Rywalki nie wiedzą czego się po nas spodziewać - rozmowa z Sanją Popović, atakującą Budowlanych Łódź

Chorwatka, mimo słabego początku sezonu, wciąż wierzy w udany sezon w wykonaniu jej zespołu. W wywiadzie dla serwisu SportoweFakty.pl nie wyklucza zresztą pozostania w Łodzi na kolejny rok.

Marcin Olczyk: W meczu z Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza pokazałyście olbrzymią wolę walki. Skąd u was tyle determinacji, i to w meczu, który w waszej sytuacji w tabeli nic nie mógł już zmienić?

Sanja Popović: W kontekście punktów faktycznie to spotkanie nie miało wielkiego znaczenia, ale dla naszej psychiki i odpowiedniego przygotowania się do dalszej części sezonu każdy mecz jest ważny. To poniedziałkowe zwycięstwo jest da nas niezwykle istotne, bo dzięki niemu pokazałyśmy wszystkim, że jesteśmy warte znacznie więcej, niż pokazałyśmy na początku sezonu, kiedy nie tylko przegrywałyśmy, ale też traciłyśmy cenne punkty z dużo niżej notowanymi rywalami.
[ad=rectangle]
Ostatnie mecze, niezależnie od pozycji w tabeli, wzmocniły chyba waszą pewność siebie i pozwoliły dodać wiary we własne możliwości.

- Na pewno nastroiły nas one pozytywnie. Nawet porażka 0:3 w Sopocie nie była wbrew pozorom tak zdecydowana. Rywalki, poza pierwszym setem, musiały się sporo namęczyć żeby nas pokonać. Pokazałyśmy, że potrafimy grać z każdym. Chociażby z Chemikiem oba nasze mecze rozstrzygały się dopiero w tie-breaku. Myślę, że ten sezon nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać. Mamy na swoim koncie kilka małych sukcesów.

Muszę o to zapytać. Czy macie w kontraktach specjalne klauzule dotyczące premii za rozgrywanie pięciosetowych dreszczowców? Macie za sobą już 11 tie-breaków, czyli tak naprawdę pół sezonu zasadniczego!

- Nie, oczywiście, że nie (śmiech). Faktycznie jest tego sporo. Nigdy w mojej karierze nie grałam tylu małych setów w tak krótkim czasie. Na pewno nie jest to łatwa sytuacja, bo kosztuje nas to wiele sił i nerwów, ale możemy chyba mówić też o pewnych plusach takiego obrotu sprawy. Przeciwnicy, mając w głowie ile tych tie-breaków za nami, grając przeciwko Budowanym muszą robić wszystko, żeby nie doprowadzić do piątego seta. To nakłada na nich dodatkową presję, zwłaszcza że nigdy nie wiedzą czego się po nas spodziewać.

Urocza Chorwatka w meczach Budowlanych Łódź daje z siebie wszystko
Urocza Chorwatka w meczach Budowlanych Łódź daje z siebie wszystko

W lidze rozegrałyście już 89 setów. Nie czujecie się zmęczone?

- Nie. Ja akurat przyzwyczajona jestem do regularnej gry w europejskich pucharach, czyli praktycznie dwa razy w tygodniu, więc nie mam z tym problemu. Pomimo tego, że czasem dostaję w jednym spotkaniu naprawdę dużo piłek i po końcowym gwizdku czuję zmęczenie, bardzo szybko dochodzę do siebie. Myślę, że w zespole jest podobnie i nikt nie czuje nadmiernego zmęczenia. Dużo i dobrze pracujemy, również szkoleniowcy, zarówno Błażej (Krzyształowicz - przyp. red.) jak i pan Nawrocki bardzo dbają o nasze zdrowie i nie pozwalają na przykład za dużo czy czasem nawet w ogóle skakać od rana. Bardzo podoba mi się to, jak trenujemy.

Właśnie. Jak układają się pani relacje z Błażejem Krzyształowiczem? Jego młody wiek nie stanowi jakiejś bariery, przeszkody we współpracy na linii trener - zawodnik?

- Znam go bardzo dobrze od czasu gry w Muszynie, gdzie był naszym statystykiem. Śmieję się czasem, że on miał wtedy 23-24 lata i prowadził dla nas analizy wideo na temat taktyki i pokrewnych spraw, a ja bardzo się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że taki młody chłopak, facet wie tak dużo i tak doskonale rozumie siatkówkę. Jestem wielką fanką jego pracy i uważam, że ma talent do tego fachu.

Czyli znajomość z Muszyny pomogła wam znaleźć w Łodzi wspólny język?

- Tak, oczywiście. To, że został pierwszym trenerem niczego nie zmieniło. Jestem profesjonalistką i nawet gdyby moja mama została trenerem,  zaznaczę tylko, że nie ma ona nic wspólnego z siatkówką (śmiech), również dawałabym z siebie wszystko i potrafiłabym podchodzić do swojej pracy w pełni odpowiedzialnie.

Rozgrywająca Magdalena Śliwa ma do Sanji Popović pełne zaufanie
Rozgrywająca Magdalena Śliwa ma do Sanji Popović pełne zaufanie

Czy Orlen Ligi bardzo zmieniła się od czasu, gdy była pani zawodniczką Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna?

