Kiedy kilka tygodni temu Stephane Antiga zapowiedział, że rozgrywki Ligi Światowej potraktuje ulgowo, pomyślałem, że to poważny błąd. Byli już w przeszłości selekcjonerzy, którzy szli tą drogą i na dobre im to nie wychodziło. Możemy się obrażać na te komercyjne rozgrywki, możemy zaklinać rzeczywistość, ale kilku rzeczy nie zmienimy.
[ad=rectangle]
Po pierwsze, Liga Światowa to punkty w rankingu FIVB. Za końcowy triumf można zgarnąć nawet 50 oczek. Sporo. Nie wolno zaprzepaścić takiej okazji do awansu w rankingu (obecnie zajmujemy 3. miejsce). Po drugie, to jest doskonałe miejsce na przećwiczenie wariantów gry w kolejnych, ważniejszych meczach. Antiga świetnie to wyczuł i dlatego od początku stawia na Bartosza Kurka na pozycji atakującego. Dał również szansę Mateuszowi Bieńkowi. Ma na ławce jeszcze kilku nieopierzonych zawodników. Z pewnością każdy zbierze jakże potrzebne doświadczenie.
Wygraliśmy już trzy spotkania w ramach LŚ. Atmosfera w zespole jest doskonała, media chwalą zawodników, nawet zagraniczni fachowcy wskazują, że Polacy wyrastają na głównych faworytów rozgrywek. Oczywiście to przesada i musimy jeszcze poczekać (głównie na serię meczów wyjazdowych), ale fakt jest taki, że lepiej wygrywać, gromadzić punkty i czuć się coraz pewniej, niż zbierać baty i zastanawiać się w jaki sposób potem odbudować morale. Tutaj widzę mądrość duetu Antiga-Blain. Francuscy szkoleniowcy nie odpuścili tych rozgrywek, nie marnują czasu.
Świetne podejście mają również sami siatkarze. - Nie patrzymy za daleko w przyszłość, ale dla nas jest ważny każdy mecz - mówi Michał Kubiak. - Przecież na parkiet wychodzimy zawsze wygrać. Nie ma innej opcji.
- Z Ligi Światowej można się śmiać, można ją klasyfikować wśród nieważnych, komercyjnych imprez, ale warto walczyć o każdą piłkę. I to właśnie robimy - dodaje Paweł Zatorski.
Oby tak dalej, oby tak do ostatniego spotkania w ramach Final Six, w Brazylii.
Marek Bobakowski
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)