Przed nadchodzącym sezonem PlusLigi jedynie Delecta Bydgoszcz nie postarała się o pozyskanie zagranicznego wsparcia. Bydgoszczanie do siatkarskiej ekstraklasy wrócili jednak niejako "kuchennymi drzwiami", po wycofaniu się Płomienia Sosnowiec, dlatego też ich skład budowany był z myślą o rywalizacji w I lidze, a nie w najwyższej klasie rozgrywkowej, a później naprędce uzupełniany. Pozostałe drużyny PlusLigi zakontraktowały przynajmniej jednego zagranicznego zawodnika. Często wybierali oni Polskę zachęceni dobrymi opiniami swoich klubowych/reprezentacyjnych kolegów i jak zgodnie podkreślają, po przyjeździe do naszego kraju, nie zawiedli się. I chociaż w wielu przypadkach można zastanawiać się, czy niektórzy obcokrajowcy są tańsi i przede wszystkim lepsi od ich polskich odpowiedników, to nie sposób nie zauważyć kilku prawdziwych siatkarskich gwiazd, które występują w tym roku na naszych parkietach.
Legenda serbskiej siatkówki w Rzeszowie
Działacze Resovii pozazdrościli Skrze Bełchatów i Jastrzębskiemu Węglowi i również postanowili sprowadzić do Rzeszowa szkoleniowca światowej klasy. Zdecydowano się na Chorwata (a nie, jak się powszechnie sądzi, Serba) Ljubomira Travicę, który w walce o posadę trenera rzeszowskiego zespołu pokonał m.in. Władimira Kondrę oraz włoskich szkoleniowców. Travica przez wiele lat pracował we Włoszech, ostatnio wprowadził Tonno Callipo Vibo Valentia do Serie A. Wcześniej prowadził m.in. z reprezentację Serbii i Czarnogóry, z którą zdobył czwarte miejsce na IO w Atenach i brąz Mistrzostw Europy w 2005 r.
- Nie spodziewałem się takich problemów i tylu problemów - przyznał się Travica w listopadzie, po kilku miesiącach pracy w Rzeszowie. I rzeczywiście Resovia jak do tej pory częściej zawodziła, niż sprawiała radość swoim kibicom, odpadając m.in. z Pucharu Challenge po kompromitującej porażce z drużyną z Białorusi, również w lidze spisywała się poniżej oczekiwań. Pod koniec roku wydaje się jednak, że zapewnienia szkoleniowca o ciężkiej pracy i budowaniu formy na najważniejsze spotkania sezonu wreszcie zaczynają przynosić efekty, a rzeszowski zespół wreszcie spisuje się lepiej. Na ocenę pracy Travicy przyjdzie jednak czas dopiero pod koniec sezonu.
Jeszcze wcześniej, bo już w kwietniu działacze Asseco Resovii zdecydowali się na zakontraktowanie 22-letniego fińskiego atakującego Mikko Oivanena. Oivanen grał we wszystkich grupach wiekowych reprezentacji Finlandii, w 2005 r. został wybrany najlepszym atakującym Ligi Europejskiej. Siatkarz, który poprzednio występował w lidze tureckiej podpisał z rzeszowską drużyną 3-letni kontrakt. - Nie spodziewałem się, że wokół mojego przejścia do polskiej ligi będzie tyle szumu - mówił podczas swojej pierwszej wizyty w Rzeszowie sympatyczny Fin, który chociaż o miejsce na boisku musi rywalizować z Pawłem Papke, częściej niż Polak jest desygnowany do gry przez Ljubo Travicę. Jak na razie najbardziej udany dla Oivanena był mecz z Jastrzębskim Węglem, wygrany przez Asseco Resovię 3:1. - Czekałem na taki występ już od dłuższego czasu. W końcu zaprezentowałem się z dobrej strony - cieszył się zawodnik po spotkaniu. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że w tym sezonie Oivanen, podobnie jak cała drużyna Resovii, na razie częściej zawodzi niż sprawia swoim kibicom powody do radości.
