Co zaskoczyło Karolinę Ciaszkiewicz-Lach?

Przyjmująca bialskiego BKS poprowadziła swój zespół do przekonującego zwycięstwa nad wicemistrzem Polski. Według niej kluczem do wygranej była determinacja i konsekwentne trzymanie się taktyki.

Po sromotnej porażce z Atomem Trefl Sopot bielszczanki miały za zadanie wyparcie fatalnego meczu z pamięci poprzez dobry występ w dąbrowskiej hali Centrum, gdzie miały mierzyć się z Tauronem Banimex Dąbrowa Górnicza. W pierwszych dwóch setach sobotniego spotkania, nazywanego derbami województwa śląskiego, można było zaobserwować sporą determinację obu drużyn, walczących o każdy cenny punkt w ligowej tabeli. Jednak po dziesięciominutowej przerwie po drugim secie obraz gry diametralnie się zmienił: dąbrowianki coraz bardziej dawały się zdominować rywalkom, aż doszło do czwartego i ostatniego seta, zakończonego niespotykanym na tym poziomie wynikiem 25:7 dla BKS-u Aluprof Bielsko-Biała.

Pomeczowa radość w obozie drużyny z Podbeskidzia nie miała końca. - Chyba same nie wiemy, jak to dokonuje takiej metamorfozy, ale cieszymy się, że udało nam się podnieść po porażce z Atomem Trefl Sopot. I to w dodatku na tak trudnym terenie jak Dąbrowa! Spełniałyśmy wszystkie założenia i trzymałyśmy się naszej gry - powiedziała Karolina Ciaszkiewicz-Lach, przyjmująca BKS-u wracająca do gry po urlopie macierzyńskim. Najwyraźniej siatkarce posłużyła przerwa w karierze na rzecz rodziny, ponieważ jest ona od kilku ostatnich spotkań liderką bialskiego zespołu. W sobotnim meczu zdobyła ona 18 punktów, z czego aż pięć za sprawą dobrego serwisu.

Ciaszkiewicz-Lach to pewny punkt drużyny BKS-u
Ciaszkiewicz-Lach to pewny punkt drużyny BKS-u

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

- Mówiąc szczerze, spodziewałyśmy się nieco trudniejszego spotkania, ale cieszy nas, oczywiście, lepsza pozycja w tabeli i trzy punkty. Co zadecydowało o zwycięstwie? Determinacja, zespołowość i wywiązywanie się z założeń taktycznych - stwierdziła "Ciacho" zapytana o klucz do wygranej nad Tauronem Banimex.

Mało kto spodziewał się takiego przebiegu trzeciej i czwartej partii spotkania, nawet same podopieczne Mirosława Zawieracza. - Zaskoczyło nas głównie to, że wszystko nam wychodziło. Zaczęło się od naszej dobrej zagrywki, przez przyjęcie, które było na tyle dobre, że rozgrywająca miała ułatwione zadanie. Marta (Szymańska - przyp.red) wykorzystywała każdą opcję w ataku, a my kończyłyśmy. Do tego w decydujących momentach zaskoczył nam blok. To zasługa całego zespołu, który jak po łańcuszku wykonywał dobrze wszystkie elementy - wyjaśniła przyjmująca.

Komentarze (0)