LŚ, gr. A: Kolejny dreszczowiec, tym razem dla Canarinhos - relacja z meczu Serbia - Brazylia

Drugie spotkanie pomiędzy Serbią a Brazylią ponownie dostarczyło wielu emocji. O wyniku, podobnie jak w piątek, decydował tie-break. Tym razem na swoją korzyść rozstrzygnęli go Canarinhos.

Agata Kołacz
Agata Kołacz
W piątkowym spotkaniu Brazylijczycy dość niespodziewanie przegrali z Serbami, choć prowadzili już 2:0. Dla Canarinhos to dopiero pierwsza porażka w Lidze Światowej, dlatego trudno się dziwić, że po ostatnim gwizdku sędziego byli wściekli. W zupełnie innych nastrojach z boiska schodzili gospodarze. - Wygrana przeciwko Brazylii, dla której te rozgrywki są głównym tegorocznym celem, to prawdziwy cud. Przecież w pierwszych dwóch setach ich skuteczność w ataku bliska była 90 procent. My jednak wyczekaliśmy na swój moment i pokazaliśmy, że potrafimy grać z najlepszymi na świecie - mówił zadowolony Nikola Grbić.
Spotkanie otworzyli Brazylijczycy, którzy po asie serwisowym Leandro Vissotto prowadzili 3:2. Tuż przed przerwą techniczną gospodarze zdołali wyrównać, a dzięki atakowi Aleksandra Atanasijevicia było 8:6. Serbowie powiększyli przewagę do czterech punktów po tym, jak Marko Ivović zmusił do błędów przyjmujących. Szybko z tej zaliczki nic nie zostało, po ofiarnej obronie kolegów z drużyny kontrę wykorzystał Luiz Felipe Fonteles. Inicjatywa cały czas leżała jednak po stronie gospodarzy - najpierw były przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów postawił szczelny blok, a później dopisał na swoje konto udany atak (16:13). Kilka błędów własnych spowodowało, że tablica wyników ponownie wskazywała remis. Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt. Srećko Lisinac wykazał się refleksem na siatce (22:19). Na skrzydle nie do zatrzymania był Atanasijevic, lecz w decydującym momencie posłał piłkę w aut bez bloku. Wideo weryfikacja, o którą poprosił Nikola Grbic, potwierdziła słuszność decyzji arbitrów (23:22). Wówczas serbski trener wykorzystał przerwę. Od tego momentu punktowali tylko Brazylijczycy, a dwoma asami serwisowymi popisał się Riad Ribeiro. Lepszego początku drugiego seta Serbowie nie mogli sobie wymarzyć. W widowiskowy sposób Srećko Lisinac zatrzymał Isaca Santosa, a zagrywki Marko Podrascanina siały popłoch po brazylijskiej stronie. Już przy stanie 5:2 czas wykorzystał Giuliano Ribas. Na niewiele się on zdał, bowiem serbski środkowy ułatwiał zadanie blokującym. Gdy zatrzymany został Leandro Visotto, było już 9:2! Negatywną serię swojego zespołu przerwał Ricardo Lucarelli. Canarinhos stopniowo odrabiali straty, po potrójnym bloku zrobiło się 12:8, dlatego tym razem to Nikola Grbic zmuszony był przywołać swoich podopiecznych do siebie. Okazało się, że to chwilowa słabość. Gospodarze świetnie grali w obronie, Neven Majstorović wyciągnął piłkę zza band reklamowych, a kontratak wykorzystał Atanasijevic. Brazylijczycy mieli w górze piłkę na remis, ale Wallace De Souza wpadł w siatkę (18:16). To nie był jedyny błąd Canarinhos, zaczęli atakować daleko w aut, wyraźnie bojąc się, że zostaną zablokowani (7:2 dla Serbów po dwóch setach!). Dystans udało się zmniejszać dzięki akcjom ze środka z udziałem Isaca, ale to nie wystarczyło i Serbowie wyrównali stan meczu.
Blok był mocną stroną Serbów Blok był mocną stroną Serbów
We wcześniejszych odsłonach Nikola Jovović niezbyt często korzystał z usług środkowych, więc jeśli decydował się na taki sposób rozegrania, od razu przynosiło to punkt. Po technicznej zagrywce Williama Arjony, która zaskoczyła Marko Ivovicia, ekipa gości odskoczyła na trzy punkty (9:6). Z każdą kolejną akcją wracała pewność graczy z Ameryki Południowej, coraz śmielej poczynali sobie Fonteles i Lucarelli. Wejście Aleksy Brdjovicia trochę uspokoiło Serbów i pozwoliło stopniowo odrobić straty. Brazylijczycy mieli jednak wiele szczęścia, ich kiwki za blok zaskakiwały rywala, a po zagrywce Lucarellego piłka zatańczyła na taśmie (21:19). Chwilę później przyjmujący rozstrzygnął losy tej odsłony, kończąc atak z drugiej linii.

Początek seta numer cztery ponownie był zacięty, obie ekipy nie ustrzegły się błędów (8:7). Presja Serbów na zagrywce spowodowała, że rywale znów zaczęli atakować bezpośrednio w aut. Dodatkowo psuli sporo serwisów, dzięki czemu miejscowi mieli cztery "oczka" przewagi. Zrehabilitował się dopiero Visotto, który dwukrotnie ucelował Majstrovica i było już 14:12. Cztery kolejne akcje należały do graczy z Europy, w ataku nie pomylili się Atanasijevic i Ivović, dlatego czas zmuszony był wykorzystać szkoleniowiec Brazylii. Serbowie nie dali się wybić z rytmu i pewnie zmierzali do tie-breaka. Nadzieje Canarinhos przedłużył Isac, popisując się asem serwisowym (22:18). Później punkt w tym elemencie dołożył Visotto, a Ivovic został zatrzymany blokiem i przewaga gospodarzy zmalała do dwóch punktów. Po zbiciu Atanasijevicia z lewego skrzydła było jasne, że o wyniku zadecyduje piąta partia.

Tie-break to istna wymiana ciosów, po stronie gospodarzy w ataku szalał Ivović, a po bloku Podrascanina na Isacu było 8:6. Po zmianie stron Brazylijczycy nie odpuszczali, przy stanie 11:11 Nikola Grbic przywołał swoich podopiecznych. Ponownie szczęście uśmiechnęło się do Canarinhos, po zagrywce Lucarellego piłka spadła po taśmie. Chwilę później kontrę wykorzystali Brazylijczycy i tym razem to oni triumfowali po pięciosetowym dreszczowcu.

Serbia - Brazylia 2:3 (23:25, 25:20, 21:25, 25:21, 13:15)

Serbia: Petric, Ivović, Lisinac, Atanasijević, Jovovic, Podrascanin, Majstorovic (libero) oraz Rosic, Brdovic, Katic

Brazylia: Isac, Vissotto, William, Fonteles, Lucarelli, Riad, Sergio (libero) oraz Bruno, Wallace, Loh, Brendle (libero)

Tabela grupy A Ligi Światowej:

Drużyna Mecze Z-P Punkty Sety
1. Brazylia 6 5-1 14 17:9
2. Włochy 6 3-3 11 13:10
3. Serbia 6 3-3 8 13:15
4. Australia 6 1-5 3 6:15

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×