Fińskie wsparcie Olsztyna
Mikko Oivanen to nie jedyny Fin, który przed tym sezonem zasilił PlusLigę. Na grę w Olsztynie zdecydował się jego reprezentacyjny kolega Olli Kunnari, który wcześniej przez dwa sezony występował w barwach francuskiego AS Cannes. - Dobry technicznie zawodnik. Jest bardzo inteligentny i do tego jest jednym z kluczowych w mojej reprezentacji - chwalił Kunnariego trener fińskiej reprezentacji Mauro Berruto. Nie ulega wątpliwości, że Kunnari jest również jednym z filarów AZS UWM Olsztyn, w tym sezonie zagrał we wszystkich ligowych spotkaniach olsztyńskich akademików, w wielu z nich prezentując się naprawdę znakomicie (trzykrotnie został wyróżniony tytułem MVP). Chociaż w olsztyńskiej ekipie Kunnari jest jedynym obcokrajowcem, w Polsce czuje się świetnie. - Olsztyn to bardzo zgrana drużyna, koledzy są życzliwi, więc nie czuję się wyalienowany. Oprócz mnie w Polsce występuje też dwóch innych Finów więc w razie czego, zawsze mam do kogo zadzwonić - mówił fiński siatkarz w rozmowie z portalem plusliga.pl
Hiszpańska gwiazda w Bełchatowia
Liczną kolonię obcokrajowców w Bełchatowie zasilił przed tym sezonem uważany za jednego z najlepszych rozgrywających świata Miguel Angel Falasca. To właśnie pod jego wodzą reprezentacja Hiszpanii wywalczyła w 2007 r. sensacyjny tytuł mistrzów Europy. Starszy z braci Falasców wcześniej przed pięć lat reprezentował barwy Portolu Majorka, który w 2007 r. wyeliminował bełchatowską Skrę w rozgrywek Ligi Mistrzów (w hiszpańskim zespole występował też Stephane Antiga, który również, rok wcześniej, przeszedł do bełchatowskiej drużyny). - Zadzwoniłem do Stephane’a Antigi i wypytałem się o szczegóły. Powiedział, żebym nie zastanawiał się długo - relacjonował Falasca siatkarz w rozmowie z Polsatem Sport kulisy swojego przejścia do Skry. Hiszpan jest zachwycony organizacją klubu z Bełchatowa. - Pod tym względem to najbardziej profesjonalny klub w jakim grałem. Tutaj muszę myśleć tylko o grze w siatkówkę - podkreślał w wywiadach.
Pod względem sportowym było mniej kolorowo, a na Falasce, zwłaszcza w początkowej fazie sezonu, spadła fala krytyki. - Musimy popracować na treningach nad zgraniem. Nie wygląda ono bowiem tak, jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Miguel też musi dopasować się do każdego z zawodników - bronił kolegę z drużyny Dawid Murek. Tego zgrania w bełchatowskim zespole brakuje nadal, na pocieszenie można jednak dodać, że Falasca jest najlepszym zagrywającym i najlepiej blokującym wśród wszystkich rozgrywających PlusLigi.
