Grający z nożem na gardle gospodarze od początku sprawiali wrażenie mocno zdenerwowanych. Pierwszy czas Miguel Falasca wziąć musiał przy stanie 1:5, a pomyłek w ofensywie już na starcie nie ustrzegli się liderzy zespołu: Mariusz Wlazły i Facundo Conte. Mocna zagrywka Christiana Fromma znacznie utrudniła bełchatowianom odrabianie strat, a kolejne nieudane ataki argentyńskiego przyjmującego PGE Skry sprawiły, że rywale na drugiej przerwie technicznej mieli aż sześć oczek zapasu.
[ad=rectangle]
Mistrz Polski, zamiast rzucić się po wznowieniu do ataku, zaczął seryjnie popełniać błędy w niemal każdym elemencie gry, pozwalając zespołowi z Włoch wydatnie zwiększyć i tak już sporą przewagę (19:11). Poprawę, ale tylko na moment, przyniosły roszady wśród przyjmujących. Ostatecznie bełchatowianie zostali jednak rozbici 25:16, a ich postawa nie napawała optymizmem przed kolejnymi odsłonami.
Drugą część spotkania błędem rozpoczął Wlazły, ale jego zespół z minuty na minutę zdawał się odzyskiwać rezon. Zapunktował blok, Polepszyła się też skuteczność ataku. Poprawił się również kapitan PGE Skry, który przy stanie 10:9 wreszcie posłał przeciwnikom asa serwisowego. Zmorą bełchatowian niezmiennie był tylko Aleksandar Atanasijević. Dopiero przed decydującą fazą seta siatkarze mistrza Polski już pod wodzą Aleksy Brdjovicia, dzięki wygraniu ważnej kontry, wypracowali sobie cztery punkty zapasu (19:15). Gospodarze tak mozolnie wywalczonej przewagi nie zmarnowali i wygrali partię 25:22, wyrównując stan meczu na 1:1 w setach.
Trzy pierwsze akcje kolejnej odsłony padły jednak łupem Sir Safety Perugia i Falasca interweniować musiał jeszcze zanim na dobre rozpoczęła się trzecia część spotkania. Czas na żądanie opiekuna PGE Skry na niewiele się zdał, ponieważ inicjatywa w kolejnych minutach wciąż należała do przyjezdnych (8:3). Na boisku drugi raz tego dnia zameldował się w końcu wracający do zdrowia Michał Winiarski. Dobrą grą w ataku i przyjęciu, ale też mocną zagrywką próbował poderwać kolegów do walki, ale zespół długo nie reagował. Pozostali bełchatowianie postanowili wesprzeć "Winiara" dopiero przed drugą przerwą techniczną.
Skrócenie dystansu do trzech punktów (12:15) zmusiło do działania Nikolę Grbicia, ale po czasie dla niego na blok wreszcie nadział się Atanasijević. Kilka minut później były atakujący PGE Skry posłał piłkę w aut, zmniejszając przewagę swojej drużyny do minimum. Przyjezdnym zaczęły ewidentnie puszczać nerwy, czego następstwem była czerwona karta dla "Aleksa" i wyrównanie 19:19. Chwilę później kontrę wykorzystał znakomity w tym secie Michał Winiarski i Atlas Arena oszalała z radości. Bełchatowianie poczuli krew i rzucili się na oszołomionego rywala, niczym dążący za wszelką cenę do nokautu bokser. Goście próbowali się podnieść, ale mistrz Polski miał już sytuację pod pełną kontrolą.
Gasnący w oczach Atanasijević w czwartej partii szybko nadział się na kolejny blok. Chwilę później w ten sam sposób zatrzymany został na siatce Christian Fromm i goście mieli poważny problem (3:6). Zawodnicy z Perugii próbowali odrabiać straty, ale jak już im się ta sztuka udawała, to tylko na moment. Na parkiecie do końca trwał bowiem niepowtarzalny koncert niesamowicie zmotywowanych bełchatowian, którzy postanowili wykorzystać każdą oznakę słabości rywala i wyszarpać ten wymarzony, ale długo zagrożony, awans do turnieju finałowego tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Mnożące się błędny przyjezdnych i bezradność ich serbskiego lidera sprawiły, że PGE Skra pewnie wygrała decydującą partię 25:18, kwalifikując się do czwórki najlepszych siatkarskich zespołów Starego Kontynentu.
PGE Skra Bełchatów - Sir Safety Perugia 3:1 (16:25, 25:22, 25:23, 25:18)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Lisinac, Marechal, Winiarski, Kłos, Conte, Tille (libero) oraz Piechocki (libero), Winiarski, Włodarczyk, Brdjović.
Sir Safety Perugia: De Cecco, Beretta, Fromm, Atanasijevic, Buti, Vujevic, Giovi (libero) oraz Tzioumakas, Sunder, Paolucci, Barone.
Pierwszy mecz: 3:2 dla Sir Safety Perugia.
Awans: PGE Skra Bełchatów.