Wycinek z życia: Murilo Endres - bohater w szponach siatkarskiej miłości

Dzięki uprawianiu sportu nie tylko sięgnął nieba na płaszczyźnie sportowej, ale również osiągnął szczęście w życiu prywatnym. W drugim odcinku cyklu przedstawiamy sylwetkę reprezentanta Brazylii.

W tym artykule dowiesz się o:

Oswajanie z metropolią

Stawiając pierwsze kroki na szczeblu seniorskim, Murilo Endres kojarzony był przede wszystkim jako młodszy brat znanego już wówczas środkowego Gustavo Endresa. Przygoda przyjmującego z siatkówką rozpoczęła się na przydomowym terenie należącym do wujka Bruno i cioci Marty. Zawodnik od początku był wiodącą postacią szkolnych drużyn, których barwy reprezentował. Wartościami, jakie od dzieciństwa wpajali mu jego rodzice niemieckiego pochodzenia, matka Jane oraz ojciec Arnildo, były dyscyplina oraz przywiązanie do sportu. Poza siatkówką, młody Murilo trenował również piłkę nożną i koszykówkę.

Kiedy zawodnik miał 15 lat, mama przeprowadziła z nim poważną rozmowę na temat przyszłości. Chciała, aby syn zrozumiał, że w celu zostania utytułowanym sportowcem będzie musiał zrezygnować z pewnych przywilejów przeciętnego nastolatka. - Zaczął wracać do domu o późniejszych porach, więc usiadłam z nim i porozmawiałam, uświadamiając go, że jako sportowiec nie będzie miał możliwości tak długich wyjść. Zachowywał się inaczej niż chciałam. Przez rok musiałam nawet pilnować, by skończył szkołę - wyjaśniła. 
[ad=rectangle]
Wspomniany dialog z matką odcisnął na Murilo duże piętno, który na dobre uznał, że swoją przyszłość widzi właśnie w siatkówce. W celu realizacji swoich planów, w wieku 17 lat przeprowadził się do Sao Paulo. Pierwsze chwile młokosa w nowej metropolii nie należały do łatwych. Zaskoczył go nie tylko ogromny rozmiar miasta, ale również nieszczególnie optymistyczne przyjęcie przez kolegów z przyszłej drużyny - Banespa São Bernardo do Campo. - Myśleli, że przyjechałem na testy z powodu obecności w klubie mojego brata Gustavo - powiedział po fakcie. Mimo to młodzieniec zrobił na trenerach korzystne wrażenie i postanowiono go zatrzymać, aż do 2003 roku. Aklimatyzacji nie ułatwiał mu również fakt, że nie mieszkał razem z Gustavo. Wraz z upływem czasu jego życie w Sao Paulo nabrało dużego kolorytu, ponieważ to właśnie tam pewnego dnia spotkał swoją przyszłą żonę.

Miłosne ultimatum

Do ich pierwszego spotkania doszło w roku 1999. Wszystko rozpoczęło się od wyjścia zawodnika z kolegami na mecz żeńskiej drużyny juniorek Finansa. Wówczas wpadła mu w oko pewna 15-latka, której numer telefonu zdobył dzięki uprzejmości koleżanki obiektu swoich westchnień. Przez pierwsze kilka miesięcy nic nie zapowiadało, że "z tej mąki powstanie chleb". Para starała się kontaktować ze sobą telefonicznie, ale nie dane im było się widywać. Impas, w zdecydowany sposób, jako pierwsza zdecydowała się przerwać dziewczyna. Na imię było jej Jaqueline.

- Pewnego razu powiedziała do mnie: "albo zaprosisz mnie na randkę, albo ostatni raz widzisz mnie na oczy" - opowiedział Murilo. Zaczęli spotykać się w tajemnicy przed matką siatkarki, która uważała, że jej córka jest jeszcze w nieodpowiednim wieku na szukanie partnera. Ich znajomość poważnie zaczęła rozkręcać się od momentu spotkania na żywo w dyskotece. - Ja grałam w juniorkach, Murillo trenował już z pierwszym zespołem. Koleżanka, która dała mu mój numer telefonu za wszelką cenę chciała nas ze sobą poznać. Mówiła: "On jest miły i ładny, a na dodatek za Tobą szaleje". Tego wieczoru wszystko się zaczęło - zaznaczała Jaqueline w rozmowie z "Magazynem Siatkówka".

W celu organizowania wspólnych spotkań, para musiała poświęcać wiele czasu na dojazdy autobusami do centrum Sao Paulo. Każde z nich mieszkało bowiem na przedmieściach wielkiego miasta, w dodatku po przeciwnych jego stronach. Najczęstszym miejscem ich spotkań było centrum handlowe, gdzie wieczorami spędzali ze sobą czas aż do momentu jego zamknięcia. Z powodu gry w różnych klubach, ich związek od samego początku był wystawiany na dużą próbę. Najpoważniejszy test zniesienia rozłąki nastąpił jednak w 2005 roku, kiedy Murilo skorzystał z oferty przenosin do włoskiej Serie A.

