Rzeszowianie w niedzielnym finale walczyli z Zenitem Kazań. W końcówkach lepsi byli Rosjanie, ale Polacy postawili się faworyzowanym rywalom. Asseco Resovia Rzeszów ostatecznie przegrała w trzech setach i wywalczyła srebrny medal, co jest i tak najlepszym wynikiem tej drużyny w historii rozgrywek Ligi Mistrzów.
[ad=rectangle]
[i]
- Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się dotrzeć do finału. Zenit był zdecydowanie lepszą drużyną w niedzielę, ale my przyjechaliśmy do Berlina i zagraliśmy dwa mecze na dobrym poziomie. To przy okazji świetny wynik dla naszego kraju, dwie ekipy zagościły w finałach[/i] - podsumował Łukasz Perłowski, pełniący obowiązki kapitana pod nieobecność Oliega Achrema.
Rzeszowianie liczyli na to, że bardziej postawią się Zenitowi. Pomimo porażki, byli bardzo szczęśliwi po zejściu z parkietu po ceremonii dekoracyjnej. - Drugie miejsce jest świetnym rezultatem, ale po samej porażce w finale mieliśmy smutny moment. Nasza droga do Berlina była trudna, szczególnie mecz z Lokomotiwem Nowosybirsk. Przegraliśmy z najlepszą drużyną w Europie i w starciu z nami serwowali naprawdę znakomicie. My zagraliśmy dobrze, ale mogliśmy zaprezentować się lepiej, szczególnie w przyjęciu - powiedział Andrzej Kowal.
Rosjanie w sobotę unikali stwierdzenia, że są w stolicy Niemiec faworytami. Nie da się jednak ukryć, że czwarta drużyna poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, miała największe szanse na końcowy sukces. - Byliśmy w bardzo trudnej sytuacji, bowiem niektórzy twierdzili, że jedziemy do Berlina po zwycięstwo i to był nasz jedyny cel. Chciałbym podziękować wszystkim fanom, którzy przyjechali na Final Four, żeby nas wspierać - podsumował Władimir Alekno.