PZPS wiele razy pokazywał, że żeńska reprezentacja jest uważana jako gorsza i traktowana nieco po macoszemu. W 2013 roku nie było inaczej. Trudno odnieść inne wrażenie w momencie, kiedy kadra przez prawie cztery miesiące pozostawała bez selekcjonera. Jeszcze pod koniec 2012 roku pracę stracił Alojzy Świderek, a na jego następcę trzeba było czekać aż do kwietnia. Wówczas misję stworzenia nowej reprezentacji otrzymał Piotr Makowski.
Przed byłym szkoleniowcem Pałacu i Delekty Bydgoszcz postawiono wymagające zadanie. Nie tylko poprawić wyniki kadry, ale również doprowadzić do powrotu siatkarek, które odmawiały gry z orzełkiem na piersi, przy równoczesnym wprowadzaniu młodych siatkarek zarówno do kadry, jak i meczowej dwunastki. Makowski otrzymał spory kredyt zaufania od środowiska i wziął się do pracy. Ocena tych efektów ma być wystawiona dopiero w 2016 roku, czyli po kolejnych igrzyskach olimpijskich.
Pierwszym, mało znaczącym akcentem reprezentacyjnym w 2013 roku był występ kadry w kolejnej edycji zmagań o Puchar Jelcyna. W Jekaterynburgu wystąpiła drużyna przygotowująca się do Uniwersjady. Był to jednak bardzo dobry moment do przeglądu zaplecza pierwszej drużyny. Nie wypadł ona najokazalej, bo biało-czerwone zajęły ostatnie miejsce w sześciozespołowej stawce.
Poważny sprawdzian dla podopiecznych trenera Makowskiego miał nadejść dopiero podczas zmagań w cyklu World Grand Prix. Polki nie mogły mówić o szczęśliwym losowaniu. Podczas weekendu otwierającego zmagania biało-czerwone musiały zmierzyć się z głównymi faworytkami całego turnieju - Brazylią, Rosją oraz drużyną Stanów Zjednoczonych. Weekend w Kraju Kawy dawał nadzieje na dobre wyniki. Podczas przegranego 2:3 starcia z Rosją Katarzyna Skowrońska-Dolata zdobyła aż 41 "oczek".
To wydarzenie rozbudziło nadzieje kibiców, ale nie poszły za tym konkretne rezultaty. Przed własną publicznością Polki grały podczas drugiego weekendu. Orlen Arena w Płocku nie wypełniła się na żadnym meczu, a tylko podczas jednego fani oglądali zwycięskie biało-czerwone. Gospodynie zmagań wygrały tylko z Kazachstanem, a musiały uznać wyższość zarówno Niemek jak i Japonek.
Ostatni z weekendów fazy interkontynentalnej był jedynie dopełnieniem formalności. Polki w Chinach przegrały z gospodyniami oraz Serbkami, a pokonały Argentynę, lecz dopiero po tie-breaku. Całe zmagania Polki zakończyły na 15. lokacie z dorobkiem zaledwie sześciu "oczek".
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
[nextpage]World Grand Prix nie było imprezą docelową i to nie z wyników na tych zmaganiach miał tłumaczyć się trener. Rezultaty miały pójść w niepamięć po wrześniowych mistrzostwach Europy.
Biało-czerwone trafiły do wymagającej grupy i pojawiły się głosy, że mogą nawet pożegnać się z rozgrywkami po trzech meczach. Tak wielu jak pesymistów było również optymistów, którzy wierzyli, że Katarzyna Skowrońska-Dolata poprowadzi swoje koleżanki do sukcesu i medalu.
Kubeł zimnej wody na głowy kibiców spadł już podczas pierwszego meczu mistrzostw. W nim zespół Makowskiego mierzył się z Czeszkami, teoretycznie najłatwiejszym rywalem w grupie, z którym zwycięstwo miało dać pewny awans do kolejnej fazy. Sąsiadki z południa udowodniły, że nie należy ich lekceważyć i zwyciężyły po pięciosetowym boju.
Widmo spełnienia się najczarniejszych scenariuszy zajrzało w oczy kadrowiczek. Odpowiedzią na słabą inaugurację był jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy występ reprezentacji w 2013 roku. Po bardzo dobrym spotkaniu biało-czerwone dopisały sobie komplet punktów dzięki zwycięstwu nad Bułgarią. Awans do dalszej fazy był już pewny.
Na tym zakończyły się pozytywne wiadomości dla fanów reprezentacji. Na zakończenie grupowych zmagań Polki uległy Serbii i w rundzie barażowej trafiły na Włoszki. Ekipa z Półwyspu Apenińskiego bardzo wyraźnie pokazała, jak dużo brakuje jeszcze ekipie Piotra Makowskiego do nawiązania walki z europejską czołówką. Szybkie zwycięstwo Azzurich zakończyło turniej dla Polek, które ostatecznie zajęły 11. miejsce.
Co dalej z reprezentacją? Czy 2014 rok przyniesie lepsze wyniki? Polki zaprezentują się kibicom wyjątkowo wcześnie, bo już w pierwszych dniach stycznia. Wtedy to w Łodzi rozegrają turniej eliminacyjny do nachodzących mistrzostw świata. Rywalkami biało-czerwonych będą Hiszpanki, Szwajcarki oraz brązowe medalistki ostatnich mistrzostw Europy Belgijki.
Specjalnie na zmagania w Łodzi do kadry wraca wielka nieobecna ostatnich lat - Małgorzata Glinka-Mogentale. Jedna z najbardziej utytułowanych siatkarek w historii ponownie będzie liderką kadry, tworząc z Katarzyną Skowrońską-Dolatą zabójczy duet. Do zespołu powróci również Anna Werblińska, która ostatnie zgrupowania opuszczała ze względów zdrowotnych. Czy tak wzmocniony zespół będzie gwarantem odniesienia sukcesu?
Pewności nie ma, a po raz kolejny pojawiają się głosy, że szansy gry w reprezentacji nie otrzymują zawodniczki z młodszych pokoleń. Wyjątkiem jest Agnieszka Kąkolewska, która przebojem wdarła się do kadry i nie mając na swoim koncie żadnego występu w Orlen Lidze występowała w podstawowym składzie zespołu w World Grand Prix oraz mistrzostwach Europy. W dyskusjach o żeńskiej reprezentacji dochodzi do starcia dwóch koncepcji: stawiania na nowe twarze za wszelką cenę oraz zwolenników sprawdzonych siatkarek. Póki co zwyciężyła druga z myśli.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)