[color=#000000]Reprezentacja Polski bez Krzysztofa Ignaczaka? Wielu kibiców nie może się z tym pogodzić, ale rzeczywiście, w tym roku "Igły" nie zobaczymy w koszulce kadry narodowej. Libero Asseco Resovii postanowił w końcu odpocząć. Wszystko po to, aby zebrać siły przed kolejnymi wyzwaniami. Przecież za rok igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro...
[ad=rectangle]
Marek Bobakowski: Po ostatnim meczu finału PlusLigi mówił pan o długich wakacjach. Urlop już wykupiony?[/color]
Krzysztof Ignaczak: Nie, jeszcze nie. Mamy kilka opcji, zastanawiamy się, szukamy ofert.
To będzie jeden, długi wyjazd wakacyjny? Czy raczej kilka krótszych wypadów?
- Jesteśmy bardzo ciekawi świata, uwielbiamy podróżować, więc raczej druga opcja. Żona pracuje zawodowo i nie ma aż tyle wolnego czasu, jak ja. Dlatego musimy te terminy optymalnie dograć, aby wolny czas wykorzystać maksymalnie.
No właśnie, przed panem cztery miesiące wolnego. Pamięta pan kiedy po raz ostatni mógł się cieszyć z takich wakacji?
- Mniej więcej 20 lat temu. Przez ten cały czas każdy rok wyglądał tak samo: rozgrywki ligowe, kadra, klub. I tak w kółko. Postanowiłem w końcu odpocząć. Taka regeneracja pozwoli mi przygotować organizm na kolejne wyzwania.
Zakończył pan już sezon 2014/15? Czy jeszcze jest jakieś roztrenowanie w klubie?
- Zakończyłem. Mam totalną labę.
To nie będzie tak, jak z pracoholikiem? Pierwszy tydzień urlopu - super. W drugim zacznie pan chodzić na długie spacery, w trzecim biegać, a potem tęsknota za siatkówką będzie tak wielka, że najbliżsi nie będą mogli z panem wytrzymać.
[color=#000000]
- Nie będę przez całe cztery miesiące leżał na kanapie, bo nie skończyłoby się to dobrze. Mam opracowany specjalny plan treningowy. Gdybym nie robił nic, to we wrześniu na pierwszych zajęciach Asseco Resovii nie przyjechałby Ignaczak. [/color]
A kto?
- Dwóch Ignaczaków! Aby utrzymać odpowiednią kondycję fizyczną, wagę, kondycję, muszę o siebie dbać i się ruszać. Przede mną więc aktywne wakacje.
Wróćmy jeszcze na moment do zakończonych rozgrywek. Były wyczerpujące?
- O, tak. Rozegraliśmy naprawdę piekielną dawkę spotkań. Liga, puchar, rozgrywki europejskie. Tylko dzięki temu, że mieliśmy szeroki i wyrównany skład, udało nam się osiągnąć sukces.
To było łatwe mistrzostwo?
- Gdzie tam! Każdy medal, każdy triumf przychodzi ciężko. To nie jest droga usłana
płatkami róż. Raczej kolcami. Sezon był wyczerpujący, inni padali jak muchy, nie wytrzymywali kondycyjnie. Powtórzę: udało się wywalczyć kolejny tytuł dzięki czternastce świetnych siatkarzy. Każdy z nas ma wielki udział w tym sukcesie.
Nadchodzący sezon PlusLigi będzie bardzo specyficzny. O wszystkim zadecyduje runda zasadnicza.
- To będzie ciekawe doświadczenie. Od pierwszego meczu musimy być w wysokiej formie, przecież każda porażka może potem odbić się głośną czkawką. Przez cały sezon nasza koncentracja powinna być na najwyższym poziomie. Nie będzie miejsca na słabsze dni.
Liga Mistrzów. Było tak blisko. Nie szkoda tej przegranej w finale?
- Pewnie, że szkoda. Drugie miejsce w Europie to jednak również wielki sukces. A przy okazji zostawiliśmy sobie margines przed sezonem 2015/16. Z pewnością jednym z naszych celów będzie wygrana w Lidze Mistrzów.
Dlatego klub podpisał umowę z Bartkiem Kurkiem? To z pewnością jeden z głośniejszych transferów w całej Europie.
- Asseco Resovia od wielu lat mądrze buduje swoją markę. Bartek jest jednym z elementów układanki na nadchodzący sezon. Z pewnością to świetny zawodnik, którego lepiej mieć, niż nie mieć, w zespole. Będziemy z nim jeszcze silniejsi.
Dzwonił do pana przed podjęciem decyzji? Pytał o radę?
- Nasz klub ma już taką pozycję na arenie międzynarodowej, że nie trzeba sprawdzać, czy warto tutaj grać, czy wypłata jest na czas, czy infrastruktura treningowa jest odpowiednia. Na tym poziomie to są rzeczy oczywiste. Bartek otrzymał ofertę od jednego z najlepszych zespołów Europy i się na nią zdecydował. Bardziej mógłby pytać o miasto, o atmosferę wokół drużyny.
I co by pan odpowiedział?
- Jestem w Rzeszowie już siedem lat. To chyba najlepsza odpowiedź. Rzeszów jest cudowny, ludzie są wspaniali, czuję się tutaj doskonale.
Zdecydował pan o rocznej przerwie od reprezentacji. Ale to jeszcze nie jest pożegnanie z kadrą?
Nie.
Czyli? Jeżeli w 2016 roku zadzwoni Stephane Antiga i powie do słuchawki: "Igła wracaj"...
- ... to wrócę. A tak poważnie. Dopuszczam sytuację, że będzie taka potrzeba, abym jeszcze pomógł kadrze narodowej. Jeżeli wypracuję optymalną formę, a selekcjoner znajdzie dla mnie zadania, to kibice zobaczą jeszcze "Igłę" w biało-czerwonej koszulce.
W 2016 roku czekają nas igrzyska olimpijskie. Medal byłby świetnym zakończeniem długiej kariery. Nieprawdaż?
[color=#000000]
- Wisienką na torcie, jak mówią. Byłem już na igrzyskach, znam tę doskonałą atmosferę sportowego święta, poczułem magiczne emocje. Coś pięknego. Dałbym wiele, aby to jeszcze raz przeżyć. Medal? Byłbym jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
[/color]