Jakub Novotny: Co roku tak samo

Trudno wymarzyć sobie piękniejszy prezent niż ten, jaki sprawili sobie siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pokonując u siebie rzeszowską Resovię 3:0. W doborowych nastrojach mogli udać się na świąteczny, w pełni zasłużony odpoczynek. Podpytaliśmy bombardiera kędzierzynian Jakuba Novotnego, o to, jak wyglądają jego święta.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

- Tak szczerze mówiąc, to nie przepadam za świętami. Ale moja rodzina je lubi, dlatego staram się dostosowywać i być miły (śmiech). Czasami wydaje mi się, że cała świąteczna otoczka jest stratą czasu, ale z drugiej strony bardzo lubię to, że jest kilka dni wolnego. Czyli w moim przypadku jest tak pół na pół - rozpoczyna świąteczną opowieść Jakub Novotny.

Choinka, 12 potraw, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, kolędowanie, łamanie się opłatkiem, niemożność doczekania się końca wigilijnej wieczerzy, byleby tylko już odpakowywać podarki – w skrócie tak można opisać polskie świąteczne tradycje. - Wydaje mi się, że część tradycji jest podobna zarówno w Czechach, jak i w Polsce. Niestety w tej kwestii tradycjonalistą nie jestem. Znam jedynie rybę na wigilijną kolację i choinkę, reszty niestety nie, także wybaczcie - przyznaje Novotny.

Siatkarze nie mają zbyt wielu wolnych dni w roku. Kiedy sezon jest w pełni, trudno wygospodarować trochę czasu dla siebie i najbliższych. Dlatego dobra ku temu okazją się święta, zwłaszcza w polskiej lidze. - Kiedy grałem we Włoszech, zazwyczaj 26 grudnia rozgrywaliśmy spotkania. Teraz, kiedy gram w Polsce, pod tym względem jest o wiele lepiej, gdyż mogę jechać na kilka dni do domu, zobaczyć rodziców, znajomych, wyjść gdzieś z nimi. Mogę też spędzić trochę czasu z moim psem, 9-letnim labradorem, który wabi się Simina. Przywiozłem ją z Francji, kiedy grałem w Nicei – to straszny leniuch, ale za to kocha morze.

Pomimo intensywnego trybu życia, przenoszenia się z miejsca na miejsce, święta u czołowego bombardiera PlusLigi zawsze wyglądają tak samo. - Każdego roku muszę przyjechać do domu na święta. Gdybym tego nie zrobił, mój ojciec by mnie zabił (śmiech) - przyznaje się Jakub Novotny.

Czeski atakujący, w dzieciństwie, jak każde dziecko święta bardzo lubił, chociaż jak przyznaje żadne z nich nie zapadły mu jakoś specjalnie w pamięci. - Co roku moje święta wyglądają tak samo: zima, kolacja, prezenty i… telewizja. Myślę, że najbardziej to lubiłem jednak prezenty - przyznaje się do słabości z dzieciństwa nasz rozmówca. Jednakże zapytany o jakiś szczególny prezent, nie potrafi sobie przypomnieć. - Przeważnie to były jakieś książki, ubrania. Staram się przypomnieć sobie coś szczególnego, ale nie potrafię.

Na pytanie co chciałby dostać w tym roku odpowiada tajemniczo: - Z materialnych rzeczy mam wszystko, czego chcę. Jeśli tak nie jest, to zawsze mogę to kupić. Ale jest jedna jedyna rzecz, której chcę, a której mieć, póki co, nie mogę.

- Wszystkim czytelnikom portalu SportoweFakty z okazji świąt życzę dużo zdrowia, szczęścia oraz wielu sportowych emocji - dodaje na zakończenie Jakub Novotny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×