MŚ 2014 kobiet, gr. C i D: Passa Rosjanek złamana, Chinki po pięciosetowym boju pokonały Japonki

Wieczorne mecze rozgrywane w Bari i Weronie przyciągnęły na hale spore tłumy kibiców. Oglądając pięciosetowe pojedynki o fotel lidera zarówno w jednej, jak i drugiej grupie fani byli zachwyceni.

Grupa C:

Spotkanie Kazaszek z Tajkami było jednostronnym widowiskiem. Drobne Azjatki już od pierwszych piłek nie miały wiele do powiedzenia. Nie potrafiły wykorzystać swoich największych atutów, czyli umiejętności w obijaniu bloku, dynamiczności i gry kombinacyjnej. Pewna postawa i konsekwencja siatkarek Gutora Oleksandra w ruchach na boisku dawała im kolejne punkty i z chwili na chwilę przepaść punktowa dzieląca obie drużyny się powiększała. W końcówce wynik na tablicy pokazywał, że zespół ze Środkowej Azji miał do wykorzystania dziesięć piłek setowych (24:14)!
[ad=rectangle]
W drugiej partii reprezentacja Tajlandii zdołała się otrząsnąć z marazmu, jaki prezentowała w premierowej odsłonie. Ajcharaporn Kongyot swoimi zbiciami podrywała koleżanki do walki, ale pomimo wysiłków jej drużyny od stanu 18:18 zdołały zdobyć jeszcze cztery „oczka” i ponownie musiały uznać wyższość przeciwniczek. Ostatni set był powtórką pierwszego. Kazaszki szybko odskoczyły z wynikiem (11:4) i dzięki temu mogły pozwolić sobie na spokojną grę już do końca meczu. Tajki tym występem zakończyły swoją przygodę z siatkarskim mundialem.

Kazachstan - Tajlandia 3:0 (25:15, 25:22, 25:20)

Kazachstan: Mudritskaja, Issajewa, Anarkulowa, Nassedkina, Iszmicewa, Matwiejewa, Storozhenko i Fendrikowa (libero) oraz Lukomskaja.

Tajlandia: Bamrungsuk, Moksri, Luangtonglang, Bundasak, Guedpard, Kongyot, Buakaew (libero) oraz Sanitklang, Phomla. Phocharoen, Thipachot, Kaewpin.

***

Ostatnie starcie w Weronie było najbardziej wyczekiwanym meczem przez kibiców i można powiedzieć, że się nie zawiedli. Od pierwszych piłek Amerykanki starały się przełamać słabiej grające tego dnia Rosjanki. Alisha Glass korzystała z usług wszystkich swoich koleżanek posyłając piłki w różne strefy, co utrudniało blokującym wybór, do kogo skakać. Jej vis a vis rozgrywająca miała ograniczone możliwości, bo środkowe Sbornej nie mogły przebić się przez siatkę (13:10). W końcówce do głosu doszła Jekaterina Gamowa, która do spółki z Tatianą Koszeliewą ciągnęła grę swojej reprezentacji. Wojnę nerwów prowadzoną do 34. punktu wygrały jednak Amerykanki.

Dobra passa wicemistrzyń olimpijskich pozwoliła im na bawienie się grą w secie numer 2. Na zagrywce raz po raz „kąsała” swoim serwisem Jordan Larson-Burbach, która zdobyła 4 asy. W ofensywie amerykańskiej w dalszym ciągu brała udział każda siatkarka, co dawało im mnóstwo możliwości w kreowaniu gry. Kolejna partia również układała się pomyślnie dla podopiecznych Karch Kiraly'ego. Rozdawały wszystkie karty na boisku, a Rosjanki wobec problemów w ataku swojej mierzącej 202 centymetry atakującej stawały się bezsilne. Uśpiło to czujność ich rywalek, które popełniły kilka prostych błędów i chwilę później musiały bronić piłek setowych (23:24). Tym razem więcej szczęścia dopisało mistrzyniom Europy.

Czwarta odsłona była najciekawszą w całym meczu. Obie drużyny zagrały w niej bardzo dobrze, a szala zwycięstwa przechylała się raz w jedną, raz w drugą stronę. Kiedy w końcówce siatkarki Jurija Mariczewa popisały się efektownym, punktowym blokiem na Jordan Larson-Burbach, można było pomyśleć, że w Palaolimpii będzie tie-break. Amerykanki nie dopuściły jednak do tego, a atak w siatkę Tatiany Koszeliewej zakończył spotkanie.

USA - Rosja 3:1 (34:32, 25:19: 29:31, 26:24)

USA: Glass, Larson-Burbach, Murphy, Dietzen, Hill, Akinradewo, Banwarth (libero) oraz Fawcett, Thompson, Dixon.

