Męczarnie jastrzębian - relacja z meczu Jastrzębski Węgiel - J.W. Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska

Przed meczem można było przypuszczać, że J.W. Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska nie położy się na parkiecie i poprosi o najniższy wymiar kary. Nikt jednak nie spodziewał się, że ambitnie walczący "inżynierowie" sprawią tak wiele problemów faworyzowanemu Jastrzębskiemu Węglowi. Ostatecznie po dwugodzinnej walce triumfowali gospodarze, którzy z 8 punktami na koncie zachowali pozycję wicelidera PlusLigi.

Faworyzowani jastrzębianie od samego początku sobotniej potyczki mieli pełne ręce roboty. Wszystko to ze względu na bezkompromisowe i niezwykle mocne zagrywki siatkarzy ze stolicy, którzy nie zamierzali łatwo tego meczu oddać. Już na pierwszej przerwie technicznej podopieczni Krzysztofa Kowalczyka prowadzili różnicą dwóch punktów, także dzięki dobrej grze w defensywie. Po chwili potężnego asa zaserwował ukraiński środkowy Jurii Gladyr a nie do zatrzymania w ataku był Andrzej Skórski. Kiedy na tablicy wyników zrobiło się 13:9 dla AZS-u, trener Roberto Santilli poprosił o przerwę. Krótka dyskusja niewiele zmieniła a skutecznie grający goście w pełni kontrolowali wydarzenia na parkiecie.

Bardzo dobrze w tym okresie spisywali się przyjmujący "inżynierów", dzięki czemu Wiktor Położewicz mógł swobodnie rozgrywać kolejne akcje. Występujący przez 4 sezony w Jastrzębskim Węglu, Radosław Rybak wyprowadził Politechnikę na pięciopunktowe prowadzenie 17:12. Wtedy to nieco przebudzili się miejscowi siatkarze, głównie za sprawą Guillaume Samiki, po którego asie zrobiło się już tylko 18:16. Miejscowi kibice, żywiołowo dopingujący swoich pupili, liczyli na emocje w końcówce, jednak sprawy przybrały zupełnie inny obrót. Na zagrywce znów stanął Gladyr, co oznaczało kolejne problemy dla przyjmujących Jastrzębia. W konsekwencji tego większość ataków śląskiego zespołu albo lądowała poza polem gry albo była idealnie przyjmowana przez graczy z Warszawy. Inauguracyjną partię zakończył Serhiy Kapelus, wykorzystując bezpańską piłkę.

Od samego początku drugiego seta 26-letni Ukrainiec był głównym celem zagrywających jastrzębian, którzy nieco bardziej zmotywowani w końcu wyszli na prowadzenie. Radość nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ po błędach Pawła Ruska na tablicy wyników znów zagościł remis - 11:11. W końcu jednak sprawy w swoje ręce wziął kapitan Jastrzębskiego Węgla Robert Prygiel. Jego mocne serwisy spowodowały spustoszenie w szeregach gości, którzy na drugą przerwę techniczną schodzili przegrywając 13:16. Rozochoceni gospodarze poszli za ciosem a przewaga zwiększyła się jeszcze bardziej po blokach Wojciecha Jurkiewicza. W końcówce nie mylili się Benjamin Hardy oraz Samica i po niespełna godzinie gry zrobiło się remisowo.

W trzeciej odsłonie ponownie lepiej spisywali się przyjezdni, którzy z premedytacją wykorzystywali fakt, że słabo tego dnia spisuje się libero jastrzębian. Zagrywka kierowana na Ruska przynosiła spodziewane efekty a dodatkowo coraz częściej gospodarze zaczęli mylić się w ataku. Dwukrotnie chybił Prygiel i zrobiło się 8:10 dla stołecznej ekipy. Zaraz potem jego wyczyn skopiował Hardy a Jurkiewicz przy próbie zbicia nadział się na blok młodego Karola Kłosa. Sytuację zmianami próbował ratować Santilli (Łomacz, Grygiel, Nowik), jednak tego seta do końca kontrolowali już goście.

Sygnał do ataku w czwartej odsłonie dał Nico Freriks. Dzięki jego kąśliwym zagrywkom szybko zrobiło się 4:0 a rozkręcający się z minuty na minutę Adam Nowik podwyższył wynik na 7:1. Absolutna dominacja jastrzębian w tym okresie wynikała przede wszystkim z dobrych serwisów oraz skutecznych kontrataków. Nieco zmęczeni goście zaczęli coraz częściej mylić się w ofensywie, co znacznie ułatwiło grę śląskiej drużynie. Stale powiększające się prowadzenie pozwoliło trenerowi Kowalczykowi na wpuszczenie zmienników, tak aby liderzy złapali oddech na decydującego seta. Wśród miejscowych z ławki wszedł Rafa, który kilkoma efektownymi akcjami zakończył czwartą partię.

Ten sam zawodnik udanie rozpoczął tiebreaka a po jego kolejnym ataku zrobiło się już 4:2. Stołeczni siatkarze nie posłuchali rad swojego szkoleniowca, bowiem po krótkiej przerwie na żądanie Kowalczyka, znów byli bezradni. Dwukrotnie chybił Kłos a duet Jurkiewicz-Samica powiększył prowadzenie do stanu 10:4. Ostatni zryw gości pozwolił jeszcze zredukować deficyt do 4 punktów (8:12), lecz więcej zimnej krwi w kluczowych momentach zachowali jastrzębianie. Mecz zakończyła długa wymiana, w której trzykrotnie szczelne bloki ustawiali Samica z Jurkiewiczem.

Jastrzębski Węgiel - J.W. Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska 3:2 (19:25, 25:18, 20:25, 25:17, 15:9)

Jastrzębski : Nico Freriks, Benjamin Hardy, Wojciech Jurkiewicz, Robert Prygiel, Patryk Czarnowski, Guillaume Samica, Paweł Rusek (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Marcin Grygiel, Adam Nowik, Rafa.

Politechnika: Wiktor Położewicz, Serhiy Kapelus, Jurii Gladyr, Radosław Rybak, Andrzej Skórski, Karol Kłos, Robert Milczarek (libero) oraz Damian Wojtaszek, Rafał Buszek, Jakub Radomski, Janusz Gałązka.

Sędziowie: Maciej Maciejewski, Grzegorz Jacyna

MVP: Paweł Rusek

Źródło artykułu: