Jacek Pawłowski: Jak to się stało, ze trafił pan do Bydgoszczy?
Dawid Murek: Tak naprawdę sam byłem zaskoczony, że trafiłem do Transferu. Któregoś dnia zadzwoniłem i zapytałem, czy jest możliwość trenowania z zespołem, bo jak wiemy Częstochowa i Bydgoszcz są klubami zaprzyjaźnionymi. Myślę, że dzięki temu było łatwiej się porozumieć. W zasadzie, jak już wcześniej informowałem, miałem kończyć swoją przygodę z siatkówką, ale nie na takiej zasadzie, jak to się działo przez ostatni rok w Częstochowie. W związku z tym, jeszcze bardziej się cieszę, że dano mi szansę pokazania się, ponieważ chciałbym zakończyć swoją karierę w normalny sposób, zejść z boiska jak Bóg przykazał i pożegnać się w sposób normalny z kibicami. Kto wie, może jeszcze nie wszystko skończone i przyszłość przede mną. Być może rok, dwa pogram. Moje lata wskazują na to, że jestem starszym zawodnikiem, ale w serduchu nadal pozostaję młodym graczem.
[ad=rectangle]
A jakie ma pan wrażenia z pracy pod okiem Vitala Heynena?
- Wrażenia są super. Z zespołem praktycznie się zgraliśmy, bo to już prawie końcówka drugiego tygodnia treningów. Jeśli chodzi o trenera Heynena, to jest on bardzo wymagający, o czym już chyba każdy się przekonał. Jest szkoleniowcem, który żyje siatkówką. To chyba widać, patrząc na to, jak bardzo przeżywa wszystkie spotkania. Na treningach jest zresztą podobnie, dlatego cieszę się, że trafiłem do takiego zespołu i mogę trenować przy kimś takim jak Vital Heynen. Chyba brakuje takich szkoleniowców, którzy potrafią wyegzekwować od zawodnika, aby poświęcił dwie godziny treningu na maksimum koncentracji.
Niedawno przyznał pan, że rozważa zakończenie kariery. Czy powrót do treningów spowodował zmianę zdania i zamierza pan udowodnić niektórym osobom, że popełniły błąd?
- Jeżeli dostanę szansę i dojdzie do porozumienia między mną a klubem, to z pewnością wyjdę na boisko z nastawieniem, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Przede wszystkim, aby pomóc Transferowi, bo chyba po to bym został tutaj ściągnięty. Nie ukrywam jednak, że jest we mnie także chęć udowodnienia czegoś zespołowi, w którym spędziłem bardzo dużo czasu, któremu wiele zawdzięczam. Jeżeli wyjdę na boisko, to z pewnością oddam serce za to, aby wygrać z AZS-em. Już raz Transfer dokonał tego w obecnym sezonie, przed nami rewanż, więc kto wie?
Czy to znaczy, że decyzja odnośnie podpisania kontraktu już zapadła?
- Intuicja mi podpowiada, że chyba jesteśmy blisko porozumienia z działaczami. Jak procentowo układają się szanse na podpisanie kontraktu, ciężko mi powiedzieć. Musimy się jeszcze wstrzymać dwa dni, do rozmów które mają nastąpić. Nie ukrywam, że takie będą i wtedy będzie można otwarcie powiedzieć, czy będę pomagał i zostanę w Bydgoszczy, czy do niczego nie dojdzie.
Z AZS-em Częstochowa rozstał się pan w niezbyt miłych okolicznościach. Ryszard Bosek w jednym z wywiadów stwierdził, że powodem była próba ingerowania w pracę trenera Marka Kardosa. Jak pan skomentuje tą wypowiedź?
- Odniosłem się do niej w jednym z wywiadów i nie chciałbym już do tego wracać. Obecnie żyję tym, co jest tu i teraz. Nie zamierzam kontynuować medialnej wojny z działaczami z Częstochowy.
Dość długo po odejściu z AZS-u szukał pan klubu. Nie było żadnych ofert?
- Nie było ofert z innych klubów. Siedziałem w domu i jakaś nadzieja się we mnie tliła, że może ktoś się zgłosi, niestety nic takiego nie miało miejsca. Tym bardziej więc się cieszę, że trafiłem do Bydgoszczy, gdzie dano mi szansę.
Patrząc na pańskie ogromne doświadczenie, nie był pan zdziwiony brakiem zainteresowania ze strony klubów?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Cieszę się, że obecnie mogę się bawić siatkówką w Bydgoszczy, bo jest tu fajna atmosfera, fajny klimat. Sądzę, że tak to powinno wyglądać. Obecnie nie zastanawiam się, czy ktoś jeszcze do mnie zadzwoni czy nie. Na chwilę obecną liczy się to, co jest teraz, a co przyniesie czas - zobaczymy.
Kiedy powiedział pan, że rozważa zakończenie kariery, wielu kibiców twierdziło, że tak zasłużony dla polskiej siatkówki zawodnik zasłużył na lepsze pożegnanie. Co pan myślał czytając tego typu opinie?
- To jest na pewno miłe i niesamowite, że kibice myślą w ten sposób. Gdzieś tam to serducho zostawiłem, grając przez 10-lat w AZS-ie. Szkoda tego, w jaki sposób się pożegnałem z klubem. Chciałem to uczynić nieco inaczej, ale nie wyszło. Trudno, teraz jestem w Bydgoszczy i bardzo się cieszę z faktu, że mogę trenować i grać, miejmy nadzieję, bo musimy poczekać oczywiście. W każdym razie zamierzam cieszyć się grą. Jak wspominałem, chociaż jestem starszym zawodnikiem, nadal czuję się młodo.
Wróćmy do Bydgoszczy. Jeżeli zagra pan w barwach Transferu, to najprawdopodobniej na pozycji libero.
- Zgadza się, jestem próbowany przede wszystkim na pozycji libero. Na treningach także występuję w tej roli. Myślę, że taka zdrowa rywalizacja z Tomkiem Bonisławskim wyjdzie nam na dobre. Moim zdaniem dla niego również może to być pomocne, bo jakieś doświadczenie z boiska posiadam. To może mu pomóc w przyszłości. Mam nadzieję, że będzie dane nam współpracować i będziemy partnerami, jeśli chodzi o zespół.
Z pewnością obserwuje pan grę Transferu od jakiegoś czasu. Jak pan ocenia potencjał tego zespołu?
- Oglądałem mecze i muszę przyznać, że ten zespół ma bardzo duży potencjał. Transfer ma zawodników, którzy są naprawdę mocni. Mówię tu przede wszystkim o Kubie Jaroszu i Konstantinie Cupkoviciu, na których ten atak głównie się opiera. Środkowi także są graczami wysokiej klasy. Zespół jest bardzo dobrze poukładany, ma bardzo dobrego trenera, czego chcieć więcej? Pozostaje tylko trenować i czekać na kolejne zwycięstwa.
Szkoda, że w takiej 'medialnej' atmosferze - w stosunkowo Czytaj całość