Spotkanie od początku było bardzo wyrównane, lekką przewagę zdobyli goście (4:6). Resovia psuła dużo zagrywek, a jastrzębianie nie mieli problemów ze skończeniem pierwszej akcji i o czas poprosił Andrzej Kowal (9:12). Sytuacja jednak zmieniła się - po bloku Łukasza Perłowskiego na Alenie Pajenku i ataku w taśmę Michała Kubiaka (16:14). Od tego momentu zaczęła się prawdziwa wojna na ciosy, obydwie drużyny szły łeb w łeb. Rzeszowianie niemalże w ogóle nie grali przez środek, a w ekipie Lorenzo Bernardiego większość piłek wędrowała do Kubiaka (20:20). W końcówce świetnie w obronie zachował się Mateusz Masłowski (22:20), ale słabe przyjęcie Nikołaja Penczewa i rozegranie Fabiana Drzyzgi doprowadziło do gry na przewagi. W niej więcej zimnej krwi zachowali przyjezdni, którzy byli o jeden set od upragnionego awansu do Final Four Ligi Mistrzów (25:27).
Podłamana ekipa ze stolicy Podkarpacia źle zaczęła kolejną partię (4:8), ale chwilę potem połowicznie odrobiła straty (9:11). Sędziowie popełniali bardzo dużo błędów, nerwy udzielały się wszystkim, a szczególnie Michałowi Łasko, który za swoje zachowanie obejrzał żółtą kartkę. Wynik oscylował w okolicach remisu (17:17). Na finiszu asa serwisowego posłał Jochen Schoeps i zapowiadało się na kolejny dreszczowiec (20:19). Kibice wstali ze swoich miejsc i zrobiło się istne "piekiełko". Nieprawdopodobna końcówka padła łupem Resovii, a decydujące "oczko" zdobył Schoeps (25:23).
Emocje nie opadały. Trzeci set to ponownie gra punkt za punkt (5:5). Nadal znakomite zawody zaliczali atakujący - Łasko i Schoeps. Z czasem coraz więcej prostych błędów zaczynał popełniać Jastrzębski - m.in. w taśmę atakował Łasko (9:12). Za Krzysztofa Gierczyńskiego na placu gry pojawił się Nicolas Marechal.
Żaden z zespołów nie potrafił odskoczyć (18:18). W tym momencie dwa asy serwisowe posłał Rob Bontje, w tym jednego szczęśliwie, po taśmie (18:20). Jastrzębianie utrzymali różnicę punktową i mieli piłkę setową (22:24). Gospodarze zdołali wyrównać, ale w kolejnych akcjach nie udało im się powstrzymać Łaski w ataku (24:26). Wszystko było jasne - do Ankary pojedzie Jastrzębski Węgiel. Jedyną niewiadomą pozostawał wynik tego spotkania.
W czwartej odsłonie na boisku pojawili się rezerwowi - po stronie rzeszowskiej Paul Lotman i Lukas Tichacek, a u rywali Dimitris Filipov i Mateusz Malinowski. Bernardi dokonał także zmiany libero - w specjalnej koszulce grał Jakub Popiwczak. Po chwili na ataku za Schoepsa pojawił się dawno nie widziany na boisku Wojciech Grzyb, a na powitanie spotkał go niebywały aplauz od kibiców. Początkowo kilka punktów zapasu mieli gospodarze (8:4), jednak potem wszystko się wyrównało (15:15). Emocje całkowicie opadły i widać było ogromne rozluźnienia w poczynaniach zawodników. Dobre wejście zaliczyli Malinowski i Grzyb (21:22). W końcówce dobrze rozgrywał Filipov i to ekipa gości wygrała także tego seta, tym samym zwyciężając w całym pojedynku (24:26).
Asseco Resovia Rzeszów - Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:27, 25:23, 24:26, 24:26)
Resovia: Drzyzga, Schoeps, Achrem, Veres, Perłowski, Nowakowski, Penczew (libero), Masłowski (libero) oraz Kosok, Tichacek, Lotman, Grzyb
Jastrzębski: Masny, Łasko, Kubiak, Gierczyński, Pajenk, Czarnowski, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Popiwczak, Bontje, Marechal, Filippov
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!