Mistrz Włoch w częstochowskiej drużynie
Pomimo problemów finansowych również działacze z Częstochowy zdecydowali się na zagraniczne posiłki, kontraktując Bułgara Smilena Mljakowa. Mljakow trafił do Częstochowy z zespołu mistrza Włoch, Itasu Diatec Trentino, gdzie występował między innymi z Michałem Winiarskim i Jakubem Bednarukiem. O podpisaniu przez zawodnika kontraktu zdecydowały więc, obok korzystnych warunków finansowych i możliwości gry w Lidze Mistrzów, również pozytywne opinie o Polsce, jakie usłyszał od swoich klubowych kolegów. O Mlajkowie szybko zrobiło się głośno, niemniej jednak nie za sprawą świetnej gry, ale z powodu wywiadu, jakiego siatkarz udzielił jednej z bułgarskich gazet, krytykując dość ostro zarówno ligę polską, jak i kolegów z drużyny. Wezwany „na dywanik” do Ryszarda Boska Mljakow tłumaczył się, że jego słowa zostały przekręcone, jednak i tak nie uniknął reprymendy. Po początkowym zamieszaniu Bułgar wziął się jednak ostro do pracy, a efekty tego mogliśmy podziwiać m.in. w wygranych przez AZS spotkaniach Ligi Mistrzów z CSKA Sofia, gdzie zawodnik rozpoczynał swoją siatkarską karierę (Mljakow zdobył w dwóch meczach w sumie 45 punktów). Świetne występy na arenie europejskiej sprawiły, że siatkarzem, który wcześniej nie znalazł uznania w oczach Martina Stojewa, zainteresował się nowy szkoleniowiec reprezentacji Bułgarii Silvano Prandi. Na razie Mlajkow znalazł się w szerokim gronie 31 zawodników, których włoski szkoleniowiec chciałby widzieć w prowadzonej przez siebie kadrze
Z Knack Randstad do Jastrzębskiego Węgla
Po dość spokojnym początku okresy transferowego działacze Jastrzębskiego Węgla w maju podpisali kontakty z dwoma zawodnikami belgijskiego Knack Randstad Roeselare - Nico Freriksem i Benjaminem Hardy. Po ubiegłym sezonie, kiedy Jastrzębie zajęło w lidze dopiero 4. lokatę, a Nikolaj Iwanow grał nierówno, pojawiła się konieczność sprowadzenia do zespołu rozgrywającego najwyższej klasy. Na liście życzeń Jastrzębskiego Węgla byli między innymi Francuz Pierre Pujol z Sisleya Treviso oraz Brazylijczyk Rafael Redwitz występujący w Paris Volley. Ostatecznie wybór padł na 26-letniego leworęcznego siatkarza, podstawowego rozgrywającego reprezentacji Holandii.. Freriks dołączył tym samym do szerokiego grona zagranicznych rozgrywających w PlusLidze - w Skrze występuje Miguel Angel Falasca, w Resovii Ivan Ilić, w ZAKSIE Michał Masny, w Politechnice Warszawskiej Wiktor Położewicz, a od niedawna w Jadarze Maikel Salas Moreno. Siatkarz znany jest z tego, że świetnie radzi sobie również na zagrywce i w bloku. I chociaż z Polski ma znacznie dalej do rodzinnej Holandii niż z Belgii, nie żałuje przenosin do PlusLigi. Jak przyznaje w wywiadach, w Polsce czuje się bowiem znakomicie i - jako relatywnie młody zawodnik - ma tutaj możliwości rozwoju.
Za Freriksem do Jastrzębskiego Węgla z Belgii przeniósł się również przyjmujący Benjamin Hardy, kolega z reprezentacji Australii innego jastrzębskiego siatkarza - Igora Yudina. Jak sam przyznawał, po czterech latach gry w Belgii popadł już w monotonię i potrzebował zmiany otoczenia, a Polska, gdzie siatkówka cieszy się ogromną popularnością, wydawała się idealnym kierunkiem. Jak wszyscy zawodnicy Jastrzębskiego Węgla Hardy mieszka w Żorach i czuje się tutaj znakomicie. - Uwielbiam małe miasteczka. Jest tutaj niezwykle przyjazny klimat, dużo zieleni i kawiarenek na otwartym powietrzu, które ja osobiście bardzo preferuję. Czuję się prawie jak u siebie w domu - potwierdzał.
