Łukasz Perłowski: Wyniki przyjdą same

Rzeszowianie zdołali się podnieść po nieprzyjemnej porażce z Kędzierzynem-Koźle na własnym parkiecie. W pierwszej kolejce podopieczni Ljubomira Travicy przegrali 2:3 i było to dość sensacyjne rozstrzygnięcie, bo są razem z zespołem Skry Bełchatów głównymi kandydatami do złota.

Jakub Brąszkiewicz
Jakub Brąszkiewicz

Dlatego nie powinni tracić cennych punktów na własnym terenie. W drugiej serii spotkań przeciwnikami ekipy z Rzeszowa byli bydgoszczanie, którzy nieźle zaprezentowali się w poprzedniej kolejce. W sobotę jednak w niczym nie przypominali tamtych siatkarzy. Drużyna Delecty Bydgoszcz nie była równorzędnym rywalem dla rzeszowian. - Nie spodziewaliśmy się takiego spotkania. Przed meczem myśleliśmy, że bydgoszczanie będą chcieli pokrzyżować nam plany i postawić się troszeczkę. Powinni grać na luzie. Gospodarze nie mieli nic do stracenia, bo są teoretycznie zespołem słabszym. Dlatego przed tym pojedynkiem obawialiśmy się, że zaskoczą nas zagrywką. My nie popełnialiśmy własnych błędów. Przeciwnik sam oddawał nam punkty- ocenił specjalnie dla portalu Sportowefakty.pl Łukasz Perłowski.

Po pierwszym meczu trener Ljubomir Travica starał się uświadomić swoim siatkarzom, że to dopiero początek i nie warto się przejmować tym niepowodzeniem - Po spotkaniu z Kędzierzynem trener Travica starał się nam wybić z głowy przede wszystkim jakikolwiek żal i smutek po tym pojedynku. Mówił, żeby się tym zupełnie nie przejmować. Podkreślał, że był to dopiero pierwszy mecz i mamy skoncentrować się na treningach, bo wyniki same przyjdą - mówił powracający po kontuzji zawodnik.

W Rzeszowie zrobiła się istna wieża Babel i komunikacja na linii trener-zawodnicy jest utrudniona, ale zdaniem Łukasz Perłowskiego będzie tak tylko na początku. - No wiadomo, jakaś między nami bariera językowa jest, bo mało kto u nas w zespole posługuje się językiem włoskim. Trener już powoli łapie polski, pomaga nam tłumaczka i Krzysiek Ignaczak. Jest trochę taka łapanka. Każdy coś tam dopowie i jakoś się rozumiemy - tłumaczył środkowy Asseco Resovii Rzeszów.

W następnym meczu ekipa z Podkarpacia będzie podejmować "czerwoną latarnię" - Jadar Radom. Siatkarze Mirosława Zawieracza jeszcze nie zdobyli nawet seta, dlatego zdecydowanymi faworytami tego pojedynku będą gospodarze, którzy będą mieli szansę odniesienia pierwszego zwycięstwa przed własną publicznością. - Na pewno będziemy chcieli zdobyć trzy punkty. Następny pojedynek gramy również z teoretycznie słabszym zespołem. My musimy zagrać spokojnie swoją grę i mam nadzieję, że wszystko potoczy się po naszej myśli - powiedział Łukasz Perłowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×