Natalia Bugiel: Ostatni mecz w swojej karierze rozegrał Pan w sezonie 2012/2013. Czy już wtedy myślał Pan, aby kontynuować przygodę z siatkówką w roli szkoleniowca?
Piotr Gruszka: Na pewno już wcześniej o tym myślałem. Miałem okazję współpracować z młodzieżą podczas obozów i powoli zacząłem dojrzewać do pomysłu, aby zostać trenerem. Oczywiście nie byłem przekonany, czy to dobra decyzja. Miałem rok dystansu od siatkówki. Myślę, że to pozwoliło mi spokojnie wszystko przemyśleć i powrócić do tematu. Chciałbym przekazać innym swoją wiedzę. Jeżeli mi się uda, to nie wykluczam, że z rolą szkoleniowca chciałbym związać moją przyszłość. Nie jestem osobą, która mówi, że we wszystkim musi być najlepsza. Chciałbym przede wszystkim przekonać się, czy potrafię nauczyć innych tego, co sam potrafię. W najbliższym czasie zobaczymy, co z tego wyjdzie.
[ad=rectangle]
Oferta BBTS-u Bielsko-Biała pojawiła się w odpowiednim momencie?
- Długo zastanawiałem się nad przyjęciem tej oferty. Nie ukrywam, że ja również stawiałem pewne warunki. Chciałem, aby doszło do kilku zmian. Decyzji nie podjąłem po pierwszym telefonie z klubu, bo nie chciałem, aby była ona pochopna.
Po miesiącu pracy z zespołem jest Pan w stanie stwierdzić, czy rola szkoleniowca jest trudniejsza od tej, którą pełnił Pan do tej pory na boisku?
- Zdecydowanie trudniejsza. Jako zawodnik byłem skupiony przede wszystkim na sobie. Miałem pewne zadania do wykonania i koncentrowałem się wyłącznie na nich. Trenerzy poprawiali mnie, dawali cenne wskazówki, aby następnym razem było jeszcze lepiej. Teraz role się odwróciły. Mam czternastu chłopaków w zespole, których błędy trzeba korygować. Obecnie mnie przypada funkcja budowania dobrej atmosfery w drużynie oraz wypracowywania pewnego stylu gry, który będziemy chcieli prezentować w nowym sezonie.
[b]
Obecny skład zespołu z Bielska-Białej został skompletowany w całości według Pana uznania?[/b]
- Nie miałem wpływu na cały skład, ale jestem zadowolony. Większość chłopaków, która obecnie jest w zespole to moje wybory. Bardzo zależało mi, aby mieć niektórych zawodników pod swoimi skrzydłami. Teraz przede mną o wiele trudniejsza praca. Muszę zbudować zespół, który będzie walczył, bo to jest najistotniejsze. Czeka nas długi i trudny sezon. Wierzę, że z tą grupą uda nam się dobrze grać, a jaki wynik osiągniemy, to okaże się pod koniec sezonu.
Do tej pory na rozegraniu w bielskim zespole grał Kamil Kwasowski. W tym roku zawodnik został zgłoszony do rozgrywek jako przyjmujący. Zmiana pozycji przez tego siatkarza była Pana pomysłem?
- Wiem, że Kamil zastanawiał się nad tym już od dłuższego czasu. Ja tylko przytaknąłem, bo chłopak ma warunki do tego, aby grać na przyjęciu. Moim zdaniem, akurat na tej pozycji, jego obecność może zrobić ogromną różnicę. Cieszę się, że Kamil dobrze pracuje na każdym treningu, chce zrobić wiele rzeczy na raz. Widać, że to go kręci.
Jak podsumowałby Pan przygotowania drużyny do nowego sezonu?
- Wszystko przebiegało tak, jak sobie to założyliśmy przed ich rozpoczęciem. Nareszcie zbliża się okres, kiedy będziemy trenować w pełnym składzie. Dotarł już do nas Bartek Bućko, który rywalizował w mistrzostwach Europy juniorów. W poniedziałek dołączył również Pepe Gonzalez. Czekamy już na początek PlusLigi. Przed nami trzy ciężkie mecze wyjazdowe, ale nareszcie będzie o co grać.
Brak dwóch atakujących stanowił problem?
- Podczas treningów ich brak nie był odczuwalny. Natomiast, gdy przyszedł okres sparingowy, niestety było to trochę niewygodne. Z konieczności ktoś musiał grał w tym czasie na pozycji atakującego. Uważam jednak, że inne zespoły mają większe problemy z brakiem kadrowiczów.
[b]
We wrześniu rozegraliście szereg meczów sparingowych. Czy na ich podstawie można już wyciągnąć jakieś wnioski?[/b]
- Na pewno będę oczekiwał więcej serca i charakteru od tego zespołu, bo moim zdaniem w tym mamy jeszcze rezerwy. O tym będę chciał porozmawiać z chłopakami przed rozpoczęciem sezonu. Z asekuracyjnym podejściem do meczu będzie im bardzo trudno grać. Wydaje mi się, że właśnie te wymienione wcześniej czynniki są najważniejsze na boisku. Oczywiście należy dołożyć do tego jeszcze własne umiejętności, ale nad tym skupiamy się podczas treningów.
Kolejne powiększenie PlusLigi było dobrym pomysłem?
- Dla mojego zespołu nie stanowi to problemu, ponieważ nie rywalizujemy w żadnym z europejskich pucharów. Myślę jednak, że drużynom z czołówki będzie bardzo trudno. Pomimo, że mają szerokie składy, to będą mieli kłopoty.
Chodzi o intensywność meczów? W dwa miesiące trzeba będzie rozegrać całą pierwszą rundę spotkań.
- Owszem, będzie dużo grania. W starym systemie rywalizowało się jednak dzień po dniu i nikt nie narzekał. PlusLiga jest ligą zawodową, zawodnicy pobierają za grę pieniądze, więc muszą się dostosować. To nie jest wyłącznie ich hobby, ale także praca. Wymagania w tym sezonie są takie, a nie inne. Trzeba pracować, aby ta wielość meczów nie była odczuwalna.
Czego oczekuje Pan przed startem nowego sezonu?
- Moim celem jest awans do play-off. Myślę, że jest to realne, ale jednocześnie bardzo trudne. Chciałbym, aby każdy z zawodników miał w głowie ten cel. Na pewno nie powiem, że chcemy zająć miejsce wyższe niż w poprzednim sezonie, bo to kompletna bzdura. Uważam, że gra wśród najlepszych drużyn po sezonie zasadniczym będzie dla nas fajnym wynikiem. Nie będzie jednak o to łatwo, bowiem kilka innych drużyn marzy o tym samym. Mogę zapewnić, że będziemy walczyć.