Największym hitem transferowym Jastrzębskiego Węgla i jednym z głośniejszych transferów PlusLigi było jednak pozyskanie Francuza Guillaume Samica, który wcześniej przez wiele lat reprezentował barwy włoskich klubów. Samica otrzymał również propozycję gry z AZS Olsztyn i AZS Częstochowa, ale ostatecznie zdecydował się na występy na Śląsku. Dla siatkarza decyzja o przeprowadzce do Polski nie była łatwa, zwłaszcza, że ponownie musiał przystać na rozłąkę ze swoją dziewczyną - chorwacką siatkarką Martiną Miletic (miała ona grać w jednej z polskich drużyn, ale bliskie realizacji plany pokrzyżowała poważna kontuzja barku, jakiej doznała). - Zaczynam jednak nowy rozdział w życiu i muszę szybko przystosować się do obecnych warunków. Najważniejsze w tym momencie, by szybko wrócić do wysokiej kondycji psychicznej i fizycznej. Wtedy wszystko będzie jak trzeba - mówił po przyjeździe do naszego kraju. W Polsce zaaklimatyzował się jednak szybko i obecnie jest jedną z najjaśniejszych postaci w drużynie ze Śląska. Dla rywali największym zmartwieniem są ekwilibrystyczne ataki świetnie wyszkolonego technicznie francuskiego przyjmującego, który prezentuje w tym aspekcie szeroki wachlarz możliwości, uwzględniający m.in. kiwkę oburącz.
Największa gwiazda Trefla wciąż pauzuje
Aż trzech zagranicznych zawodników zasiliło w tym sezonie drużynę beniaminka PlusLigi - Trefla Gdańsk. Z włoskiego Andreoli Latina do Gdańska przeszedł Brazylijczyk Bruno Zanutto (Trefl zainteresowany był również innym siatkarzem z Brazylii - rozgrywającym Rafaelem Redwitzem, o którego pozyskanie zabiegał również Jastrzębski Węgiel). Niestety, w tym sezonie nie mogliśmy się jeszcze przekonać o umiejętnościach brazylijskiego przyjmującego, który miesiąc przed startem ligi doznał poważnej kontuzji więzadła stanu kolanowego i na boisko wróci dopiero w styczniu.
Dwuletni kontrakt z Treflem zdecydował się podpisać Bojan Janić, reprezentant Serbii, który ma w swoim dorobku m.in. dwa brązowe medale Mistrzostw Europy z 2005 i 2007 r. Duży wpływ na decyzję Janica o grze w Polsce miały opinie jego serbskich kolegów grających w Asseco Resovii - Ivana Ilica i Aleksandra Mitrovica. - Od nich sporo się dowiedziałem o polskiej lidze i były to wyłącznie pochlebne opinie. Komplementowali poziom i organizację rozgrywek - podkreślał zawodnik, który większą część swojej siatkarskiej kariery spędził w lidze włoskiej.- Na razie jest mi strasznie zimno - mówił pytany o swoje pierwsze wrażenia z pobytu w Polsce, w naszym kraju czuje się jednak znakomicie. Na każdym kroku spotyka się z dużą życzliwością, a Polacy są mu znacznie bliżej mentalnie niż na przykład Włosi.
Dlatego też kiedy do Gwardii Wrocław odszedł Wojciech Szczurkowski Janić nie wahał się, by zarekomendować grę w Polsce swojemu wieloletniemu przyjacielowi, podstawowemu libero reprezentacji Serbii - Marko Samardzicowi, który w październiku podpisał z Treflem roczny kontakt. Niestety również i ten siatkarz dołączył ostatnio do szerokiego grona kontuzjowanych gdańskich zawodników. W połowie grudnia doznał urazu pachwiny i według najnowszych rokowań treningi będzie mógł wznowić dopiero pod koniec stycznia. Pomimo tego, że kontakty dla zagranicznych gwiazd pochłaniają lwią część budżetu Trefla, gdańska drużyna nie może w pełni wykorzystać potencjału, jaki miałaby, gdyby siatkarze byli w pełni sił. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w nowym roku wszystko wreszcie się ustabilizuje, a grający w pełnym składzie Trefl wreszcie pokaże, na co go stać.
