Lider PlusLigi do spotkania z Inżynierami przystąpił bez swoich dwóch naturalnych liderów: Mariusza Wlazłego, który dostał wolne i chorego ostatnio Michała Winiarskiego. W kadrze meczowej znalazł się zaś pierwszy raz w tym sezonie Ferdinand Tille, choć intensywność jego rozgrzewki mogła sugerować, że na parkiecie pojawi się jedynie w ostateczności.
[ad=rectangle]
W pierwszych minutach starcia kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa aktualnego mistrza z nieobliczalną i piekielnie efektywną w tym sezonie młodzieżą ze stolicy sytuacja zmieniała się bardzo dynamicznie. PGE Skra rozpoczęła od prowadzenia 3:0, ale cztery kolejne akcje padły łupem przyjezdnych. Na pierwszej przerwie technicznej bełchatowianie znów mieli jednak trzy punkty zapasu. Od tego momentu gra układała im się już znacznie lepiej, a dystans dzielący oba zespoły systematycznie rósł (16:11, 22:13). Przewaga podopiecznych Miguela Falaski rozpoczynała się już w polu zagrywki, a kolejne asy serwisowe tylko osłabiały pewność siebie rywali. Z kolei skuteczne ataki gospodarzy nie pozwalały gościom na odrabianie strat, dlatego inauguracyjną odsłonę Skra wygrała pewnie 25:17.
Od początku kolejnej partii siatkarze AZS-u wzięli się ostro do pracy, co zaowocowało prowadzeniem 8:6 na pierwszym regulaminowym czasie. Remis miejscowej drużynie dał dopiero atak z przechodzącej piłki Karola Kłosa, poprzedzony trudną do przyjęcia zagrywką Nicolasa Uriartego (11:11). Zawodnicy Jakuba Bednaruka nie dawali jednak za wygraną i, mimo że chwilę później Michał Filip zepsuł atak, a zaraz potem jednego z jego kolegów blokiem zatrzymali bełchatowianie, przed decydującą fazą seta zdeterminowani i waleczni warszawiacy wyszli na prowadzenie 20:19. W końcówce do szczęścia zabrakło im niewiele, ale dwukrotnie, najpierw przy stanie 22:21, a później 24:23 dla AZS-u, fatalnie kontrataki przestrzelił Aleksander Śliwka. Skra kolej szansy przeciwnikom nie dała i za moment prowadziła już 2:0 w setach.
Podłamani goście nim otrząsnęli się po przegraniu drugiej odsłony, w kolejnej przegrywali już 1:5. Nie pomogła przerwa na żądanie Bednaruka, po której drugiego tego dnia asa dorzucił Uriarte. Wyczyn Argentyńczyka niedługo później powtórzył Kłos i goście znaleźli się w naprawdę trudnym położeniu (3:9). Energii i wiary siatkarzom z Warszawy na pewno nie brakowało, co widać było po każdym zdobytym przez nich punkcie, ale siatkarsko zdecydowanie lepsi byli tego dnia gospodarze. Siła Skry przejawiała się przede wszystkim w zagrywce i znakomitej skuteczności ataku, zwłaszcza Facundo Contego i środkowych. Mistrzowie z takimi atutami w ręku nie mieli problemu ze zdobywaniem kolejnych punktów i doprowadzeniem spotkania do szczęśliwego dla siebie końca. Dzięki sobotniemu zwycięstwu dopisali do swojego ligowego dorobku trzy kolejne i umocnili się na prowadzeniu w tabeli PlusLigi.
PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:17, 26:24, 25:16)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Lisinac, Conte, Muzaj, Kłos, Włodarczyk, Piechocki (libero) oraz Marechal, Brdjović, Wrona.
AZS Politechnika Warszawska: Lipiński, Lemański, Śliwka, Filip, Sacharewicz, Radomski, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Mordyl, Bieńkowski.
MVP spotkania: Nicolas Uriarte.
Nie potrafili zrobić Czytaj całość
zawsze mozna sie przyczepic do skarpetek czy mówic ale mlodzi się postawili,kogo to? cze Czytaj całość