Piotr Dobrowolski: Sobotni mecz z Czarnymi, zakończony w tie-breaku, przyniósł nie lada emocje.
Artur Szalpuk: Zgadza się. Było to spotkanie na dużych emocjach, chyba one nawet górowały nad umiejętnościami w niektórych momentach. Można więc śmiało powiedzieć, że to detale zadecydowały o końcowym wyniku.
W porównaniu z pierwszym meczem, wygranym przez was dość gładko, w rewanżu rywale postawili zdecydowanie większy opór. Czymś was zaskoczyli?
- Myślę, że w końcu zaczęli grać swoją siatkówkę, taką, jaką prezentowali w rundzie zasadniczej. W ostatnich meczach za bardzo im się to nie udawało. Takie jest moje zdanie, choć ja nie bardzo lubię oceniać grę innych zespołów, bo to nie jest moja rola, od tego są inni. Po prostu myślę, że zagrali na swoim poziomie.
Odebrałeś statuetkę dla najlepszego zawodnika spotkania, zdobyłeś 21 punktów. To jest ten poziom, jaki powinien prezentować Artur Szalpuk?
- To, co pokazałem?
Tak.
- Myślę, że to jest to, na co mnie stać. Jestem bardzo zadowolony z tego, że w ogóle mam możliwość grać, a jeśli jeszcze spisuję się do tego dobrze, to jest dla mnie super sprawa, ale najważniejsze jest zwycięstwo całej drużyny.
W porównaniu z wynikami, jakie osiągaliście w rundzie zasadniczej, ten rezultat, czyli walka o miejsce piąte i udział w europejskich pucharach, to chyba dla was świetny wynik?
- W ogóle w porównaniu ze składem, jaki mieliśmy w tym sezonie. Na początku słyszeliśmy opinie, że jesteśmy murowanym kandydatem do gry o miejsca 9-12, a tymczasem będziemy grać o miejsce piąte, a może nawet będziemy występować w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. To jest super sprawa, tym bardziej przy tej czołowej "czwórce", która jest daleko, daleko przed innymi zespołami. Także to jest olbrzymi sukces naszego klubu, naszej drużyny.
Co jest więc przyczyną takiej metamorfozy Politechniki Warszawskiej?
- Myślę, że mamy wielu niedocenionych zawodników, ale również takich, którzy byli anonimowi, a w trakcie sezonu się wykreowali, wypromowali, jak np. Paweł Adamajtis. Mamy dobry zespół z dobrą atmosferą, dobrym szkoleniowcem, który także jest chyba trochę niedoceniany.
Obserwujesz to, co dzieje się w czołowej "czwórce"? Spodziewałeś się takich rozstrzygnięć?
- Niczego się nie spodziewałem, ani dwóch pierwszych zwycięstw ZAKSY, ani dwóch późniejszych Resovii. Nie spodziewałem się tego, że Jastrzębski Węgiel tak gładko przegra ze Skrą. W ogóle wszystko mnie zaskakuje w tym sezonie. Jeśli więc miałbym obstawiać u bukmachera, raczej nic bym nie wygrał (uśmiech).
Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisał się Lotos Trefl Gdańsk. Wielu ludzi mówi, że to ta drużyna powinna być na waszym miejscu...
- Nie będę oceniał, ale skoro powinni tu być, to powinni o te miejsca grać, a tego nie zrobili.
Nie tak dawno na waszym treningu gościł Piotr Gruszka, który występuje w bardzo znanym programie telewizyjnym...
- Fajne doświadczenie być w "Tańcu z gwiazdami", w piątek wieczorem w telewizji - potańczyliśmy również na treningu, więc to taka miła, chwilowa odskocznia od siatkówki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!