Wschodnie wsparcie Politechniki
Na wschodni kierunek transferów postawili działacze J.W. Construction Osram AZS Politechniki Warszawskiej, pozyskując dwóch mało znanych siatkarzy z Ukrainy: 25-letniego przyjmującego Sergeja Kapelusa oraz o rok młodszego środkowego Jurij Gladyra. Kapelus do stolicy Polski trafił za sprawą rekomendacji innego Ukraińca występującego w barwach Politechniki Wiktora Położewicza (siatkarze znali się wcześniej z występów w Krymsodzie Krasnoperekopsku). Zawodnik miał wzmocnić warszawską drużynę już w zeszłym sezonie, jeszcze kiedy szkoleniowcem był Edward Skorek, jednak wtedy miał jeszcze ważny kontakt ze swoim klubem. W tym roku już nie stało na przeszkodzie jego transferu do zespołu warszawskich akademików. Kapelus od początku sezonu może liczyć na miejsce w wyjściowej szóstce drużyny Politechniki. Chociaż nieco zawodzi na przyjęciu, bardzo dobrze prezentuje się w ataku, niemal każde ze spotkań kończąc z dwucyfrowym dorobkiem punktowym.
Z Lokomotiwa Kijów, który to zespół będzie rywalem Jastrzębskiego Węgla w 1/8 finału Challenge Cup, do Warszawy trafił z kolei Gladyr, który jest prawdziwym objawieniem tego sezonu i jednym z najlepszych środkowych w lidze. - Jurij jest naszą tajną bronią - chwalił przed sezonem swojego podopiecznego Krzysztof Kowalczyk i nie mylił się. Gladyr zdobył w tym sezonie już ponad 100 punktów, co sprawia, że jest najlepiej punktującym środkowym w PlusLidze. Skuteczny na ataku, jest bardzo czujny w bloku, a jego mocną stroną jest również zagrywka.
Kubańczycy w Radomiu, Kanadyjczyk w Kędzierzynie-Koźle
Wobec słabej postawy w dotychczas rozegranych spotkaniach, radomscy działacze pozwolili w październiku na wydłużenie ławki Jadaru, a na Mazowsze ściągnięty dwóch Kubańczyków - Siriniasa Mendez Hernandez oraz Maikela Salas Moreno. Już na początku nie obyło się bez dużych problemów, Hernandez, który przyleciał ze Stanów Zjednoczonych został bowiem zatrzymany na lotnisku Okęcie z powodu braku ważnej wizy. Groziła mu nawet deportacja na Kubę, z której uciekł kilka lat wcześniej, podobnie jak wielu jego rodaków - siatkarzy. Ostatecznie, dzięki mediacjom, zawodnik dostał zgodę na dwutygodniowy pobyt w Polsce, w czasie którego jego menadżer dostarczył wszystkie potrzebne dokumenty. O ile mieszkający wcześniej w USA Sirinias Mendez Hernandez nie ma najmniejszych problemów z porozumiewaniem się z kolegami z drużyny, o tyle na dużą barierę komunikacyjną natrafił drugi z Kubańczyków, który posługuje się wyłącznie włoskim i hiszpańskim. Jak na razie zawodnicy nie zyskali jednak uznania w oczach Mirosława Zawieracza, a ostatnio Jana Sucha i w ostatnich spotkaniach na boisku pojawiali się jedynie na chwilę.
Kiedy w kwietniu do Rzeszowa na turniej finałowy Challenge Cup przyjechał Lokomotiw Izumrud Jekaterinburg, przyjmujący rosyjskiego drużyny, Kanadyjczyk Terence Martin podkreślał, że bardzo wiele słyszał o lidze polskiej (m.in. od Sebastiana Świderskiego, z którym występował w Perugii) i chciałby spróbować swoich sił w naszym kraju. Jego życzenie ziściło się już kilka miesięcy później, kiedy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zaproponowała mu roczny kontakt (wcześniej zespół ten pozyskał innego Kanadyjczyka - Dana Lewisa ze Skry Bełchatów, Lewis w tym sezonie jeszcze jednak nie grał, z powodu rehabilitacji, jaką przechodzi). Co ciekawe Matrin miał już podpisany roczny kontakt w lidze tureckiej, jednak z powodów finansowych musiał szukać innego pracodawcy. Kanadyjski siatkarz jak na razie na przyjęciu prezentuje się słabo, znacznie lepiej radzi sobie za to na ataku.
* wykorzystane wypowiedzi (przy których nie podano innego źródła) pochodzą z rozmów z zawodnikami przeprowadzonych przez dziennikarzy portalu SportoweFakty.pl