Europa nieskutecznym lekarstwem

Gdy siatkarz zasilił szeregi zespołu z Vibo Valentii, jego dziewczyna pozostała w ojczyźnie, reprezentując barwy stołecznego Rio de Janeiro Volei Clube. - To był trudny rok. Widzieliśmy się w Boże Narodzenie, a potem dopiero w maju - komentował Murilo przebieg wydarzeń w sezonie 2005/2006. Jaqueline nie przyjechała do Europy, tłumacząc, że nie jest jeszcze gotowa na taki krok. Z kolei przed 24-letnim wówczas reprezentantem Brazylii otworzyła się niepowtarzalna szansa na pokazanie swoich umiejętności całemu światu. Siatkarka zdecydowała się rozpocząć swoją karierę na Starym Kontynencie w 2006 roku. Brazylijczyk przeniósł się wtedy do ekipy z Modeny, w której spędził trzy kolejne sezony, natomiast Jaqueline co roku zmieniała pracodawcę. Rozegrała dwa sezony na Półwyspie Apenińskim, kolejno w barwach Vini Monteschiavo Jesi oraz Scavolini Pesaro, a w międzyczasie zaliczyła roczną przygodę w hiszpańskim Gruppo Murcia 2002. Przybycie siatkarki bliżej ukochanego wcale jednak nie poprawiło znacząco częstotliwości ich spotkań. - Niby bliżej, a jednak ze względu na Ligę Mistrzyń i podróże w czasie tygodnia, widzieliśmy się trzy, cztery razy w roku - dodawał Murilo. Taki obrót spraw spowodował, że w 2009 roku para podjęła decyzję o wspólnym powrocie do ojczyzny, dokładniej do Sao Paulo, i zawarciu związku małżeńskiego.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Najbardziej bolesne doświadczenie dotknęło jednak ją dopiero dwa lata później, kiedy to będąca w zaawansowanej ciąży siatkarka poroniła. Rodzinna tragedia bardzo mocno poruszyła zawodnika. Z miejsca opuścił on zgrupowanie reprezentacji narodowej w celu spędzenia tego najtrudniejszego okresu wraz z żoną. W trudnym okresie otrzymał on pełne zrozumienie ze strony szkoleniowca Canarinhos, Bernardo Rezende. - To nie jest normalne, ale zdarza się znacznie częściej, niż się nam wydaje. Oboje wciąż są bardzo młodzi. Wierzę, że wszystko dobrze się dla nich ułoży - zaznaczał opiekun Brazylijczyków.

Cierpienie z radosną nowiną w tle

Życie Murilo po pewnym czasie wróciło na właściwe tory, jednak ponownie zaczęło z nich stopniowo zbaczać po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Tym razem nie chodziło jednak o sprawy rodzinne, lecz o indywidualne problemy zdrowotne siatkarza. Wraz z rozgrywaniem kolejnych spotkań w kolejnym sezonie ligowym, coraz bardziej dokuczał mu dyskomfort w prawym barku. Po zakończeniu meczu rozegranego 30 marca 2013 roku, podjął decyzję o poddaniu się operacji, która wykluczyła go z gry na nieco ponad osiem miesięcy (dokładnie 245 dni). - Nigdy nie spędziłem tak wiele czasu poza boiskiem. W czasie całej kariery miałem zaledwie kilka kontuzji. W 2001 roku doświadczyłem problemów z kolanem, ponadto zmagałem się jeszcze z kontuzją łydki, a teraz wystąpił uraz barku - mówił w czasie trwania rehabilitacji. Na parkiet powrócił dokładnie 30 listopada.

Nastrój siatkarza podczas odzyskiwania sił po zabiegu z pewnością poprawiała wieść, że jego żona po raz drugi zaszła w ciążę. Tym razem wszystko przebiegło bezproblemowo i zaplanowany pod koniec grudnia poród odbył się zgodnie z planem. Młody Arthur przyszedł na świat tuż przed świętami Bożego Narodzenia - 20 grudnia. - Jeśli, podobnie jak Jaque i ja, zechce zostać przyjmującym, będzie jednym z najlepszych na świecie. Gdyby jednak pragnął być doktorem, nasze wsparcie dla niego będzie tak samo duże - podkreślił tuż po narodzinach gwiazdor brazylijskiej siatkówki.

