Wycinek z życia: Matthew Anderson - lew wiecznie przywiązany do rodziny
Stałe wsparcie dla siostrzeńca
Przywiązanie do rodziny jest cechą, która idealnie łączy się z wizerunkiem amerykańskiego bombardiera. Praktycznie codziennie za pośrednictwem Skype'a komunikuje się on z którymś z jej członków. Jest najmłodszym z piątki rodzeństwa. Ma trzy siostry: Jenniffer, Joelle i Amy oraz brata Joshuę. Postacią, o której poza ojcem mówi się obecnie w kontekście rodu Andersonów najczęściej jest obecnie Tristin, syn Joelle. Siostrzeniec Matta jest niepełnosprawny, cierpi na autyzm. - Kocham mojego siostrzeńca. Robię wszystko, by okazać wsparcie jemu oraz wszystkim dzieciom z podobną przypadłością. Najgorszą rzeczą jest społeczny stygmat, który idzie z nią w parze. Nie wolno opierać swojego życia na zdaniu innych ludzi. Trzeba czynić to, co jest właściwe dla ciebie, twojego serca i rodziny - podzielił się Anderson refleksją na temat tego problemu. Wyrazem solidarności z Tristanem jest tatuaż, który zawodnik zrobił sobie na prawym nadgarstku. Przedstawia on puzzla, będącego światowym symbolem przypominającym o autyzmie. - Fakt, że znajduje się on w tym miejscu mojego ciała powoduje, że podczas transmisji telewizyjnych ludzie go dostrzegają. Możliwość wspierania dzieci z autyzmem sprawia mi dużą satysfakcję - dodał gracz urodzony w Buffalo.
Powszechnie obowiązująca maksyma "czas goi rany" znalazła również zastosowanie w życiu obecnie 27-letniego zawodnika. Latem 2010 roku wylądował on we włoskiej Serie A, gdzie w ciągu dwóch lat, w zespołach z Vibo Valentii oraz Modeny wyrobił sobie znakomitą markę, która zaowocowała transferem do europejskiego potentata, Zenitu Kazań. W tej ekipie występuje aż do dnia dzisiejszego. Jest świeżo upieczonym mistrzem Rosji.
Równie dynamicznie co na płaszczyźnie klubowej potoczyła się jego kariera w reprezentacji USA. Został wybrany najlepszym siatkarzem swojego kraju w roku 2012 i 2013. Na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie był najmłodszym członkiem Jankesów, a zarazem jednym z filarów zespołu. Parę dni temu, w ogromnej mierze dzięki jego bardzo dobrej postawie w fazie interkontynentalnej, Amerykanie przypieczętowali awans do Final Six Ligi Światowej we Florencji. We wrześniu będzie raczył nas swoimi umiejętnościami na mistrzostwach świata w Polsce, jednak jego myślenie ukierunkowane jest mocno perspektywicznie. - Nastawiam się już na Igrzyska Olimpijskie 2016 w Rio de Janeiro. Nie chcę z tej imprezy wracać bez medalu, najlepiej złotego - tłumaczył jeszcze w grudniu 2012 roku. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać, czy za dwa lata oficjalnie będziemy mogli wielkimi, złotymi zgłoskami zapisać nazwisko 29-letniego Matthewa Andersona w historii siatkówki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!