Zawodnik nie kryje ogromnej radości z tego faktu. Bełchatowianie po bardzo ciężkim meczu pełnym zwrotów akcji zwyciężyli w środę w Atlas Arenie z Sir Safety Perugia 3:1. Dzięki dwóm wygranym setom w pierwszym spotkaniu, awansowali do Final Four bez konieczności rozgrywania złotego seta.
[ad=rectangle]
- To jest wielkie wydarzenie dla nas jako zespołu, ale także dla każdego z osobna. Cieszymy się bardzo, że okazaliśmy się lepsi od Perugii i zagramy w turnieju finałowym, o którym tak bardzo marzyliśmy - mówił Kacper Piechocki tuż po rewanżowym spotkaniu.
Mistrzowie Polski znajdowali się w trudnej sytuacji w trzeciej partii środowego meczu. Przegrywali już różnicą siedmiu punktów (8:15), a jednak zdołali odwrócić losy tego seta i - jak się okazało później - całego spotkania. Jak tego dokonali?
- Nie patrzyliśmy na tablicę wyników, skupialiśmy się na każdej kolejnej akcji, punkt po punkcie. Zawsze trener Falasca nam to powtarzał i teraz udowodniliśmy, że to dobra metoda. Tę stratę w trzecim secie odrobiliśmy razem, całą drużyną, przede wszystkim dzięki naszemu charakterowi - tłumaczył Piechocki.
Samo spotkanie dostarczyło bardzo wielu emocji. Wsparcie od 11,5 tysiąca widzów zgromadzonych w Atlas Arenie było tak mocne, że chwilami udzielało się ono samym siatkarzom.
- Musimy podziękować publiczności, bo niosła nas niesamowicie. Sami zdawaliśmy sobie sprawę, o co walczymy, nie trzeba nas było dodatkowo motywować. Dla tych ludzi każdy chciał wygrać ten mecz za wszelką cenę, dlatego walczyliśmy o każdą piłkę - podsumował młody libero PGE Skry Bełchatów.
Bełchatowianie w półfinale Champions League zmierzą się z Asseco Resovią Rzeszów. To pierwszy taki przypadek w historii, że dwa polskie kluby znalazły się w najlepszej czwórce tych elitarnych rozgrywek. Wewnątrzpolskie starcie odbędzie się 28 marca o 20:00 w berlińskiej Max-Schmeling-Halle.