Gdy pod koniec sierpnia włodarze Cuprum Lubin ogłosili swój ostatni transfer przed startem sezonu 2014/2015, wielu zastanawiało się, co nowo pozyskany siatkarz może wnieść do ekipy z Dolnego Śląska. Graczem, który zamknął wówczas kadrę lubinian na kilka kolejnych miesięcy, był nikt inny jak Dmytro Paszycki. Tuż po jego przyjściu powszechnie wiadomo było jedynie tyle, że w poprzednich trzech latach reprezentował barwy francuskiego AS Cannes, a swoją profesjonalną karierę siatkarską rozpoczynał w Estonii. Jego notowania nieco podnosił fakt, że w 2013 roku został wybrany najlepszym środkowym Ligue A. Zanim jednak do tego doszło, 27-letni zawodnik zasmakował życia w wielu innych krajach.
[ad=rectangle]
Paszycki przyszedł na świat 29 listopada 1987 roku w Kijowie. W ojczyźnie nie przebywał jednak zbyt długo, ponieważ w wieku zaledwie 4 lat wyemigrował wraz z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Jego nowym miejscem zamieszkania zostało miasto Madison, położone w stanie Wisconsin (północna część USA, nieopodal Wielkich Jezior Północnoamerykańskich). - Wyjechaliśmy z rodzinnego kraju, ponieważ ojciec dostał pracę za oceanem. W Stanach Zjednoczonych ukończyłem pierwszą oraz drugą klasę szkoły podstawowej. Jako 8-latek wróciłem z mamą do Kijowa, natomiast ojciec dłużej pozostał w USA - wyjaśnił ukraiński siatkarz.
Niedługo później los rozdzielił także Dmytro z matką, która była zawodową siatkarką. Kiedy występowała za granicą, w Słowenii i Szwajcarii, syn po raz drugi opuścił ojczystą ziemię. - Wyjechałem do moich dziadków na Łotwę, konkretnie do Rygi. Tam uczęszczałem do szkoły, a także rozpocząłem swoją przygodę z siatkówką i nauczyłem się podstaw tego sportu. Uczestniczyłem również w rozgrywkach juniorskich - opowiedział Paszycki. Pierwsze sukcesy w kategorii seniorskiej zaczął odnosić w latach 2009-2011. W tym czasie, kolejno, po roku występował w estońskich klubach Parnu VK i Selverze Tallinn, z którymi zdobył wszystkie możliwe trofea - Puchar i mistrzostwo Estonii w 2010 roku oraz Schenker League (rozgrywki o mistrzostwo krajów bałtyckich) w 2011. - Liga estońska stoi na dobrym poziomie. Była ona najlepszym miejscem na start mojej kariery. Estonia stała się częścią mojego życia. Każdego lata odwiedzam tam moich przyjaciół i przebywam przez parę tygodni. Po tym, jak wygrałem w tym kraju już wszystko, nadeszła jednak pora na poczynienie dalszych postępów i liga francuska była ku temu idealnym miejscem - wytłumaczył Ukrainiec.
Swoje kroki skierował ku południowemu wybrzeżu Francji, konkretnie do Cannes. Z tamtejszym zespołem nie osiągnął niczego wielkiego, lecz indywidualnie zdążył się w ciągu trzech spędzonych tam lat pokazać z niezłej strony. Poza wspomnianym tytułem najlepszego środkowego Ligue A w 2013 roku, we wcześniejszych rozgrywkach zajął 3. miejsce w rankingu najskuteczniejszej blokujących (79 punktów w 25 meczach). - Pobyt w Cannes mocno zmienił mnie zarówno jako sportowca, jak i zwykłego człowieka. Mam stamtąd znakomite wspomnienia. To wspaniały kraj, a w szczególności riwiera, na której mieszkałem. Dostałem okazję, by ułożyć sobie życie, ale nie zrealizowałbym tam swoich celów pod kątem sportowym. Poziom Ligue A nie był tak wysoki jak chciałem osiągnąć. Siatkówka nie jest we Francji szczególnie popularna. Znajduje się daleko w tle takich dyscyplin jak rugby czy piłka ręczna, nie wspominając już nawet o piłce nożnej czy koszykówce - skomentował Paszycki.
