Michał Gałęzewski: Zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem w meczu z Jadarem. Myślisz, że zasłużenie?
Wojciech Winnik: Nie oceniam tego, oceniają to odpowiedni ludzie i proszę ich zapytać (śmiech). Ja nie podejmuję się odpowiedzi.
Jak oceniasz ten mecz w waszym wykonaniu?
- Głównym założeniem tego spotkania było to, aby utrzymać równy poziom gry, aby nam ona nie falowała. Poza pierwszym setem udało się to zrobić i nie było wielkich przestojów w naszej grze. Mamy jednak dużo elementów do poprawienia. Dużo błędów popełniamy w kontrataku. Mecz z Jadarem mógł się podobać publiczności. Były emocje, było fajnie, były długie wymiany. Nie możemy jednak zapominać o tym, że aby walczyć skutecznie z lepszymi zespołami potrzebujemy sporo pracy.
W poprzednich meczach słabo graliście w końcówkach setów. W meczu z Jadarem słabiej graliście w środku setów, jednak potrafiliście wyciągnąć wynik na własną korzyść.
- Brakowało nam szczęścia w końcówkach. Przegraliśmy cztery końcówki i mogliśmy mieć dużo więcej punktów. Teraz właśnie to szczęście było. Od dwóch tygodni na treningach pracujemy intensywnie nad końcówkami, rozgrywamy różnego rodzaju gry kontrolne od stanu 20:20 i to procentuje.
To dopiero wasze drugie zwycięstwo. Graliście już jednak z najsłabszymi zespołami ligi...
- Z nikim nie będzie łatwo. Może lepiej się poczujemy psychicznie, jednak pod względem sportowym bez wątpliwości nie będzie nam łatwo. Pozostałe zespoły są bardzo mocne.
Mówi się, że dużo tracicie przez brak Bruno Zanutto. Czy jak on wróci będziecie w stanie grać na równi z możnymi ligi?
- Największe pytanie jest takie jak Bruno wróci. Jeśli wróci i będzie grał to, co najlepiej potrafi, to na pewno nam pomoże, ale nie wiadomo w jakim stanie wróci, kiedy zacznie skakać, jak będzie grał. Dlatego ciężko jest ocenić jak będzie po jego powrocie.
Czy według ciebie gdański klub się mocno rozwija, jeśli chodzi o organizację?
- Myślę, że tak. Dwa lata temu ci co byli na naszych meczach widzieli w jakich warunkach graliśmy, jak graliśmy. Teraz jest znakomita oprawa spotkania, ponad dwa tysiące ludzi na sali. Odpowiedzią na to pytanie jest organizacja naszych spotkań w PLS-ie.
Miałeś wcześniej problemy w ataku. Nie demobilizowało to ciebie?
- Jeśli dostaniesz złą ocenę w szkole, to mobilizujesz się dalej. Po nieudanym ataku mam tak samo - mobilizuję się dalej. Nie zawsze mi to wychodziło, jednak proszę mi wybaczyć. Gram w najwyższej lidze pierwszy sezon i mam chyba prawo do jakichś błędów. Co prawda grałem trzy lata temu, jednak było to dawno. Nie załamuję się po nieudanych atakach, tylko staram się pomóc zespołowi jak najbardziej. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej.
W poprzednich spotkaniach często psuliście zagrywki. Czym to było spowodowane?
- Proszę zwrócić uwagę na najlepszych. Na przykład Wlazły potrafi w jednym meczu mieć 10 asów, a w innym mniej. Popełniamy błędy, jednak musimy ryzykować. Grając z zespołami, typu Bełchatów, Jastrzębie, Olsztyn musimy zagrywać mocno, bo zagrywając słabo, przy możliwościach takiego Zagumnego nie jesteśmy w stanie poradzić sobie blokiem. Nieraz płacimy za to, jednak musimy podejmować to ryzyko.
Nie brakuje wam pewności siebie i nie macie zbytniego respektu przed rywalami?
- Pewności siebie nam nie brakuje. Brakuje nam tego, abyśmy grali częściej na hali AWF-u. Ostatnio na tej sali byliśmy na meczu dwa tygodnie temu. Od tego czasu nie mieliśmy tu nawet treningu. Gramy tu jak na wyjeździe. Jeśli ktoś chce zobaczyć naszą pewność siebie, niech przyjdzie na trening na halę przy ulicy Kołobrzeskiej. Tam jesteśmy pewniejsi i skuteczniejsi.
W meczu z Jadarem grałeś z rozgrywającym Łukaszem Krukiem, wcześniej grałeś z Jakubem Bednarukiem. Z którym ci się lepiej gra?
- Dobrze się rozumiem i z Łukaszem i z Kubą. Lubię szybką grę, a jeden i drugi lubi grać szybko, więc mi to pasuje. Z Kubą gramy od początku sierpnia i myślę, że się z nim dobrze rozumiem. Jest to kwestia wykończenia. Albo coś wychodzi, albo nie. Dążymy do tego, aby wychodziło wszystko jak najlepiej.