Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - MKS Dąbrowa Górnicza 0:3 (14:25, 26:28, 22:25)
AZS Białystok: Agata Karczmarzewska-Pura, Marlena Mieszała, Katarzyna Walawender, Dominika Koczorowska, Lucie Muhlsteinova, Izabela Żebrowska, Magdalena Saad (libero) oraz Anna Manikowska, Katarina Truchanova, Joanna Szeszko.
MKS Dąbrowa Górnicza: Katarzyna Wysocka, Magdalena Sadowska, Joanna Szczurek, Ewelina Sieczka, Małgorzata Lis, Magdalena Śliwa, Krystyna Tkaczewska (libero) oraz Marzena Wilczyńska.
MVP spotkania: Magdalena Śliwa
Pojedynek białostoczanek z aspirującymi do gry o medale zawodniczkami MKS-u Dąbrowa Górnicza miał być jednym z tzw. "smaczków kolejki". Obie drużyny przed tym meczem zgromadziły na swoim koncie podobną liczbę oczek, a i ich potencjał kadrowy określany był jako porównywalny. Za siatkarkami AZS-u Białystok przemawiała własna hala, zaś głównym atutem MKS-u były udane przedsezonowe sparingi z podopiecznymi trenera Dariusza Luksa.
Już na samym początku pojedynku dało się wyczuć oznaki zdenerwowania siatkarek obu drużyn. Być może było to spowodowane obecnością kamer, gdyż konfrontację transmitował na żywo jeden ze sportowych kanałów telewizyjnych, a może po prostu każdy z teamów chciał jak najlepiej skoncentrować się przed pierwszym gwizdkiem. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że w powietrzu dało się wyczuć emocje, a licznie zgromadzeni kibice z niepokojem i jednocześnie nadzieją oczekiwali kolejnego już zwycięstwa we własnej hali.
Pierwszą piłkę w meczu na stronę przeciwniczek posłały przyjezdne. Zrobiły to jednak tak niefortunnie, że autową zagrywką oddały pierwszy punkt białostoczankom. Początek meczu zapowiadał wyrównaną walkę punkt za punkt. Było to jednak w dużej mierze spowodowane licznymi błędami w zagrywce, popełnianymi przez białostoczanki. Kiedy na tablicy wyników ukazał się wynik 5:5, siatkarki z południa Polski postanowiły włączyć "dodatkowe dopalacze" i odskoczyły swoim rywalkom na trzy oczka. W tym fragmencie gry dobrze spisywała się Ewelina Sieczka, która najpierw zaatakowała z lewego skrzydła, a następnie poszła na zagrywkę. Jej kąśliwe serwisy przyczyniły się do prowadzenia zawodniczek Waldemara Kawki na pierwszej przerwie technicznej 8:5. Od tego momentu przewaga przyjezdnych stopniowo się powiększała. Białostoczanki wciąż nie potrafiły ustabilizować swojej zagrywki. Na konferencji pomeczowej trener Luks zwrócił uwagę na ten właśnie problem, narzekając na aż czternaście błędów własnych w pierwszym secie. W szeregach Dąbrowy Górniczek raz po raz punkty zdobywały Magdalena Sadowska i Katarzyna Wysocka. Już w połowie seta można była wywnioskować, że taktyka przyjezdnych opiera się na szybującej zagrywce, które największe problemy sprawiała Katarzynie Walawender. Przy stanie 14:8 dla gości AZS poderwał się jeszcze do walki. Stan punktowy Akademiczek podreperowały nieprzyjemne dla przeciwniczek zagrywki w wykonaniu Izabeli Żebrowskiej oraz blok Walawender. Wtedy to jednak trener Kawka zdecydował się na wzięcie czasu, który poskutkował. Siatkarki z Dąbrowy Górniczej otrząsnęły się po krótkim przestoju i już nie wypuściły prowadzenia z rąk do końca partii nr 1. Obrazem tego, co pod koniec seta działo się na parkiecie, może być akcja, w której główną rolę odegrała nieoceniona rozgrywająca MKS-u. Śliwa bardzo mądrze splasowała sytuacyjną piłkę w sam narożnik boiska, czym odjęła ochotę do gry swoim przeciwniczkom. Także i później błyszczała na tle innych siatkarek, zaś błędy białostoczanek mnożyły się (12:21, 14:23). Set zakończył się fatalnym nieporozumieniem między dwiema siatkarkami ze stolicy Podlasia, które zamiast podpić oddaną za darmo piłkę, niczym zahipnotyzowane patrzyły się jedna na drugą (14:25).