Rosja: Zariażko, Obmoczajewa, Gamowa, Starcewa, Koszeliewa, Moroz, Kruczkowa i Małowa (libero) oraz Pasynkowa, Małych, Kosanienko, Szczerban.

Grupa D:

Spotkanie o fotel lidera grupy D było zaciętym, pełnym walki i widowiskowych akcji pojedynkiem. Chinki na początku premierowej odsłony zaczęły wywierać presję na rywalkach. Ich potężne ataki przebijały się przez obronę Japonek, które wyglądały na spięte. Powodowało to sztywność i niedokładność w ich ruchach, przez co traciły punkty (13:6). Przebudzenie w szeregach zespołu z Kraju Kwitnącej Wiśni nastąpiło za późno i dlatego straciły one seta.

W kolejnych dwóch partiach podwoiły jednak wysiłki, by przełamać własną niemoc i zagrać tak, jak oczekiwali od nich fani będący na trybunach i jak chciały tego same zawodniczki. Prowadzone w ofensywie przez Saori Kimurę starały się oprzeć naporowi rywalek i zbudować kilku „oczkowy” zapas (12:6). Wtedy to siatkarki Jenny Lang Ping miały problem z powstrzymaniem znakomicie funkcjonującej ekipy z przeciwnej strony boiska, z czym ostatecznie sobie nie poradziły. Japonkom sił wystarczyło na odniesienie zwycięstwa jeszcze w secie numer 3. Rozstrzygnęły go na swoją korzyść w grze na przewagi po niezwykłej pogoni za rywalkami, które na początku odsłony odskoczyły z wynikiem (10:5).

Był to niemal ostatni zryw do walki brązowych medalistek olimpijskich. W czwartej partii nie dały rady dogonić grających jak z nut Chinek. Na skrzydłach pokaz siły i skoczności dawały Ting Zhu oraz Chunlei Zeng. Prowadzone przez dwie liderki siatkarki z Państwa Środka nie miały problemów z wyrównaniem losów spotkania i doprowadzeniem do tie-breka. Początek piątego seta nie wskazywał na to, by mogła nastąpić w nim niespodzianka i ponowne przebudzenie Japonek. Dopiero przy stanie 12:5 na boisku zaczęły się dziać niezwykłe rzeczy. Zawodniczki Masayoshi'ego Manabe zdobyły pięć punktów z rzędu zadziwiając tym kibiców w hali w Bari, ale nie dały rady wywalczyć sobie zwycięstwa.

Japonia - Chiny 2:3 (16:25, 25:18, 27:25, 17:25, 11:15)

Japonia: Nagaoka, Kimura, Ishii, Shinnabe, Sakoda, Miyashita, Tsutsui (libero) oraz Takada, Nakamichi, Ishida, Ono, Ebata.

Chiny: Zhu, J.J. Yang, Wei, Zeng, Xu, Hui, Chen (libero) oraz F. Yang, Yuan, H. Wang.

***

Ostatni mecz grupy D był spotkaniem, w którym główną rolę grała jedna drużyna. Belgijki atakowały, broniły i dobrze zagrywały wykorzystując każde, nawet najmniejsze zawahanie przeciwniczek. W każdej partii potrafiły zbudować sobie trzy lub czteropunktowe prowadzenie i nie pozwalały go sobie odebrać. Pierwszoplanową postacią na boisku była Lise van Hecke. Atakująca zdobyła 17 "oczek" (14 atakiem, 1 blokiem i 2 zagrywką) i była prawdziwym utrapieniem dla siatkarek z Karaibów.

Portorykanki robiły co mogły, by powstrzymać napór Żółtych Tygrysów, ale być może nie włożyły w ten pojedynek tyle siły, ile by mogły, ponieważ wiedziały, że żaden wynik jaki by padł w tym starciu i tak nie dałby im awansu do kolejnej rundy. Po trzech setach rozegranych pod dyktando siatkarek Gerta Vande Broeka musiały pożegnać się z włoskim mundialem.

Belgia - Portoryko 3:0 (25:20, 25:17, 25:19)

Belgia: Bland, Dirickx, Heyrman, Leys, Van Hecke, Vandesteene, Courtois (libero) oraz Van De Vijver.

Portoryko: Rosa, Cruz, K. Ocasio, Valentin, S. Ocasio, Morales, Seilhamer (libero) oraz Velez, Mojica, Enright.

Z GRUPY C DO KOLEJNEJ RUNDY AWANSOWAŁY: STANY ZJEDNOCZONE, ROSJA, HOLANDIA, KAZACHSTAN

Z GRUPY D DO KOLEJNEJ RUNDY AWANSOWAŁY: CHINY, JAPONIA, BELGIA, AZERBEJDŻAN

Komentarze (0)