Marcin Olczyk: Beniaminkowie znów straszą faworytów

Podobnie jak w zeszłym sezonie, nowe zespoły w PlusLidze potrafią napsuć czołówce sporo krwi. Czy giganci nie doceniają "maluczkich"?

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Po kilku latach przerwy drugi rok z rzędu w zamkniętej teoretycznie ekstraklasie siatkarskiej mężczyzn pojawiły się dwie nowe ekipy. Analogii do poprzednich rozgrywek jest jednak znacznie więcej. Otóż, wystarczy rzut okiem na aktualną tabelę i klasyfikację końcową PlusLigi 2013/2014, by zauważyć, że obecni beniaminkowie idą niemal dokładnie śladem Cerrad Czarnych Radom i BBTS-u Bielsko-Biała. Cuprum Lubin plasuje się bowiem na 7. lokacie, czyli identycznie jak ekipa Roberta Prygla na finiszu ubiegłego sezonu, MKS Banimex Będzin zaś, biorąc przykład z debiutanckiego "osiągnięcia" bielszczan w najwyższej klasie rozgrywkowej, w tej chwili zamyka stawkę.
Oczywiście w przypadku lubinian i radomian sformułowanie "beniaminek" to termin czysto teoretyczny, ponieważ oba zespoły po awansie do PlusLigi potrafiły zebrać składy, o których część konkurencji może tylko pomarzyć. I to właśnie te kluby śmiało można określić mianem rewelacji dwóch kolejnych sezonów. Jak większość kibiców pamięta, Cerrad Czarni w minionym sezonie byli pierwszą drużyną, która pokonała (już w czwartej kolejce!) PGE Skrę Bełchatów. Zdobyli też łącznie 4 punkty na Jastrzębskim Węglu, czyli późniejszym brązowym medaliście nie tylko polskiej ligi, ale również Champions League.

Cuprum Lubin w tym sezonie najwidoczniej nie chciał być gorszy. Pierwszą mega sensację sprawił w 9. serii spotkań, ogrywając, i to na wyjeździe, niepokonany dotąd Lotos Trefl Gdańsk Andrei Anastasiego. To jednak nie koniec niespodzianek przygotowanych przez podopiecznych Gheorghe Cretu. Ostatnio, w ciągu zaledwie tygodnia Łukasz Kadziewicz i spółka najpierw wygrali w Rzeszowie z wicemistrzem Polski, by następnie w Bełchatowie poważnie postraszyć najlepszy klub w kraju, prowadząc z PGE Skrą już 2:0 w setach.

Na drugim biegunie jest MKS, ale drużyna Damiana Dacewicza to pierwszy, i na razie jedyny w tym sezonie, zespół, który pokonał aktualnego mistrza. Warto dodać, że miało to miejsce w Bełchatowie, a gospodarze zdołali wygrać tylko pierwszą partię. Wiadomo jednak, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Będzinianie w 15 meczach zgromadzili na swoim koncie 8 punktów. BBTS w 22 potyczkach minionego sezonu zebrał ich 10. Największym osiągnięciem bielszczan był jednak wtedy punkt w starciu z JW. Wydaje się więc, że kategorii pojedynczych sukcesów bełchatowski triumf MKS-u trudno będzie przebić w przyszłości jakiemukolwiek beniaminkowi.
Wyzte Kooistra był w zeszłym sezonie motorem napędowym Cerrad Czarnych Radom Wyzte Kooistra był w zeszłym sezonie motorem napędowym Cerrad Czarnych Radom
Przytaczane tu rezultaty poszczególnych spotkań pokazują, że sensacyjne wyniki nowicjuszy w elicie nie są jedynie incydentami. Ekipy, które jeszcze niedawno rywalizowały z drużynami niekiedy półamatorskimi, w starciach z faworytami mają niepowtarzalną okazję pokazać swoje walory szerszej rzeszy publiczności. Gra przeciwko medalistom ligowym i gwiazdom o międzynarodowym formacie działa na tyle motywująco, że skazywani na pożarcie zawodnicy są w stanie wznieść się na wyżyny swoich możliwości.

Dlaczego tak się dzieje? - Wiadomo, że w tych meczach z najlepszymi, co ugramy, to nasze. Tutaj nikt od nas nie wymaga nie wiadomo czego. Dla nas to na pewno trochę mniejszy ciężar psychiczny - wyjaśnia w rozmowie z naszym serwisem Grzegorz Łomacz, rozgrywający Cuprum Lubin. Beniaminkowie nie mają więc nic do stracenia i znacznie łatwiej pokazać im wtedy skrywany niekiedy głęboko potencjał. Jeśli dodać do tego fakt, że faworyci potrafią, jeśli nie lekceważyć niżej notowanych rywali, to jednak traktować mecze z nimi jako przerywnik w drodze do prawdziwego celu i posyłać do boju rezerwy, to o niespodziankę już nie trudno.

Życie po awansie do ekstraklasy, nawet przy silnym personalnie składzie, nie jest jednak usłane różami. Rewelacyjni Cerrad Czarni zanotowali w poprzednim sezonie bolesne wpadki z niżej notowanymi zespołami (Effector Kielce, BBTS). Podobnie jest obecnie z zespołem z Lubina, który uległ już Effectorowi i AZS-owi Politechnika Warszawska, a to właśnie takie spotkania w ostatecznym rozrachunku okazuję się najważniejsze i pokazuję prawdziwą wartość zespołu. - Ciężkie dla nas mecze tak naprawdę nadejdą w styczniu, kiedy będziemy mierzyć się z rywalami z Warszawy czy Radomia. Te mecze będą dla nas kluczowe - podkreśla po meczu w Bełchatowie Łomacz, któremu wtóruje kolega z zespołu Paweł Siezieniewski. - Mamy trzy punkty w bonusie (po 3:2 z Resovią i 2:3 z PGE Skrą - przyp. red.) w porównaniu z poprzednią rundą, ale teraz trzeba będzie grać z przeciwnikami, z którymi musimy te punkty zdobywać - twierdzi doświadczony przyjmujący.

Zaskakujących wyników beniaminków ostatnio nie brakowało. Mecze z ich udziałem obfitują w sporo emocji, więc o ile samo poszerzenie ligi może - z czysto eksploatacyjnego punktu widzenia - budzić wątpliwości, o tyle pojawienie się w stawce Cuprum Lubin i MKS-u Banimexu Będzin nadało PlusLidze kolorytu (nie tylko w kontekście koszulek tych drugich). Czy o nowicjuszach w elicie, którzy już w najbliższej kolejce zmierzą się odpowiednio z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovią, będzie jeszcze głośno?

Marcin Olczyk

Czy Cuprum Lubin może skończyć sezon wyżej niż w poprzednim sezonie Cerrad Czarni Radom?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×