Druga partia zaczęła się po myśli białostoczanek, które szybko zapomniały o słabej postawie w poprzedniej odsłonie tego meczu. Po asie serwisowym Lucie Muhlsteinovej na tablicy wyników pojawił się wynik 2:0, jednak MKS po chwili odrobił dwupunktową stratę dzięki obijającym blok atakom Wysockiej i Sadowskiej. Od tego momentu każda kolejna akcja była stanowczą odpowiedzią na zagrania rywalek. Kiedy piłka z rąk Śliwy powędrowała na środek do Wysockiej, po chwili identycznym zagraniem popisywały się siatkarki z Białegostoku. Podobnie było i z bombami z prawego ataku. Raz atakowała Sadowska, a po chwili tym samym odpowiadała jej Żebrowska. Przy stanie 8:7 siatkarki AZS-u podkręciły nieco tempo i dzięki skutecznej drugiej linii oraz kolejnym punkcie zdobytym z zagrywki przez Muhlsteinovą wyszły na prowadzenie 10:7. Jednak ich rywalki nie zamierzały wcale odpuszczać i chwilę później doprowadziły do wyrównania. W tym fragmencie gry po stronie Dąbrowy Górniczej królowały Sieczka i Wysocka. Kiedy ich oddech na swoich plecach poczuły gospodynie, natychmiast ponownie odskoczyły na 3 oczka (16:13). Podopieczne trenera Kawki nic sobie jednak nie robiły z dobrej postawy Koczorowskiej oraz Mieszały i po raz kolejny doprowadziły do remisu (17:17). Aby tradycji stało się zadość, gospodynie znów uciekły swoim rywalkom. Za sprawą serii bloków Walawender i Mieszały prowadziły nawet 24:21. Jednak w najmniej oczekiwanym i jednocześnie chyba najgorszym momencie straciły skuteczność w przyjęciu i ataku. Swoje zrobiły także bardzo dobre zagrywki Wysockiej. W konsekwencji przyjezdne odrobiły straty i wykorzystały swoją szansę na prowadzenie w meczu 2:0. Ku załamaniu zgromadzonych w hali kibiców w ostatniej akcji tejże partii zablokowały Agatę Karczmarzewską-Purę, podcinając skrzydła siatkarkom AZS-u.
Trzecia odsłona meczu była niezwykle zacięta. Mimo przegrania dwóch partii Akademiczki wciąż miały w sobie dużo waleczności i charakteru. Nic nie straciły ze swojego impetu, jakim mogły pochwalić się w połowie drugiego seta. W świetnym stylu zaczęły trzecią część meczu. Dzięki sportowej złości, która objawiała się w skutecznych blokach i zagrywkach sprawiających wiele trudności przyjmującym MKS-u, białostoczanki wyszły na prowadzenie 6:2. Jednak chwilę potem zawodniczki z Dąbrowy podkręciły tempo i w mgnieniu oka doszły swoje rywalki. Wyśmienite serwy Szczurek przyczyniły się do doprowadzenia do remisu po 6. Od tego momentu żaden z zespołów nie miał zamiaru ustąpić. Ambitna postawa siatkarek miała swój wyraz w wyniku, zaś walka punkt za punkt była bardzo miła dla oka każdego widza. W szeregach białostoczanek atak rozkładał się równomiernie na wszystkie zawodniczki, zaś wśród siatkarek z południa kraju na szczególne pochwały zasługiwały Wysocka i Sieczka, które uzyskały największe zaufanie swojej rozgrywającej. Ciosy z obu stron zadawane były bez żadnych sentymentów. W ten sposób gra toczyła się do stanu 17:17. Zaraz potem siatkarki MKS-u Dąbrowa Górnicza za sprawą wyśmienitej postawy Wysockiej objęły czteropunktowe prowadzenie (17:21). Nie pomógł tu nawet czas wzięty przez trenera Dariusza Luksa. Zdobycie kilku oczek z rzędu przez przyjezdne znacząco wpłynęło na pogorszenie nastrojów u białostoczanek, które wprawdzie zdołały jeszcze doprowadzić do remisu po 21, lecz później nie potrafiły już powstrzymać rozpędzonych przeciwniczek. Blok na Izabeli Żebrowskiej dał podopiecznym trenera Kawki piłkę meczową, zaś cały pojedynek zakończyła atakiem po palcach blokujących świetnie dysponowana Ewelina Sieczka.
Spotkanie to z pewnością obfitowało w wiele emocji, jednak w kluczowych momentach coś w grze gospodyń zacinało się i nie potrafiły one pokonać zawodniczek MKS-u. Kluczem do zwycięstwa za trzy punkty okazało się wydarcie białostoczankom wygranej w drugiej partii, co musiało odbić się na psychice Akademiczek. Grą Dąbrowy Górniczej zgrabnie dyrygowała Magdalena Śliwa, która, jak przystało na liderkę drużyny, została wybrana MVP.