W dość nietypowym terminie zdecydowano rozegrać mecz o Superpuchar Polski siatkarzy. Nie przeszkadzał on jednak kibicom w Poznaniu. Spragnieni siatkówki na najwyższym poziomie szczelnie wypełnili halę Arena. Stolica Wielkopolski była miejscem starcia dwóch najlepszych ekipy poprzedniego sezonu - mistrza kraju Asseco Resovii oraz wicemistrza i zdobywcy krajowego trofeum, ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Od pierwszego gwizdka inicjatywę próbowali przejąć rzeszowianie, jednak na początku skutecznie powstrzymywał ich Dominik Witczak. Atakujący z Kędzierzyna-Koźla był nie do zatrzymania przez blokujących biało-czerwonych. Jednak jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną to podopieczni Andrzeja Kowal zdołali wypracować sobie trzypunktowe prowadzenie.
Przewaga mistrzów wzrastała dzięki świetnemu przyjęciu i doskonałym rozegraniom Fabiana Drzyzgi, który bardzo dobrze prowadził grę zespołu, równomiernie rozkładając atak pomiędzy poszczególnych kolegów z zespołu. Blok po drugiej stronie siatki nie mógł znaleźć sposobu na ataki Konarskiego, Veresa czy Achrema. Na tablicy świetlnej utrzymywała się 4-5 punktowa przewaga, jednak od stanu 17:12 coś zacięło się w grze Asseco Resovii.
ZAKSA nie potrzebowała wiele czasu, aby dogonić przeciwników. Na zagrywce pojawił się Dick Kooy i serią zagrywek wyprowadził swój zespół na prowadzenie (20:21). W samej końcówce nieocenione okazało się doświadczenie Michała Ruciaka, który najpierw skończył jedną z długich akcji, a następnie blokiem powstrzymał Dawida Konarskiego. Po chwili los młodszego kolegi podzielił także Peter Veres i set zakończył się zwycięstwem kędzierzynian 25:22.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas.
Po emocjonującej końcówce ekipa z Podkarpacia nie zamierzała się poddawać. Wyraźny znak do ponownego ataku dał kapitan, Olieg Achrem. Reprezentant Białorusi wziął na swoje barki ciężar odpowiedzialności zarówno w przyjęciu zagrywki, jak i w ataku. Po jego skutecznych zbiciach biało-czerwoni wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do samego końca.
ZAKSA była blisko wyrównania i walczyła do samego końca. Kluczowa okazała się akcja przy stanie 21:18. Po zagrywce Dawida Konarskiego sędziowie przyznali punkt kędzierzynianom, jednak rywale poprosili o wideoweryfikację. Ta okazała się niezwykle pomocna. Ostatecznie mistrzowie kraju wygrali tę odsłonę 25:19.
Dziesięciominutowa przerwa nie wybiła z rytmu Resovii, która bardzo szybko osiągnęła cztery punkty przewagi. Jednak różnice dość szybko się wyrównały, choć faktyczny remis pojawił się na tablicy świetlnej przy stanie 19:19 po asie serwisowym Witczaka. Drużyny grały punkt za punkt, ale w decydującym momencie sprawy w swoje ręce wziął Peter Veres, który dwoma atakami dał Resovii dwie piłki setowe (24:22).
W tym nieoczekiwanym momencie... zgasło światło! Hala pogrążyła się w iście egipskich ciemnościach! Dopiero po pół godzinie udało się powrócić do gry, ale warto wspomnieć, że przez ten czas... kibice bawili się wyśmienicie. Można odnieść wrażenie, że zjednoczone siły fanów obu zespołów były głośniejsze niż podczas poszczególnych akcji. Finalnie Resovia utrzymała swoją przewagę i wygrała trzecią odsłonę 25:23.
Czwarta część gry rozpoczęła się od poważnego zamieszania. ZAKSA była przekonana, że sprytne zagranie Pawła Zagumnego zakończyło się po myśli kędzierzynian. Sędziowie zadecydowali jednak inaczej. Zarówno trener Sebastian Świderski, jak i pozostali jego gracze mieli spore zastrzeżenia do pracy arbitrów nawet po wideoweryfikacji. To był dopiero początek ogromnych emocji.
Zespół z Opolszczyzny zareagował w najlepszy w możliwych sposobów - sportową złością. Każdy kolejny udany atak dodatkowo napędzał kędzierzynian. W ataku ponownie widać było najsilniejsze ogniwa - Michała Ruciaka oraz Dominika Witczaka. Swoje dokładał także Paweł Zagumny, który umiejętnie rozkładał siły w ofensywie i sam dokładał punktowe akcje. Szkoleniowiec Resovii próbował ratować się zmianami. Początkowo Jochen Schoeps i Lukas Tichacek dali powiew świeżości, ale nie zdało się to na wiele. Pozwoliło jedynie odetchnąć podstawowym graczom tuż przed tie-breakiem, do którego doprowadził atak Marcina Możdżonka.
Mecz godny Superpucharu rozstrzygał się w piątym secie. Oba zespoły nie zamierzały odpuszczać. Grały punkt za punkt, a po jednych jak i drugich nie było widać zmęczenia. Przez długi czas żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na chociaż dwa "oczka". Podczas zmiany stron minimalną przewagę po swojej stronie mieli rzeszowianie. Dopiero po niej mistrzowie kraju zdołali zdominowali grę. Najpierw kontrę skończył Achrem, a następnie zablokowany został Witczak. Trener Świderski zmuszony był do poproszenia o dwie przerwy.
Nawet w najważniejszych akcjach nie brakowało efektownych zagrań. Szczególnie środkowych. W samej końcówce nie wytrzymali wicemistrzowie, którzy zepsuli kilka ważnych serwisów. Asseco prowadziło już 13:10, ale jeden nieudany atak Veresa wprowadził wiele nerwowości. W kolejnej akcji wprowadzony zadaniowo na boisko Grzegorz Bociek zablokował Dawida Konarskiego i doprowadził do remisu 13:13!
Jedna z najdłuższych akcji była walką o pierwszą piłkę meczową. Ta padła łupem Resovii. Trener Świderski chciał dokonać zmian powrotnych, ale sędzia nie pozwolił wprowadzić Dicka Kooya. Na przyjęciu pozostał Grzegorz Pilarz. Jak się okazało, to była ostatnia akcja meczu. Ruciak został zablokowany i biało-czerwoni mogli rozpocząć swój taniec radości. Jeszcze po końcowym gwizdku siatkarze ZAKSY długo nie mogli pogodzić się z decyzjami arbitra.
Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (22:25, 25:19, 25:23, 21:25, 15:13)
Asseco: Konarski, Nowakowski, Achrem, Drzyzga, Perłowski, Veres, Ignaczak (libero) oraz Schoeps, Tichacek, Lotman.
ZAKSA: Witczak, Zagumny, Gładyr, Wiśniewski, Kooy, Ruciak, Gacek (libero) oraz Możdżonek, Pilarz, Lewis, Bociek.
Nie wpuścił Grzyba, który jest w bardzo dobrej formie co udowadniał w sparingach m.in w meczach z Jastrzębiem! Czytaj całość