Ola Piskorska: Czy zaskoczyło cię wczorajsze zwycięstwo Iranu nad Brazylią 3:1?
Mauro Berruto: Zupełnie nie byłem zaskoczony. Zaskoczyła mnie tylko słabsza niż zwykle forma Rosji.
To była porażka z premedytacją?
- Nie siedzę w głowie Bernardo Rezende, więc nie wiem. I w ogóle mnie to nie obchodzi, choć oczywiście wszyscy możemy wyciągnąć wnioski z różnych wcześniejszych turniejów i decyzji brazylijskiego szkoleniowca. Jak ci mówiłem kiedyś, ja się w takie rzeczy nie bawię, zawsze gram, żeby wygrać. Ale też nie chciałbym odbierać zasług Iranowi, bo ten zespół gra naprawdę dobrze. Całkowicie zasłużyli na awans do Final Six i na grę w półfinale. Zresztą w ogóle uważam, że do półfinałów weszły cztery zespoły, które są aktualnie w najlepszej formie.
[ad=rectangle]
Wszyscy mówią, że obecnie to reprezentacja Włoch gra najlepiej na świecie, też tak uważasz?
- Ja chyba nie mogę tak mówić, zwłaszcza przed kluczowymi meczami (śmiech). Na pewno udało mi się osiągnąć cel, o którym mówiłem ci parę tygodni temu - żeby przyjechać do Florencji w najlepszej możliwej formie fizycznej i mentalnej. Można powiedzieć, że mamy wszystkie naboje w magazynku, pytanie czy je wystrzelimy.
Poza Kovarem.
- Niestety, poza Kovarem, odnowiła mu się stara kontuzja kolana. Bardzo nad tym ubolewam, bo grał po prostu fantastycznie, i sportowo i mentalnie był bardzo ważnym elementem mojej szóstki.
W grupowym meczu przeciwko Australii zastąpił go Filippo Lanza i zrobił to nadspodziewanie dobrze, więc chyba twoje obawy są teraz trochę mniejsze?
- Tak, jestem bardzo zadowolony z występu Filippo. Również dlatego, że mam poczucie, ze moja strategia ogrywania go w Polsce i w Iranie przyniosła efekty, z meczu na mecz grał coraz lepiej. Widać, że ogranie mu pomaga, nie sądzę, żeby tak zagrał przeciwko Australii, gdyby to był jego pierwszy mecz w tegorocznej LŚ.
W półfinale spotykacie się z Brazylią, nie obawiasz się, że te dwa ostatnie przegrane mecze z nimi zostały w głowach twoim zawodnikom?
- Zagraliśmy cztery mecze w fazie grupowej i jest między nami całkowity remis, łącznie z setami. Najpierw oni byli w słabszej formie na początku rozgrywek, a w meczach na końcu to my byliśmy, bo nasi kluczowi siatkarze wracali do gry po urlopach. Ten półfinał będzie idealnym rozstrzygnięciem, pokaże kto jest ostatecznie lepszy bez żadnego alibi i tłumaczeń (śmiech). Utniemy wszystkie komentarze, spekulacje, insynuacje, kalkulacje i inne opowieści.
Czy to jest Brazylia w najlepszej możliwej formie, tak jak wy?
- Moim zdaniem tak. Oczywiście Liga Światowa to generalnie męczący turniej, długie podróże, zmiany czasu i bardzo mało miejsca i sił na porządne trenowanie, więc te zespoły, które dochodzą do finałów nie mogą być w swojej optymalnej formie. Powiem tak: i Brazylia i my jesteśmy w najlepszej formie możliwej podczas finałów LŚ. Na pewno wszystkie drużyny będą inaczej się prezentować podczas mistrzostw świata w Polsce, po miesięcznych zgrupowaniach.
Wasza grupa była znacznie łatwiejsza niż grupa Brazylijczyków, oni stoczyli dwie ciężkie walki z trudnymi przeciwnikami, a wy - przy całym szacunku dla pokonanych - raczej dwa spacerki. To nie okaże się problemem w półfinale? Oni są bardziej zahartowani w boju w tym momencie.
- Po pierwsze nie oceniałbym naszego meczu z Amerykanami jako spacerku. Wyszli z bardzo wymagającej grupy w fazie interkontynentalnej, wspaniale zagrali ostatni decydujący mecz z Serbią. To, że nasz mecz z nim trwał trzy sety to zasługa naszej bardzo dobrej gry, a przede wszystkim piorunującej końcówki trzeciej odsłony w wykonaniu Iwana Zajcewa. A co do reszty, to ja nie wiem co jest lepsze, przechodzić do półfinału z ciężkiej grupy czy z łatwej. Jestem w stanie znaleźć wiele argumentów za oboma tezami (śmiech). Mój zespół bez dużego wysiłku spokojnie, gładko i bezproblemowo wszedł w ten turniej, grając swoją najlepszą siatkówkę, nie tracąc nawet ani seta, co na pewno dobrze robi na morale chłopców. Generalnie patrząc na moich zawodników mam poczucie, że jest z każdym meczem coraz lepiej, powoli ale nieustannie robią postępy.
Na piłkarskim mundialu wszyscy zobaczyliśmy, że będąc gospodarzem dużej imprezy masz za sobą poparcie i doping tysięcy fanów, ale z drugiej strony presję, znacznie większą niż inni. Jak to jest w waszym wypadku?
- Myślę, że w Brazylii jest w ogóle większe szaleństwo na tle wyników sportowych, zresztą nie raz słyszałem jak siatkarze brazylijscy mówili właśnie o ogromnej presji, jaką odczuwają grając we własnym kraju. Ja nie mam poczucia, że granie finałów LŚ u siebie jest jakimkolwiek obciążeniem, wręcz przeciwnie. I ja i cały zespół mamy z tego ogromną radość i satysfakcję, że po 10 latach znów gramy przed własnymi kibicami, którzy nas tak wspierają.
To na koniec powiedz mi jakie są twoje przewidywania na drugi półfinał. Zwycięstwo Iranu?
- Na pewno Iran jest faworytem, choć moim zdaniem to wcale nie będzie dla nich taki łatwy mecz, jaki wszyscy prognozują. Iran jest niewątpliwie zespołem na wysokim poziomie, kompletnym, bardzo dobrym w każdym elemencie, od obrony przez rozegranie, blok i atak aż do zagrywki. Ale brakuje im doświadczenia, a do tego staną przed historyczną szansą, bo nigdy nie grali w finale LŚ. Spodziewam się dużych nerwów z obu stron i wyrównanego, niespecjalnie ładnego meczu. Ale najważniejsze jest dla mnie, żeby mój zespół wygrał swój półfinał i zagrał w finale, a z kim to mi wszystko jedno.
z Florencji dla SportoweFakty.pl
Ola Piskorska
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!