Mróz, kukuruźniki, potężne pieniądze. Tak w Rosji robi się wielką siatkówkę

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Pisząc o "warunkach życia", oczywiście nie mamy na myśli willi, samochodu, czy dostępu do warunków socjalnych. To wszystko da się zapewnić. Chodzi o rzeczy bardziej przyziemne: ekstremalną zimę, samoloty czy podejście Rosjan do życia. Jakiś czas temu środowisko zszokował Anderson, który ogłosił przerwanie kariery z powodu depresji. Wpadł w nią w Kazaniu.

Za oknem minus pięćdziesiąt stopni

- Oj, tak, to może być problem - podkreśla Prygiel. - Miałem to szczęście, że w Surgucie mieszkałem z rodziną. Więc trzymaliśmy się razem. Jeżeli siatkarz jest sam, siedzi w grudniu w mieszkaniu, za oknem jest minus pięćdziesiąt stopni i wyjście z domu grozi odmrożeniem nosa, a na dodatek następnego dnia leci kukuruźnikiem, który pamięta czasy powojenne, ciężko sobie z tym poradzić. Wielu wpada w depresję lub alkoholizm, o które w Rosji nie jest trudno.

- Latamy różnymi samolotami, najczęściej wyglądającymi po europejsku. Jednak zdarza się co jakiś czas podróż sprzętem, który nie daje poczucia bezpieczeństwa - delikatnie mówiąc. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz kazali mi wsiąść do takiego samolotu, nie chciałem lecieć. Skończyło się potężną dawką alkoholu, na trzeźwo bym tego nie zrobił. Z tej podróży nic nie pamiętam - przyznał kiedyś Grozer.

Z drugiej strony teraz jest o wiele łatwiej. Przecież w dobie internetu można być w stałym kontakcie z najbliższymi, którzy mieszkają kilkanaście tysięcy kilometrów od Rosji. - Staramy się pomagać zawodnikom, jeżeli jest tylko kilka dni wolnego, bukujemy bilety do rodziny, organizujemy przyjazd najbliższych do Rosji, często rozmawiamy z zawodnikami, spełniając ich zachcianki - mówili mi w Berlinie działacze Zenitu Kazań.

"Na waciki"

- To prawda, ważna jest też rola menedżera, ja na przykład organizuję Leonowi dwutygodniowy pobyt na Kubie, sporo czasu spędza również w Polsce, wyjeżdża regularnie do Włoch - przyznał w rozmowie Andrzej Grzyb, agent MVP turnieju w Berlinie.

Pieniądze. Rosyjskie kluby są sponsorowane głównie przez potężne państwowe firmy. Tak naprawdę podobnie jak w Polsce: PGE, Lotos, Jastrzębski Węgiel. Z tą różnicą, że pieniądze przekazywane np. przez Gazprom na siatkówkę są kilka razy większe. - Zyski są tak ogromne, że te pieniądze to zaledwie promil, którego firmy nawet nie odczuwają - podkreślali rosyjscy dziennikarze, którzy przyjechali do Berlina na turniej Final Four.

Przekładając na język polski, dla Gazpromu budżet siatkarskiego Zenitu, to taki wydatek "na waciki". W ostatnich miesiącach słyszymy sporo o kryzysie rosyjskiej gospodarki. W siatkarskich klubach podobno nie ma paniki. Szefowie nie otrzymali ani pół sygnału, że od nowego sezonu muszą zacisnąć pasa. Dlatego już planują wielkie transfery. Co będzie oznaczało, że piąty z rzędu triumf rosyjskiego volleya w Lidze Mistrzów jest bardzo realny.

Dekoracja finalistów Ligi Mistrzów

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×