Dwa oblicza zwycięzców i pokonanych - relacja z meczu MKS Banimex Będzin - Cerrad Czarni Radom

W dwóch pierwszych setach dominowali będzinianie, co pozwalało sądzić, że odniosą oni pewny triumf. Tak się jednak nie stało, Czarni wrócili bowiem do gry, co zwieńczyli zwycięstwem po tie-breaku.

W tym artykule dowiesz się o:

Beniaminek PlusLigi przystępował do tego pojedynku w wyśmienitym nastroju, w poprzedniej kolejce pokonał bowiem PGE Skrę Bełchatów. Tamto zwycięstwo smakowało wyśmienicie, lecz z chwilą pierwszego gwizdka sędziego w głowach Tygrysów były tylko myśli o konfrontacji z radomianami.
[ad=rectangle]
Początek starcia przebiegał pod dyktando będzinian, którzy dość łatwo wypracowali sobie czteropunktową przewagę, a w każdym ich zagraniu widać było ogromną motywację, by zakończyć mecz zwycięstwem. Podopieczni Damiana Dacewicza skutecznie grali nie tylko w pierwszej akcji, ale również na kontrze. Ważnym elementem gry był blok, nie tylko ten punktowy, ale również wyblok.

Czarni nie umieli znaleźć sposobu na przełamanie przeciwników, a ich szkoleniowiec zdecydował się na dokonanie podwójnej zmiany, w wyniku której na boisku pojawili się Mikko Oivanen oraz Michał Kędzierski. Jednak nie wniosło do żadnej poprawy do postawy drużyny gości, która momentami wydawała się być nieobecna na boisku. Na parkiet wrócili podstawowy rozgrywający i atakujący, lecz przyjezdni w premierowej partii nie zdołali podnieść się z kolan.

Mimo wyrównanej gry na początku drugiego seta, Czarni zaczęli popełniać błędy, co w połączeniu z grą będzinian w bloku sprawiło, że wynik brzmiał 7:3. Trener Robert Prygiel nieustannie szukał sposobu, by zmobilizować swoich podopiecznych do lepszej gry. Natomiast będzinianie prezentowali bardzo dobrą siatkówkę, w której ważnym elementem wciąż był blok (14:8). Sądząc po grze obu drużyn, ta odsłona mogła nie potrwać zbyt długo.

Jednak Mikko Oivanen wniósł nieco ożywienia do poczynań radomian, którzy dzielnie walczyli - Wojciech Żaliński w ofiarnej obronie wpadł nawet w bandę reklamową, przewracając ją i kładąc się na stoliku przygotowanym dla dziennikarzy. W poczynaniach Czarnych pojawiła się wiara w lepszą grę i poprawienie rezultatu, zniwelowali oni straty do trzech punktów. Mimo to w drugiej partii zdołali tylko powalczyć, ale trzecią odsłonę mieli prawo rozpoczynać z nadziejami na ugranie choćby seta w tym spotkaniu.

Czarni zaliczyli udany comeback, w czym duży udział miał Mikko Oivanen
Czarni zaliczyli udany comeback, w czym duży udział miał Mikko Oivanen

Tę partię w wyjściowym składzie rozpoczął na ataku Oivannen, który prezentował się lepiej od Bartłomieja Bołądzia. Walka była wyrównana, a Czarni skutecznie podnieśli się z kolan, ponadto po dwóch asach serwisowych Żalińskiego prowadzili 12:9. Przewaga radomian wzrosła do czterech punktów, a ich gra była o wiele bardziej skuteczna niż w poprzednich setach. Szansa na odwrócenie losów odsłony pojawiła się niemal na sam koniec, przy serii zagrywek Jakuba Oczko MKS doprowadził do stanu 20:22. Do głosu ponownie doszedł blok Tygrysów, po skutecznym zagraniu Mikołaja Sarneckiego było już tylko 22:23.

Natomiast gdy Michał Żuk skończył przechodzącą piłkę, na tablicy pojawił się remis 23:23. Ostatnie akcje zapowiadały się więc bardzo emocjonująco. Jednak Czarni stłumili powstanie Tygrysów, a partię zakończył błąd przyjęcia MKS-u po zagrywce Dirka Westphala.

Set numer cztery od samego początku był niezwykle wyrównany, lecz to goście prezentowali się lepiej - wygrana w poprzedniej odsłonie dodała im wiele pewności siebie. Natomiast będzinianie gaśli z akcji na akcję, zwłaszcza gdy Czarni uzyskali przed drugą przerwą techniczną czteropunktową przewagę. Gospodarze mieli duże problemy ze skutecznością ataku, co miało duży wpływ na wynik (12:18). W niektórych akcjach Zagłębiakom brakowało pomysłu na skończenie ataku, a ta partia była ich najsłabszą w tym pojedynku.

Tie-break bywa loterią, lecz ten od początku toczył się pod dyktando Czarnych, którzy po dwóch skutecznych blokach prowadzili 7:3. Począwszy od czwartej odsłony blok był atutem radomian, lecz Tygrysy nie zapomniały jak poprawnie grać w tym elemencie i tym razem to ich dwa punktowe bloki z rzędu doprowadziły do stanu 6:7. Sprawa zwycięstwa była więc cały czas otwarta. Potem w pole zagrywki wszedł Dirk Westphal, a trudna zagrywka w połączeniu z błędami własnymi gospodarzy przechyliła szalę wygranej na stronę Cerrad Czarnych.

MKS Banimex Będzin - Cerrad Czarni Radom 2:3 (25:19, 25:21, 24:26, 20:25, 8:15)

MKS: Oczko, Sarnecki, Hunek, Gaca, Hebda, Żuk, Milczarek (libero) oraz Mierzejewski (libero), Pawliński, Kowalski, Warda.

Czarni: Kampa, Bołądź, Ratajczak, Pliński, Westphal, Żaliński, Kowalski (libero) oraz Oivanen, Kędzierski, Grzechnik.

MVP: Daniel Pliński (Cerrad Czarni Radom)

Źródło artykułu: