Tuż po pierwszym gwizdku sędziego dało się wyczuć, że gracze ZAKSY przystąpili do boju odpowiednio zmotywowani. Ładunek emocjonalny najmocniej było widać po Dicku Kooy'u, który już na samym początku posłał dwie "bomby" z pipe'a oraz ukąsił zagrywką. Udane zagrania Holendra pozwoliły gospodarzom objąć prowadzenie 5:3, które jednak błyskawicznie stracili. Chwilę później inicjatywę przejęli goście, a stało się to w momencie, gdy w polu serwisowym stanął Emanuele Birarelli. Włoski środkowy kompletnie rozbił swoimi szybującymi zagrywkami Michała Ruciaka. Kędzierzynianie zaczęli mieć problemy z wyprowadzaniem akcji ofensywnych, co podopieczni Radostina Stojczewa skrzętnie wykorzystali, odskakując na 12:8.
[ad=rectangle]
Pomimo niekorzystnego obrotu spraw, miejscowym nie można było odmówić ambicji, przede wszystkim w obronie. Podbili oni dużo piłek, lecz nie udało im się wyprowadzić wystarczającej liczby zabójczych kontrataków. Zdecydowanym liderem w ofensywie był Kay van Dijk, który pierwszą partię zakończył z dorobkiem 7 punktów i 60-procentową skutecznością w ataku. Skuteczne zbicia Holendra pozwoliły w pewnym momencie podgonić polskiej ekipie wynik na 16:18, lecz później ponownie ze swoim szybującym serwisem do gry włączyli się środkowi Energy T.I. Diatec Trentino, Birarelli oraz Sebastian Sole, tym razem pogrążając w odbiorze Lucasa Loha. Przyjezdni odzyskali wypracowaną wcześniej przewagę i wygrali całą odsłonę 25:20. Warto wspomnieć, że ZAKSA oddała im w niej aż 12 punktów po błędach własnych!
Pomimo popełnienia ogromnej liczby pomyłek, zapał do walki po kędzierzyńskiej stronie nie opadł ani na chwilę. Pierwsze fragmenty drugiego seta nadal nie wskazywały jednak dla nich niczego dobrego. Rozegrał się bowiem, nieco schowany w poprzedniej partii, gwiazdor rywali Matej Kazijski. Bułgar stanowił opokę swojego zespołu w grze na siatce i szybko zrobiło się 8:5 dla siatkarzy z Trydentu. Zawodnicy Sebastiana Świderskiego nie ustawali jednak w wysiłkach mających na celu dogonienie rywali. Bardzo pomagała im w tym znakomita postawa van Dijka (7/9 w ataku w drugim secie). Cierpliwe granie po pewnym czasie przyniosło im bardzo wymierne owoce.
Miejscowi dopadli przeciwników tuż po drugiej przerwie technicznej, gdy na zagrywkę wszedł Kooy. Potężne uderzenia holenderskiego przyjmującego mocno utrudniły życie Massimo Colaciemu, a dodatkowo pozostali koledzy włoskiego libero również popełnili błędy w ofensywie. ZAKSA najpierw wyrównała na 18:18, zaś potem dwa razy w aut zaatakował Filippo Lanza, w siatkę trafił Kazijski. Przy stanie 24:21 sukces kędzierzynian przypieczętował efektownym "gwoździem" Kooy.
Przegrany set podziałał wyraźnie mobilizująco na gości z Włoch. Od pierwszych akcji w trzeciej partii Łukasz Żygadło postanowił urozmaicić grę poprzez posyłanie dużej ilości wystaw do Sole i Birarellego. Środkowi Trentino odwdzięczali mu się stuprocentową skutecznością w ataku, walnie przyczyniając się do wypracowania czteropunktowej przewagi dla swojej drużyny - 11:7. Pokaźną zaliczkę długo udawało im się utrzymywać, a gdy Lanza punktową zagrywką wyprowadził trydentczyków na prowadzenie 20:15 wydawało się, że losy partii są praktycznie rozstrzygnięte.
Szybko jednak okazało się, że nie do końca. Po raz kolejny doskonałą robotę w polu serwisowym wykonał Kooy, zaś jego kompani trzykrotnie znaleźli receptę na przytrzymanie blokiem Kazijskiego. Cztery akcje później kędzierzynianie przegrywali zatem już tylko 19:20. W decydujących wymianach Żygadło konsekwentnie polegał na swoich lewoskrzydłowych, a ci w najważniejszych chwilach go nie zawiedli. Bułgar w końcu się przełamał, zaś Lanza przypieczętował triumf przyjezdnych 25:23 wygraną przepychanką na siatce.
Porażka w dramatycznych okolicznościach mimo wszystko tchnęła w graczy ZAKSY dodatkowego ducha walki. Czwarta odsłona jeszcze na dobre się nie zaczęła, a oni już wygrywali 6:1. Spory udział w takim rozwoju wypadków miał Krzysztof Rejno. Młody środkowy gospodarzy poczynał sobie zupełnie bez kompleksów naprzeciw bardziej doświadczonych rywali, zagrażając zarówno w ataku, jak i w bloku. Kędzierzynianie długo utrzymywali wyraźną przewagę, ponieważ na skrzydłach ciągle mieli odejście do świetnie grających Kooy'a i van Dijka (15:11).
Przyjezdni potrafili jednak z czasem udowodnić, że mają charakter. W trudnych chwilach ciężar gry brał na swoje barki Kazijski i najczęściej czynił to z powodzeniem. To głównie dzięki niemu Trentino wyrównało najpierw na 16:16, a następnie jego trudne zagrywki omal nie zagwarantowały włoskiej ekipie zwycięstwa w całym spotkaniu. Przy stanie 24:24 z jedną z nich nie poradził sobie Paweł Zatorski , natomiast przy piłce meczowej wracającą na stronę gości piłkę przechodzącą zmarnował Lanza, nadziewając się na blok Pawła Zagumnego. Dwie akcje rozegrane od wyniku 25:25 padły już łupem ZAKSY, której wygraną zapewnił błąd w przyjęciu Kazijskiego.
Tie-break rozpoczął się po myśli włoskiego zespołu. Goście szybko odskoczyli na 3:0, ale już po chwili było 5:5, ponieważ sporo nieudanych wystaw notował rozgrywający Trentino Simone Giannelli. Wkrótce jednak przyjezdni rozpoczęli drugą ucieczkę, której głównym autorem był Lanza. Trzy udane zbicia przyjmującego dały jego ekipie prowadzenie 11:8, ale to nie okazała się wystarczająca zaliczka.
Pogoń ZAKSY wszczął znakomity serwisami van Dijk i parę chwil później było już 13:13. Ostatnie fragmenty widowiska będą natomiast długo śnić się wszystkim kibicom Trójkolorowych. Trwała w nich prawdziwa wymiana z obu stron na zasadzie "oko za oko, ząb za ząb". Po stronie kędzierzynian rewelacyjnie spisywał się imponujący "zimną krwią" Kooy. Jeden z jego ataków dał gospodarzom piłkę meczową przy stanie 17:16, ale nie udało im się jej wykorzystać. Ostatnie dwie akcje skutecznie wykończył Kazijski i to Energy T.I. Diatec Trentino jest w minimalnie lepszej sytuacji przed sobotnim rewanżem.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Energy T.I. Diatec Trentino 2:3 (20:25, 25:21, 23:25, 27:25, 17:19)
ZAKSA: Rejno, Zagumny, Gladyr, Kooy, van Dijk, Ruciak, Zatorski (libero) oraz Abdel-Aziz, Witczak, Loh
Trentino: Kazijski, Birarelli, Żygadło, Nemec, Lanza, Sole, Colaci (libero) oraz Nelli, Giannelli, Fedrizzi, Burgsthaler