Udany związek tej pary może być dowodem na potwierdzenie tezy, że "przeciwieństwa się przyciągają". Charaktery Murilo i Jaqueline są bowiem zgoła odmienne. - Ja jestem bardziej nieśmiały i zdystansowany. Od żony nauczyłem się okazywania uczuć - wyjawił reprezentant "Kanarkowych". - Rzadko się kłócimy, ale ja częściej się złoszczę. On jest spokojny - dodała z kolei Jaqueline.

Murilo imponuje opanowaniem zarówno na boisku, jak i życiu prywatnym
Murilo imponuje opanowaniem zarówno na boisku, jak i życiu prywatnym

Wzór do naśladowania

W czasie swojej kariery reprezentacyjnej zdobył praktycznie wszystkie możliwe trofea. Dwukrotnie wygrał mistrzostwo świata, siedem razy zwyciężał w Lidze Światowej, czterokrotnie w mistrzostwach Ameryki Południowej i raz w Pucharze Świata. W obfitej kolekcji brakuje mu jednak najcenniejszego z możliwych rekwizytów, który z kolei jego żona wywalczyła aż dwukrotnie, czyli złotego medalu olimpijskiego. O ile w 2008 roku w Pekinie Brazylijczycy byli w finałowym spotkaniu dość wyraźnie słabsi od Amerykanów, o tyle cztery lata później w Londynie od końcowego triumfu dzieliły ich dosłownie milimetry. W starciu z Rosją prowadzili już 2:0 w setach i mieli dwie piłki meczowe w trzeciej partii. Niewykorzystane szanse srogo się zemściły. Canarinhos przegrali cały mecz 2:3 i po raz drugi z rzędu musieli obejść się smakiem sukcesu. - To frustrujące uczucie, jeśli złoto jest tak blisko, a potem wymyka się z rąk. W żadnym momencie nie pomyśleliśmy, że już jesteśmy zwycięzcami. Nie mamy jednak powodu do płaczu z powodu porażki. Wiedzieliśmy, że Rosja jest bardzo mocna, a nasz trener próbował wszelkich możliwych rozwiązań - tłumaczył niepowodzenie zespołu Murilo.

Sam przyjmujący wrócił natomiast ze stolicy Wielkiej Brytanii z tytułem najlepszego zawodnika imprezy. Takie samo indywidualne wyróżnienie otrzymał jeszcze w 2010 roku na mistrzostwach świata we Włoszech oraz w finałowym turnieju Ligi Światowej w Cordobie. Rok wcześniej został z kolei uznany MVP mistrzostw swojego kontynentu.

Po prawej: Dzięki ogromnemu wkładowi w rozwój siatkówki, Murilo doczekał się swojej własnej podobizny (fot. FIVB)
Po prawej: Dzięki ogromnemu wkładowi w rozwój siatkówki, Murilo doczekał się swojej własnej podobizny (fot. FIVB)

Mimo ogromnej popularności, siatkarz cały czas zachowuje jedno, naturalne oblicze, wyróżniając się skromnością, spokojem oraz rzadkim opowiadaniem w mediach o swoim życiu prywatnym. - Nie jestem celebrytą i nigdy nie zamierzałem nim być. Jestem wysokiej klasy sportowcem, a te dwa style nie idą ze sobą w parze - opowiadał sam zainteresowany. - Jest człowiekiem, który pracuje z wielkim wysiłkiem i zaangażowaniem. To pełny profesjonalista, rozumiejący i popierający istotną rolę kolektywu - dodał Bernardo Rezerde. W samych superlatywach o Murilo wyrażał się także były libero Kanarkowych, Sergio Dutra Santos. - Jestem dumny mogąc powiedzieć, że Murilo jest jednym z moich świetnych przyjaciół. Widziałem, jak dorastał na boisku i poza nim. Nie można rozdzielić jego osobowości. Jest przykładem do naśladowania w obu sytuacjach - komentował.

Profesjonalizm i poziom sportowy gracza nie umknął uwadze sponsorów oraz władz FIVB. Przed startem w londyńskich Igrzyskach, siatkarz związał się kontraktem z tak znanymi firmami jak Gillette czy Samsung. Jest również jednym z wybrańców Międzynarodowej Federacji Siatkarskiej do udziału w kampanii FIVB Heroes. Dzięki temu doczekał się własnej statui, którą siatkarscy fani mieli okazję podziwiać między innymi podczas Pucharu Świata 2011 w Japonii czy też Final Six Ligi Światowej 2012 w Sofii. - Najbardziej dumny jestem z tego, że otrzymałem okazję, by stać się przedstawicielem wszystkich brazylijskich siatkarzy - wyjaśniał Murilo. Jego rodakom, marzącym o zrobieniu równie wielkiej kariery, nie pozostaje więc nic innego, jak czerpanie inspiracji od aktualnie 33-letniego siatkarza. A wzorzec postępowania nakreślony przez niego na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat jest naprawdę godzien naśladowania.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (0)