W pojedynku z Kamerunem na boisku nie pojawiły się podstawowe siatkarki Brazylii. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, bowiem rezerwowe w pełni wykorzystały swoją szansę. Już od pierwszych akcji "odjechały" zawodniczkom z Afryki na dziewięć punktów (10:1!). Przeciwniczki grały bardzo ofiarnie, ale brakowało im doświadczenia. "Kanarki" w premierowej odsłonie oddały zaledwie 14 "oczek". Po zmianie stron Kamerun nie ustawał w dokonywaniu cudów w obronie, mimo tego inicjatywę miały Brazylijki.
W trzecim secie "Afrykańskie Lwice" grały punkt za punkt do stanu 9:8, gdy po raz pierwszy, i jak się później okazało ostatni, osiągnęły przewagę. Zawodniczki prowadzone przez José Roberto Guimarãesa już po chwili ponownie całkowicie kontrolowały przebieg spotkania i wygrały różnicą siedmiu punktów.
Warto podkreślić, że Kamerun dość dobrze grał blokiem: sześć punktów przy dziewięciu Brazylii. Najlepszą zawodniczką spotkania była Natalia Pereira (18 "oczek"), z kolei po stronie Kamerunu najskuteczniejsza była Christelle Tchoudjang (13).
Kamerun - Brazylia 0:3 (14:25, 15:25, 18:25)
Kamerun:
Nana, Mballa, Mogoung, Bassoko, Bikatal, Koulla, Etoga (libero) oraz Nyoyo, Gamkoua, Ntame, Iroume, Fawziya.
Brazylia: Pereira, Silva, Caixeta, Da Silva, Guimaraes, De Sousa Alves, Brait (libero).
[ad=rectangle]
Spotkanie rozpoczęło się od dość niespodziewanego prowadzenia Bułgarek (6:2), głównie za sprawą serwisów Emiliji Nikołowej. Reprymenda, jakiej udzielił swoim zawodniczkom Zoran Terzić podziałała, a jego zespół odrobił część strat; już wtedy widać było, że o sile ataku w swoich zespołach będą stanowić Brankica Mihajlović i Elica Wasilewa. Jednak to nie one były bohaterkami pierwszej partii, a zaledwie 17-letnia Tijana Bosković, która jeszcze tym roku została MVP juniorskich mistrzostw Europy; atakująca, zastępująca dochodzącą do pełni sprawności Jovanę Brakocević, dała swoimi udanymi akcjami sygnał do ataku dla Serbek po drugiej przerwie technicznej, co sprawiło, że nieco zaskoczone zrywem rywalek Bułgarki oddały im druga część seta niemal bez walki.
Przez długi fragment kolejnego seta wydawało się, że nic nie jest w stanie przeszkodzić mistrzyniom Europy z 2011 roku w powiększeniu prowadzenia: w pewnym momencie prowadziły aż 12:4 dzięki skutecznemu blokowi powstrzymującemu próby przeciwnika i fenomenalnej Mihajlović. Wtedy jednak w szeregach faworytek wkradł się rozprężenie, tragiczne w skutkach: Bułgarki nie dość, że zniwelowały straty, przełamując raz za razem serbski blok, okazały się lepsze w decydującym momencie. Punkt na wagę remisu zdobyła Straszimira Filipowa.
W kolejnych partiach kluczowa okazywała się postawa w okolicach dziesiątego punktu, ponieważ własne wtedy jedna lub druga drużyna zaczynała zapominać o swoich założeniach na mecz i gubić łatwe punkty; w trzecim secie ten przykry los spotkał zatrzymywane na siatce przez Milenę Rasić Bułgarki, u których już na stałe zadomowiły się na parkiecie Lora Kitipowa i Elena Kolewa, a w czwartej Serbki, których niemoc w ataku dały siatkarkom Władimira Kuzjutkina szansę na doprowadzenie do tie-breaka, z której zresztą skorzystały. W decydującym secie znów kluczowy okazał się duet Bosković-Mihajlović (26 i 31 punktów w całym meczu!), ponadto zadaniowa zmiana Brakocević na podwyższenie bloku przyniosła Serbkom cenne dwa punkty w starciu z wymagającym rywalem.
Serbia - Bułgaria 3:2 (25:19, 23:25, 25:19, 18:25, 15:12)
Serbia:
Krsmanović, Molnar, Ognjenović, Mihajlović, Rasić, Bosković, Popović (libero) oraz Vejlković, Żivković, Brakocević, Cebić (libero)
Bułgaria:
Nenowa, Rabadziewa, Żarkowa, Wasilewa, Filipowa, Nikołowa, Filipowa (libero) oraz Kitipowa, Rusewa, Kolewa