Zuzanna Efimienko: W ten sposób widać, jak bardzo jesteśmy ze sobą zżyte
O tym, jak ważna jest każda zawodniczka w kadrze PGE Atomu Trefla Sopot świadczy fakt, że Zuzanna Efimienko, która weszła na plac gry z ławki w meczu finałowym, została najlepszą blokującą turnieju.
Wydaje się, że poza blokiem, kluczowym elementem w meczu o Puchar Polski było zatrzymanie Any Bjelicy, której ataków Atomówki bardzo obawiały się przed spotkaniem. - Jeżeli zawodniczka nie wejdzie dobrze w mecz, dostanie kilka bloków, nie gra już tak pewnie. To była podstawa, aby zatrzymać zarówno Anę, jak i inne zawodniczki. W Chemiku na każdej pozycji są bardzo solidne siatkarki, więc przeciwko wszystkim jest bardzo trudno grać. Ja sama nie lubię grać przeciwko Mai Ognjenović, ponieważ to jest bardzo dobra rozgrywająca i jeśli ma piłkę przy siatce, to bardzo ciężko jest odczytać, gdzie pośle piłkę. Mówię to jako blokująca, która najwięcej musi biegać przy bloku w takich sytuacjach - tłumaczyła środkowa PGE Atomu Trefla.
Przed finałem Charlotte Leys zapowiadała, że to Chemiczki będą pod presją, bo to one mają tytuł mistrzyń Polski, to one broniły Pucharu Polski i one wygrały fazę zasadniczą. - Myślę, że one były pod presją, ale w trakcie meczu nie miały tego w głowach. To są na tyle doświadczone zawodniczki, grały już pewnie niejeden mecz pod większą presją i w niedziele po prostu wyszły i zagrały swoje. Nie można powiedzieć, że one zagrały ten finał źle. Uważam, że zaprezentowały się bardzo dobrze. Według mnie o wygranej zadecydowało to, iż to my w decydujących momentach zagrałyśmy lepiej, zdobywałyśmy więcej punktów - mówiła najlepsza blokująca turnieju finałowego o Puchar Polski.
Jednak malkontenci mogliby powiedzieć, że prawdziwa wyrównana walka pojawiła się dopiero w tie-breaku. Pozostałe partie były dość jednostronne. - W tym meczu miałyśmy tak, że albo zwieszałyśmy głowę i traciłyśmy wiarę w zdobycie tego pucharu, a za chwilę przeradzało się to w totalny entuzjazm. Chociażby ten set wygrany do 10 to było jakieś szaleństwo, że nagle potrafimy grać i czujemy, że nagle zaraz będziemy miały ten puchar. To rzeczywiście było trochę takie falowanie. Sądzę, że Chemikowi w pewnej chwili ta gra się zacięła, ale i tak najważniejszy moment w tie-breaku należał do nas. Poszła seria punktowa na naszą korzyść i wtedy chyba dziewczyny z Polic lekko już zwiesiły głowy - powiedziała zawodniczka.