Włoski sposób na Tygrysy, czyli jak Roberto Santilli odmienił MKS Będzin

Przyszedł do klubu w trudnym momencie. Wystarczyło jednak kilka tygodni, by Roberto Santilli odmienił oblicze beniaminka. Jakie ruchy trenerskie Włocha sprawiły, że MKS skończył sezon na 11. pozycji?

Nicole Makarewicz
Nicole Makarewicz
Po sezonie zasadniczym nikt chyba się nie spodziewał, że MKS Banimex Będzin zdoła odbić się od siatkarskiego dna. Zdawało się, że zatrudnienie Roberto Santilliego nie przyniosło zamierzonych efektów. Z czasem rezultaty pracy włoskiego szkoleniowca zaczęły być widoczne. Dzięki roszadom w składzie będzinianie awansowali o trzy pozycje. Jakie były to zmiany?
Hebda jako bombardier

Pierwszą i chyba najistotniejszą decyzją podjętą przez doświadczonego szkoleniowca było przesunięcie Miłosza Hebdy na pozycję atakującego. Na początku sezonu były zawodnik AZS-u Częstochowa próbował swoich sił na przyjęciu. Na lewym skrzydle radził sobie ze zmiennym szczęściem. O ile w ofensywie drużyna z Będzina miała z niego pożytek, o tyle w defensywie Hebda radził sobie znacznie gorzej. Często przeciwnicy zagrywali właśnie na niego, a pochodzący z Nowego Sącza siatkarz zazwyczaj miał problemy z dokładnym dograniem piłki do rozgrywającego. Po zmianie pozycji Hebda się odrodził. Odciążony przyjęciem skupił się na grze przy siatce. Wygrał rywalizację o miejsce w pierwszej szóstce z Mikołajem Sarneckim i z miejsca stał się liderem zespołu. Udana druga część sezonu sprawiła, że zakontraktowaniem zawodnika podobno zainteresowany jest Lotos Trefl Gdańsk.

Starzy-nowi przyjmujący

Jedno, co trzeba oddać Santilliemu to to, że był konsekwentny. Po przeniesieniu Hebdy na atak zdecydował się na nowo stworzyć duet przyjmujących zespołu z Zagłębia. Gdy drużynę prowadził Damian Dacewicz niemal w każdym meczu na lewym skrzydle występował inny duet. Co ciekawe, w niektórych spotkaniach na przyjęciu meldował się także nominalny libero, Marcin Mierzejewski. Włoch postawił na Macieja Pawlińskiego i Michała Żuka. Tej dwójki trzymał się do końca sezonu, zawodników zmieniał tylko wtedy, kiedy ich dyspozycja znacznie odbiegała od jego oczekiwań. Takie zestawienie na przyjęciu zapewniło MKS-owi znacznie lepszy odbiór, co z kolei przełożyło się na więcej możliwości w rozegraniu.

Wiara w Wardę

Nie obyło się też bez zmian na środku siatki. W miejsce Adriana Hunka rzymianin coraz częściej zaczął stawiać na Sebastiana Wardę. Trener "przyciskał" środkowego na treningach, a ten odwdzięczał mu się dobrymi występami. - Myślę, że mamy też lepszą atmosferę w drużynie. Szczególnie chcę pogratulować Sebie (Sebastianowi Wardzie przyp. autor), który z Akademikami zagrał świetnie. Cały tydzień naciskałem na niego na treningach, a on odwdzięczył się dobrym występem. To dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Mam nadzieję, że na tym nasze zwycięstwa się nie skończą i uda nam się wygrać również w środę - mówił Santilli po meczu z Indykpolem AZS Olsztyn.

Puścić Oczko
Jednym z siatkarzy, którzy skorzystali na zmianie szkoleniowca jest Jakub Oczko Jednym z siatkarzy, którzy skorzystali na zmianie szkoleniowca jest Jakub Oczko
Tuż po rozpoczęciu sezonu 2014/2015 będzinianie nie mieli pierwszego rozgrywającego. Niektóre spotkania rozpoczynał Tomasz Kowalski, inne Jakub Oczko. Zazwyczaj trener Dacewicz rotował składem i w meczu meldowali się obaj zawodnicy odpowiedzialni za rozegranie. Sytuacja zmieniła się wraz ze zmianą szkoleniowca. Włoch obdarzył większym zaufaniem byłego siatkarza częstochowskiego AZS-u. Oczko rozpoczynał spotkania, a Kowalski wchodził na boisko pod koniec setów jako uzupełnienie podwójnej zmiany. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Współpraca rozgrywającego z atakującymi zyskała na jakości.

Zmiana treningów i mentalności

Roszady w składzie nie miałyby większego znaczenia gdyby nie zmiana sposobu pracy z graczami zarówno podczas treningów, jak i poza halą. Były trener Jastrzębskiego Węgla, by lepiej poznać swoich zawodników zaprosił ich na włoską pizzę do restauracji w Będzinie. Później nie był już tak łagodny. Na treningach postawił na cięższe ćwiczenia niż jego poprzednik. - Dopiero zaczęliśmy pracę. Za nami dopiero trzy treningi z nowym trenerem. Troszkę inaczej wygląda ten trening - powiedział po pierwszych dniach pracy z Santillim, Adrian Hunek. - Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Nie jest łatwo na treningach. Szkoleniowiec jest bardzo wymagający. Bardzo fajnie prowadzi treningi i myślę, że powoli widać na boisku jego pracę - wtórował mu nieco później Maciej Pawliński.

Włoch w wielu wypowiedziach podkreślał, że rozpoczynając pracę w MKS-ie musiał skupić się na zmianie mentalności swoich podopiecznych. - Można powiedzieć, że teraz się odrodziliśmy, zależy nam więc na tym, by w kolejnym meczu zachować świeżość i pewność siebie, bo MKS to drużyna, która nie miała pewności siebie. Teraz odnaleźliśmy ścieżkę, która wyciągnęła nas z dołka. Musimy zrobić wszystko, by na niej pozostać - komentował po wygraniu meczu z olsztynianami. - Odkąd tu pracuję jako trener zrobiliśmy duży postęp. Dla nas bardzo ważne było, by spróbować coś zmienić w naszej grze, szczególnie jeśli chodzi o technikę oraz sposób w jaki trenujemy. Nie jest to coś, co przychodzi z łatwością, ale widać, że powoli nam to się udaje i cieszymy się z tego powodu - dodał.

Co dalej?

Dobrą pracę Roberto Santilliego zauważyli działacze z Australijskiej Federacji Siatkówki. Rzymianin został zatrudniony jako selekcjoner reprezentacji Australii. W związku z tym rozpoczęły się dyskusje na temat przyszłości Włocha w klubie z Zagłębia. Sam zainteresowany podkreśla, że jeszcze nie wie czy pozostanie w Będzinie i póki co skupia się na pracy z kadrą Kangurów.

Czy Roberto Santilli powinien pozostać trenerem MKS-u Banimeksu Będzin?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×