Niemalże tradycją stało się, że przyjazd Skry do stolicy cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony kibiców. Nie inaczej było w niedzielę, gdzie w hali Torwaru zasiadło wielu sympatyków drużyny w żółto-czarnych barwach.
I ku ich zadowoleniu bełchatowianie niemalże od początku nadawali rytm grze, utrudniając przyjęcie gospodarzom, ale również powstrzymując ich ataki. Szczególnie boleśnie, i to dwa razy z rzędu, przekonał się o tym Dawid Gunia, którego zablokował Karol Kłos tuż przed pierwszą przerwą techniczną (3:8). Przewaga podopiecznych Miguela Falaski była widoczna w każdym elemencie, ponadto przyjezdni rzadko się mylili, a ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Mariusz Wlazły. "Szampon" raczył rywali zarówno iście atomowymi atakami, jak i precyzyjnymi kiwkami, dorzucając do tego trudne zagrywki. Na środku siatki czuwał Kłos i jego ataki również dały się we znaki Inżynierom (12:23). Warszawiacy przebudzili się na chwilę w samej końcówce pierwszej partii, kiedy w polu zagrywki pojawił się Marcin Nowak. Przewaga Skry była jednak na tyle duża, że strat nie udało się odrobić.
W drugiej partii podopieczni Jakuba Bednaruka w dalszym ciągu nie mogli znaleźć recepty na Skrę. Szkoleniowiec gospodarzy robił, co mógł, aby odmienić losy przynajmniej tej partii. W tym celu desygnował do gry Pawła Adamajtisa, Macieja Stępnia w miejsce Juraja Zatkoa oraz Iwana Kolewa. Dwaj ostatni pozostali na boisku nie tylko do końca seta, ale również w dalszej części spotkania. Wyniku ani przebiegu zdarzeń na boisku jednak nie odmienili, bowiem konsekwentnie to bełchatowianie dominowali na placu gry.
Z wyjściowej szóstki Inżynierów po 10-minutowej przerwie pozostali jedynie Adrian Gontariu, Maciej Pawliński i Michał Potera. Za Dawida Gunię wyszedł Przemysław Smoliński. Te zabiegi również nie przyniosły efektów, a bełchatowianie spokojnie kontynuowali swój koncert gry. Warto nadmienić, iż gospodarze niespecjalnie utrudniali rywalom zadanie, często popełniając proste błędy. W ekipie Skry atomowymi atakami postraszył Facundo Conte, z kolei w polu zagrywki po profesorsku radził sobie Stephane Antiga. Podobnie jak w pierwszej partii, tak i w trzeciej sygnał do odrabiania strat zagrywką próbował dać Marcin Nowak, ale drużyna za nim nie podążyła.
Chociaż niedzielne spotkanie zakończyło się w trzech setach, to obie drużyny popełniły w nim naprawdę dużo błędów. Bełchatowianom początkowo udało się ich wystrzegać, ale z czasem i oni zaczęli się mylić.
AZS Politechnika Warszawska - PGE Skra Bełchatów 0:3 (18:25, 17:25, 16:25)
AZS PW: Zatko, Nowak, Pawliński, Szalpuk, Gunia, Gontariu, Potera (libero) oraz Olenderek, Stępień, Adamajtis, Kolew, Smoliński.
Skra: Wlazły, Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Antiga, Zatorski (libero) oraz Włodarczyk, Tuia, Maćkowiak.
MVP: Mariusz Wlazły
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]