- Na pewno stała się silniejsza. Czemu? Chociażby, dlatego, że jak pamiętam, bez obrazy oczywiście dla mojego obecnego zespołu, Budowlani uznawani byli wtedy raczej za jednego z łatwiejszych rywali. W tym sezonie jesteśmy na siódmej pozycji, a za nami jest jeszcze SK bank Legionovia, która też potrafi ograć wyżej notowane zespoły. Także jest osiem drużyn, z którymi trzeba się liczyć. Wtedy była pierwsza czwórka, a na resztę tak naprawdę nie zwracało się większej uwagi. W tym sezonie polska ekstraklasa wydaje mi się bardzo silna i do tego naprawdę wyrównana.

Wam udało się niedawno pokonać Impel Wrocław. Teraz przyszło zwycięstwo z dąbrowiankami. Jakie macie oczekiwania względem play-offów? Na co liczycie?

- Myślę, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z Atomem Treflem. Spójrzmy chociażby na ostatni mecz, w którym ja zagrałam źle, ale reszta dziewczyn zaprezentowała się naprawdę dobrze. Jeśli uda nam się to zgrać, to nie ma mowy, żebyśmy przegrały 0:3. Niech ja nawet gram źle, ale nie tak źle jak ostatnio, i wtedy zdobędę kilka, może dziesięć, punktów więcej, a reszta zagra tak jak potrafi, to sopocianki będą w poważnych opałach. Ja się ich na pewno nie obawiam. Myślę nawet, że to one bardziej mogą nas się bać, bo jesteśmy siódme, więc teoretycznie powinnyśmy być prostym przeciwnikiem, ale nigdy nie wiadomo, co danego dnia możemy zagrać.

Zanim przystąpicie do fazy play-off czeka was mecz z Muszynianką w ćwierćfinale Pucharu Polski. Przykładacie dużą wagę do tych rozgrywek?

- Skupiamy się już właśnie na Pucharze Polski, dużo bardziej niż na ostatnim meczu fazy zasadniczej Orlen Ligi w Bielsku-Białej. Spotkanie z BKS-em nic już nie zmieni, ale będzie dla nas dobrym przetarciem przed wyjazdem do Muszyny, a potem ligowymi play-offami.

W rundzie rewanżowej fazy zasadniczej łodzianki mają dużo więcej powodów do radości
W rundzie rewanżowej fazy zasadniczej łodzianki mają dużo więcej powodów do radości

W czołówce tabeli jest spory ścisk. Czy uważa pani, że jest w stawce zespół, który może rzucić wyzwanie Chemikowi Police w walce o mistrzostwo Polski?

- Wszystko zależy od motywacji policzanek. Czeka je przecież Final Four Ligi Mistrzyń i wydaje mi się, że na tym są teraz najbardziej skupione. Wiem, że gdybym była w takiej sytuacji i musiała w między czasie walczyć w ligowych play-offach to jednak najwięcej energii trzymałabym na Champions League. Potem trudniej znaleźć siły i motywację, by walczyć na krajowym podwórku. Oczywiście Chemik ma bardzo mocną kadrę. Na pewno pokonać go komukolwiek będzie trudno, ale jestem pewna, że dla obrońcy tytułu pokonywanie kolejnych przeszkód w play-offach nie będzie spacerkiem.

Pani w tym sezonie, oprócz tego, zę jest oczywiście ostoją zespołu w ataku, świetnie radzi sobie również w defensywie. Skąd to się bierze? Poświęca pani dodatkowy czas na treningach grze obronnej?

- Lubię grę w defensywie i bardzo nie podoba mi się, gdy ludzie myślą, że zawodniczki atakujące, takie jak ja, wysokie dziewczyny, są w jakiś sposób ograniczone i nie potrafią być już dynamiczne i przydatne w obronie. Bardzo nie lubię stawiania sprawy w ten sposób i szufladkowania nas, czy chociażby mnie, przez pryzmat innych atakujących. W miarę możliwości zawsze staram się pracować w defensywie. Bardzo to lubię. Zresztą łatwiej jest grać w obronie gdy ma się trzydzieści lat, niż jak jest się dwudziestolatką, bo z wiekiem dużo lepiej czyta się grę i przewiduje wydarzenia na boisku. Na treningach oczywiście całym zespołem przykładamy olbrzymią wagę do postawy obronnej.

Na koniec chciałbym zapytać o przyszłość. Myśli pani już o przyszłym sezonie? Czy możliwe, że spędzi pani w Łodzi kolejny sezon?

- Nie zastanawiam się jeszcze nad tym. Zawsze dobrze myślałam o grze w waszym kraju. Ok, przyznaję, po sezonie w Muszynie miałam tak wiele możliwości, że zostać w Polsce byłoby mi bardzo ciężko, ale podoba mi się tu nie tylko gra, ale i życie, ludzie. Radzę już sobie nawet z językiem, choć na potrzeby chociażby wywiadów, tak jak teraz, łatwiej mi oczywiście porozumiewać się po angielsku. Nie mam jeszcze skonkretyzowanych planów na przyszłość. Jeśli wszystko będzie w porządku w Łodzi to mogę tu zostać, naprawdę nie widzę przeciwwskazań.

Obserwuj @OlczykMarcin

Źródło artykułu: