Impelki w pojedynku z BKS-em Aluprof Bielsko-Biała dzielnie wspierała wrocławska publiczność. Siatkarki Tore Aleksandersena były dopingowane przez 2000 widzów, którzy stworzyli w Hali Orbita kapitalną atmosferę. - Wydaje mi się, że frekwencja była największa od początku sezonu. Naprawdę kapitalnie. Myślałyśmy, że nie będzie tylu kibiców ze względu na porę rozgrywania spotkania. Bardzo dziękujemy kibicom i liczymy, że w jeszcze większym gronie będą nas wspierać kolejnym meczu. Przy takiej publiczności i przy takim dopingu gra się sto razy lepiej - chwaliła sympatyków wrocławskiego klubu Agata Sawicka.
[ad=rectangle]
Libero Impela Wrocław podkreślała, że jej zespół świetnie spisał się w elementach, które zawiodły podczas rywalizacji w Bielsku-Białej. Wrocławianki odzyskały skuteczność w ataku, a nie do powstrzymania na skrzydłach było trio Hana Cutura - Mira Topić - Joanna Kaczor. - Zagrałyśmy bardzo dobrze blokiem, atakiem i obroną. W Bielsku-Białej przyjmowałyśmy o wiele lepiej, a nie miałyśmy takiej skuteczności w ataku. Wszystkie dziewczyny zaprezentowały się fantastycznie, ręce same składają się do oklasków. Zawalczyłyśmy w obronie, parę piłek udało się podbić. Jak się prezentuje dobrze w defensywie, to od razu nakręca się gra - zaznaczyła siatkarka Impela.
Porażka w pierwszym spotkaniu w Bielsku-Białej znacząco utrudnił wrocławiankom drogę do półfinału. Mogło się wydawać, że Impelki przystąpią do kolejnego spotkania z nożem na gardle. O atmosferę w zespole zadbał jednak prezes Jacek Grabowski, który przed meczem rozmawiał z drużyną. - Przed spotkaniem przyszedł do nas prezes Grabowski i powiedział, żebyśmy się niczym nie przejmowały. Zaznaczył, że są z nami i trzymają za nas kciuki. Miałyśmy dać z siebie wszystko, zagrać swoją najlepszą siatkówkę i się nią cieszyć - zrelacjonowała Sawicka.