Michał Gałęzewski: Gra pan w Treflu od samego powstania drużyny. Jak się zmienił ten klub pod względem organizacyjnym?
Jarosław Stancelewski: Z biegiem czasu i z sezonu na sezon ten klub wygląda inaczej. Jest coraz bardziej profesjonalnie prowadzony. W tym sezonie jest to już normalny, zawodowy klub, podobny do innych czołowych zespołów, typu Bełchatów, czy Mostostal. Budżety są różne, ale budowa zespołu jest podobna.
Mówi się często, że dobrą receptą na sukces jest zrobienie kroku w tył, aby zrobić później dwa kroki w przód. Pan przychodząc do Trefla za czasów drugiej ligi zrobił 10 kroków w tył. Czy udało się to nadrobić?
- Można powiedzieć, że zrobiłem jeszcze więcej niż 10 kroków do tyłu. Od dna zawsze można się odbić. Mam nadzieję, że uda nam się to też w tym sezonie i zaczniemy wygrywać mecze i zdobywać punkty.
Jak by pan porównał poziom ligi z czasów, w których grał pan w niej przed grą w Treflu do aktualnego poziomu?
- Jest to na pewno bardziej profesjonalna liga. Oprawa meczów, organizacja spotkań jest na wysokim poziomie, porównywalnym z reprezentacją. Oby tak dalej i oby było jak najwięcej zespołów ze stabilnymi, pewnymi budżetami, które mogłyby grać w takiej lidze.
Trefl awansował rok po roku z II ligi do PlusLigi. Z jednej strony dobrze, jednak z drugiej co rok trzeba było zmieniać skład i trudno o odpowiednie zgranie zawodników...
- Na pewno tak. Nie zagraliśmy jeszcze w pełnym składzie w tym sezonie i nie wiadomo kiedy zagramy. Jakbyśmy grali w pełnym składzie od samego początku, to bylibyśmy bez wątpienia lepiej zgrani niż jesteśmy aktualnie.
Na pewno brakuje wam Bruno Zanuto...
- Zgadzam się z tym. Jego siła jego ataku dużo by wniosła, nasz zespół by inaczej trenował i byłby na treningach komplet zawodników. Jest jak jest i trzeba sobie radzić. Nie można usiąść i płakać.
Jak się układa współpraca zespołu z trenerem Kaszą?
- Wszystko wygląda normalnie tak, jak powinna wyglądać współpraca zawodników z trenerem. Ciężko trenujemy, gramy. Na razie to jeszcze nie wygląda najlepiej, ale mam nadzieję, że już niedługo wszystko będzie w porządku.
Treningi są efektywne?
- Czas pokaże. Nie można jeszcze nic mówić po trzech meczach. To dopiero początek sezonu i miejmy nadzieję, że jak będzie pełny skład do treningu, to będzie coraz lepiej.
Czy według pana liga nie jest zbytnio marginalizowana na rzecz gier reprezentacyjnych?
- Na pewno tak jest, jednak reprezentacja jest nadrzędna. Oczy wszystkich są skierowane raczej na reprezentację, bo liga jest dla kibiców i klubów w danych miastach.
Pan również grał w reprezentacji. Czy uważa pan, że jacyś zawodnicy Trefla nie grający dotąd w kadrze mają szansę na zaistnienie w niej w przyszłości?
- Przed nimi długa droga i bardzo dużo pracy.
Przed wami mecz z Bydgoszczą...
- Mam nadzieję, że właśnie tu nastąpi nasz przełom i wygramy ten mecz za trzy punkty. Bardzo nam potrzeba tego zwycięstwa i myślę, że pchnie nas ono do dalszej, lepszej gry.
Czego wam brakowało w pierwszych trzech meczach do zwycięstw? To były zbyt silne drużyny?
- Wydaje mi się, że nie. W Częstochowie byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, o dziwo w meczu u siebie z Bełchatowem również niewiele brakowało do szczęścia. Brakowało nam też trochę umiejętności i zgrania.
Jak się gra przy pełnej hali w Gdańsku?
- Normalnie. Kibice w Gdańsku są spragnieni siatkówki, fantastycznie dopingują i bardzo się cieszę, że tak jest.