Oczywiście, że nie zasługujemy na play-offy - rozmowa z Vitalem Heynenem, trenerem Transferu Bydgoszcz

Transfer Bydgoszcz pod wodzą nowego trenera wygrał już pięć meczów i ma na koncie 19 punktów. Zwycięstwo w Kielcach w ostatniej kolejce znacząco zwiększyło szanse bydgoszczan na awans do play-off.

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Ola Piskorska: Jesteś zadowolony z występu swojej drużyny w meczu przeciwko Effectorowi Kielce?

Vital Heynen: Nie. Oczywiście, jestem zadowolony z wygranej i z trzech punktów, ale widzę jeszcze masę rzeczy do poprawienia. Za dużo razy nasz blok dał się obić, złe rozwiązania w ataku z trudnych piłek, złe przyjęcia łatwych zagrywek, zawsze jest coś do poprawienia. Czasem chłopakom brakuje odwagi. Ale ja to rozumiem, bo oni byli ostatni i przegrali już tyle razy w tym sezonie, że jest w nich lęk przed kolejnymi porażkami, to ich czasem blokuje. Dlatego jestem bardzo zadowolony z końcówki czwartego seta w tym meczu, kiedy mimo przegrywania się nie poddali, dogonili przeciwnika i wygrali. Takie sety są nauczką, która zaprocentuje w walce o mistrzostwo kraju.
Vital Heynen zawsze bardzo ekspresyjnie prowadzi swój zespół Vital Heynen zawsze bardzo ekspresyjnie prowadzi swój zespół
Mistrzostwo kraju? Czy ja się przesłyszałam?

- Mistrzostwo kraju, jak najbardziej. Jak wejdziemy do play-off, to chyba nie po to, żeby osiąść na laurach i być zachwyceni sami sobą. Do play-off wchodzi się walczyć o tytuł mistrza kraju i to będzie naszym celem.

To wtedy w play-off będą cztery zespoły walczące o tytuł mistrza Polski plus Transfer. W sumie pięć.

- Możesz się śmiać, proszę bardzo. Jeżeli ktokolwiek w mojej drużynie ma zamiar uznać awans do play-off za sukces i koniec ciężkiej pracy, to na pewno będzie miał ze mną duży problem. Mam świadomość, że dziennikarze i inni będą reagować podobnie jak ty, ale ja i - mam nadzieję - dwunastu zawodników będziemy walczyć w play-off z pełną wiarą w możliwość zdobycia tytułu mistrza kraju. Po co grać, jeżeli się nie wierzy w zwycięstwo? Jeżeli wierzysz, to masz jakąś szansę, a jeżeli nie wierzysz, to na pewno nie masz żadnych szans.

Ok, przekonałeś mnie, walczcie o mistrza. Jesteś drugi raz w swojej karierze "strażakiem", przychodzisz w połowie sezonu wyciągać klub z dna tabeli. Rok temu był to Ziraat Ankara, a teraz Transfer Bydgoszcz.

- Trzeci właściwie, bo kiedyś przejmowałem Noliko Maaseik w trakcie sezonu i doprowadziłem je do finałów ligi, finałów pucharu kraju i Final Four Ligi Mistrzów. Ale w obcym kraju i to z drużyną z ostatniego miejsca to faktycznie drugi. Jakoś nikt inny mnie nie chce, tylko te zespoły z ostatnich miejsc tabeli. Myślisz, że może powinienem co roku w listopadzie przeglądać tabele lig europejskich i nie czekać na telefon tylko wysyłać do tych ostatnich swoje CV?

Może dlatego, że jesteś jednocześnie trenerem reprezentacji narodowej i nie jesteś w stanie zaczynać pracy normalnie, jak inni, w sierpniu? Byłoby dziwne, gdyby jakikolwiek klub zatrudnił trenera, którego wcześniej na oczy nie widzieli, a który mówi: fajnie, to wpadnę na początku października do was.

- Na pewno byłoby to jeszcze większym problemem dla mojej żony i córek. To jest rzeczywiście wygodne, że i w tym roku i rok temu wracałem do domu z kadry i mogłem spędzić z nimi cały październik. A wiadomo, że zespoły z czuba tabeli nie rozważają żadnych zmian i na pewno nie będą szukać nowego trenera w listopadzie, więc tym sposobem dzwonią do mnie tylko ci w najgorszej sytuacji. Zresztą mi się to podoba, jeżeli nie ma wyników, to wszyscy w klubie włącznie z zawodnikami są otwarci na zmiany, wtedy łatwiej mi się pracuje.

Jakieś różnice pomiędzy zeszłorocznym doświadczeniem, a tym w Bydgoszczy?

- W zeszłym roku, w Ziraacie Ankara, było mi jednak trochę łatwiej, bo mogłem zadecydować o dokupieniu dodatkowych dwóch zawodników.

Dwóch na czternastu to nie jest jakaś rewolucja.

- Dwóch na sześciu będących na boisku to jest rewolucja (śmiech). W Bydgoszczy nie miałem możliwości zakontraktować nikogo nowego, bo moje zatrudnienie nastąpiło na tyle późno, że zamykało się już okienko transferowe. Przed taką decyzją trzeba tygodnia, dwóch na obserwację zespołu i jeszcze trochę czasu na rozeznanie sytuacji na rynku, na to było już za późno. Dlatego ten raz uważam za większe wyzwanie niż rok temu, bo dostałem gotowy zespół, na którego budowanie nie miałem żadnego wpływu.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×