- Na pewno chcemy wygrać, ale zdajemy sobie sprawę, że Effector gra bardzo dobrze, bo ostatnie mecze pokazują, że punkty zdobywa, więc łatwo nie będzie. Musimy po prostu zagrać swoją siatkówkę na najwyższym poziomie - powiedział przed meczem Paweł Rusek, libero Cuprumu Lubin.
[ad=rectangle]
Drużyna gospodarzy rozpoczęła spotkanie od szybkiego trzy do zera. Effector nie pozostał lubinianom dłużny i przy zagrywce Grzegorza Pająka zdobył pięć punktów z rzędu. Złą passę Miedziowych przełamał mocnym atakiem Szymon Romać. Niebawem asem serwisowym popisał się Ivan Borovnjak, doprowadzając tym samym do remisu. Po pierwszej przerwie technicznej Cuprum Lubin wypracował sobie przewagę o wysokości dwóch oczek. Choć kielecka ekipa doprowadziła z czasem do wyrównania po trzynaście, beniaminek ponownie odskoczył swoim rywalom i to on był bliżej wygranej w tym secie. Gdy team trenera Dariusza Daszkiewicza zaczął odrabiać straty, w boiskowe poczynania lubińskiego klubu wdało się dużo nerwowości. Effector Kielce mądrze wykorzystał zamieszanie w dolnośląskiej szóstce i wygrał pierwszą partię.
Po zmianie stron rozpoczęła się zacięta walka "punkt za punkt" z lekkim wskazaniem na Miedziowych. Można odnieść wrażenie, że przegrana w pierwszej odsłonie mocno podrażniła lubinian, ponieważ drużyna Gheorghe Cretu po przerwie technicznej miała na swoim koncie o cztery punkty więcej niż przeciwnik. Dobrze na swoich kolegów wpływał kapitan Łukasz Kadziewicz, który nie tylko dokładał skuteczne trafienia, ale też odpowiednio motywował i wspierał lubińskich siatkarzy.
W pewnym momencie Cuprum zaliczyło kolejny przestój, co z zimną krwią wykorzystał Effector Kielce. Niedługo po tym świetnie kiwnął Adrian Staszewski, dając swojej drużynie prowadzenie. Trzeba przyznać, że świętokrzyski zespół fantastycznie spisywał się w obronie, dzięki czemu mógł wyprowadzić kilka kontr. Dolnośląska ekipa nie dawała za wygraną i doprowadziła szybko do remisu po osiemnaście. Ostatni fragment drugiego seta należał już do drużyny Miedziowych, która postawiła cztery bloki z rzędu. Partię zakończył Łukasz Łapszyński, który zmienił niewidocznego Jeroena Trommela.
Podobnie jak w pierwszej odsłonie, drużyna Gheorghe Cretu łatwo wypracowała przewagę o wysokości trzech punktów. Proste błędy sprawiły jednak, że tablica świetlna wskazała niebawem remis. Szkoleniowiec Cuprumu Lubin natychmiast zareagował i wezwał do siebie swoich podopiecznych.
Po przerwie na żądanie byliśmy świadkiem kolejnego wyrównania. Gra zawodników Dariusza Daszkiewicza załamała się, gdy Adrian Staszewski przy remisie po siedemnaście pomylił się w ataku. W polu zagrywki zameldował się Szymon Romać, posyłając trzy świetne zagrywki. Był to bez wątpienia decydujący moment trzeciej odsłony, którą zespół miejscowych wygrał do dwudziestu.
Aby przedłużyć swoje szanse i doprowadzić do piątego seta, Effector musiał ograniczyć błędy popełniane w ataku. Kielecka drużyna zanotowała bardzo dobry początek, ale z czasem zaczęła grać nieskutecznie, na czym tylko skorzystał ich rywal. Na drugą przerwę techniczną Cuprum zszedł z czteropunktowym zapasem. Niczego to jeszcze nie przesądzało, ponieważ kielecki team pokazał w poniedziałek, że ambicją i determinacją można osiągnąć wiele. Straty kielczan tym razem nie zaczęły topnieć. Czwartą partię oraz cały mecz wygrał gospodarz spotkania, a nagrodę MVP otrzymał Ivan Borovnjak.
Cuprum Lubin - Effector Kielce 3:1 (27:29, 25:20, 25:20, 25:19)
Cuprum: Kadziewicz, Trommel, Romać, Łomacz, Paszycki, Borovnjak, Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Łapszyński, Kryś (libero).
Effector: Maćkowiak, Pająk, Buchowski, Bieniek, Staszewski, Krzysiek, Sufa (libero) oraz Janusz, Jungiewicz, Machacon.
MVP: Ivan Borovnjak (Cuprum Lubin)
Widzów: 2100