Kolejnym przystankiem zawodnika z Ukrainy był już Lubin. Tuż po zasileniu ekipy Cuprum, z jego osobą wiązały się niemalże identyczne skojarzenia, co z całą drużyną beniaminka. Najbardziej powszechne pytanie dotyczące osoby "Dimy" brzmiało: "na co go tak naprawdę stać?". Tego na sto procent nie wiedział właściwie nikt, ale podopieczni Gheorghe Cretu błyskawicznie udowodnili, że zamierzają solidnie namieszać w ligowych zmaganiach. Spisywali się tak dobrze, iż fazę zasadniczą ukończyli na nadspodziewanie wysokiej, 5. lokacie. W ćwierćfinałowej rywalizacji (do dwóch zwycięstw) mocno pokrzyżowali szyki Jastrzębskiemu Węglowi, wygrywając pierwszy pojedynek 3:0 i nieomal nie obejmując prowadzenia 2:0 w setach w drugim. Ostatecznie do półfinału lubinianom awansować im się nie udało, a cały sezon zakończyli na 7. pozycji. Tak czy siak pozostawili jednak po sobie bardzo dobre wrażenie. A sam Paszycki wręcz wyśmienite.
Dmytro stał się prawdziwym królem środka siatki. W 35 rozegranych meczach, zdobył blokiem aż 116 punktów, wyprzedzając drugiego w rankingu Piotra Nowakowskiego aż o 25 "oczek"! Bywały spotkania, że rywale odbijali się od jego rąk po 7, 8 czy nawet 9 razy! Mimo tak imponujących zdobyczy, ukraiński siatkarz podszedł do całej sprawy z dużą skromnością. - Perspektywa gry w Polsce bardzo mnie ekscytowała. Przed przyjściem do Polski długo się przygotowywałem, by pokazać to, czego nauczyłem się w poprzednich latach. Uważam jednak, że jest duża różnica między pojęciem najlepszego środkowego a gracza z największą ilością bloków. Mój wynik wynika z tego, że rozegrałem najwięcej spotkań i setów. Ciężko wskazać kogoś lepszego od innych, ponieważ o skutecznych blokach decyduje wiele czynników, takich jak poziom przyjęcia czy rozegrania po drugiej stronie siatki. Oczywiście, wspaniale widzieć swoje nazwisko na czele rankingu, lecz najlepszym uczuciem zawsze będzie wywalczenie złotego medalu po trudnym i wymagającym sezonie - powiedział najlepiej blokujący sezonu 2014/2015 w PlusLidze.
Wobec tak udanych kilku minionych miesięcy, do Paszyckiego wpłynęły oferty znacznie bardziej renomowanych klubów niż Cuprum. Ukraińcem zainteresowały się między innymi Cucine Lube Banca Marche Treia czy też Asseco Resovii Rzeszów. Na chwilę obecną wydaje się, że najbliżej jest mu właśnie do drużyny z Podkarpacia. - Chciałbym podziękować całej drużynie z Lubina i jej kibicom za świetny sezon i rewelacyjne przeżycia. W ciągu kolejnych czterech-pięciu miesięcy planuję utrzymywać odpowiednią formę i przygotowywać się do następnych czekających mnie wyzwań. Nie chciałbym opuszczać Polski. Teraz mogę jedynie powiedzieć, że tutaj wrócę, mam nadzieję silniejszy i lepiej przygotowany do walki o stawiane przede mną cele. Do zobaczenia w kolejnym sezonie - podsumował nieco tajemniczo Paszycki. I nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że jego pozostanie w PlusLidze byłoby doskonałą wieścią dla wszystkich sympatyków siatkówki w naszym kraju.
#dziejesiewsporcie: Koledzy z drużyny pobili się w trakcie meczu
Źródło: sport.wp.pl