Selekcjoner Antiga ma to w zwyczaju, że podejmuje ryzykowne i czasami zaskakujące decyzje odnośnie zestawienia reprezentacji Polski, ale do tej pory były one niemal w stu procentach skuteczne.
[ad=rectangle]
Francuski szkoleniowiec od początku swojej pracy z Biało-Czerwonymi nie bał się stawiać na niezbyt doświadczonych na międzynarodowej arenie siatkarzy, jak Mateusz Mika czy Rafał Buszek (później Mateusz Bieniek), a ci nie zawiedli jego zaufania. Wydaje się, że takim przełomowym momentem dla tych graczy był rewanżowy mecz LŚ 2014 z Brazylią, który to Orły zwyciężyły bez straty seta, zaś jednymi z głównych bohaterów pierwszego od 12 lat wyjazdowego triumfu z Canarinhos byli właśnie Buszek i Mika. Ponadto kredyt zaufania otrzymał środkowy Karol Kłos, który zdaniem wielu "ekspertów" nie prezentował odpowiedniego poziomu, żeby występować w pierwszym składzie polskiego zespołu, natomiast nic sobie z tego nie zrobił trener z Francji i regularnie posyłał go do boju (Kłos był jednym z dwóch najlepszych blokujących Mistrzostw Świata 2014 w Polsce).
Dla Stephane'a Antigi od startu najważniejsza była drużyna, kolektyw, nie zaś pojedyncze jednostki, co często podkreślał. W myśl swojego klucza postąpił przed mundialem w 2014 roku, kiedy to nie włączył do składu jednego z dotychczasowych liderów Polaków - Bartosza Kurka, czym wywołał konsternację w narodzie. Jak się później okazało, Antiga przebył drogę od zera do bohatera, bo nie dość, że doprowadził polskich siatkarzy do złotego medalu mistrzostw świata po 30-letniej przerwie, to jeszcze oszlifował do spółki z Philippem Blain'em talent Mateusza Miki.
Po MŚ i zaniechaniu występów w kadrze przez Krzysztofa Ignaczaka, Pawła Zagumnego, Mariusza Wlazłego i Michała Winiarskiego, selekcjoner Biało-Czerwonych znów musiał się zmierzyć z zadaniem skompletowania zespołu, który miałby walczyć z najlepszymi, a zarazem w przyszłości zrealizować swój główny cel, czyli uzyskanie awansu na Letnie Igrzyska Olimpijskie 2016 w Rio de Janeiro.
Już w pierwszym oficjalnym pojedynku Orłów w 2015 roku Stephane Antiga poczynił dość ryzykowany ruch, desygnując do gry przeciwko Rosjanom na inaugurację Ligi Światowej 20-letniego Mateusza Bieńka, zaś w kwadracie dla rezerwowych lub na trybunach znaleźli się tak doświadczeni zawodnicy jak Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski i Wojciech Grzyb. Bieniek w zupełności wykorzystał otrzymaną okazję i już praktycznie do końca fazy interkontynentalnej World League nie dał się wygryźć z szóstki polskiej ekipy. Natomiast lukę po atakującym Wlazłym (MVP mundialu) francuski selekcjoner Orłów wypełnił nominalnym przyjmującym - Bartoszem Kurkiem, który nie dość, że doszedł do porozumienia z Antigą po scysji sprzed turnieju o mistrzostwo globu, to jeszcze w LŚ 2015 grał jak natchniony i został najlepszym punktującym rozgrywek grupowych w pierwszej dywizji.
Zmiennikiem Kurka przez praktycznie całą fazę interkontynentalną był Jakub Jarosz, który w obliczu jego kontuzji przed spotkaniami w Teheranie musiał wziąć na swoje barki ciężar zdobywania punktów w starciach z Iranem i nieźle wywiązał się ze swojego zadania. Szczególnie zwycięski rewanż z Persami był popisem Jarosza, który zdobył 22 oczka, atakując z 59-procentową skutecznością. Tym samym gracz Transferu Bydgoszcz dołożył swoją sporą cegiełkę do tej niezwykle cennej wygranej Biało-Czerwonych, a zarazem do awansu do Final Six Ligi Światowej.
Po dwumeczu z reprezentacją USA Stephane Antiga podjął zaskakującą dla większości osób z siatkarskiego środowiska decyzję o niezabraniu Jakuba Jarosza na turniej finałowy LŚ, zaś w jego miejsce powołanie otrzymał Dawid Konarski, który niedawno raczej średnio zaprezentował się podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Po tym ruchu, podobnie jak przed niespełna rokiem po "odpaleniu" Kurka, na opiekuna mistrzów świata spadła fala krytyki. Antiga swoją decyzję umotywował względami taktycznymi (według niego Konarski lepiej radzi sobie w bloku), natomiast przeciwnicy werdyktu Francuza podnosili argumenty, że Konarski nie zasłużył na wyprawę do Rio de Janeiro (niezadowalająca w ostatnim czasie dyspozycja), i że takie działanie jest nie w porządku wobec Jarosza, który był jednym z głównych bohaterów rywalizacji z podopiecznymi Slobodana Kovaca.
Do tej pory Stephane Antiga konsekwentnie realizuje swoją wizję prowadzenia reprezentacji Polski i nie ulega presji otoczenia. Ma on obok siebie świetnego doradcę, Philippe Blain'a, z którym z pewnością dogłębnie analizują każdą decyzję, mając na myśli przede wszystkim dobro polskiej kadry i chęć osiągania zadowalających wyników (to z nich przez wszystkich są rozliczani trenerzy), bo jak wiadomo, to one budują atmosferę w zespole oraz przyciągają kibiców i sponsorów. Do tego momentu ryzykowne ustalenia francuskiego szkoleniowca były niemal bezbłędne i prowadziły do dobrych rezultatów (awans na ME 2015, złoty medal MŚ 2014, promocja do Final Six LŚ 2015), ale wiadomo, że nie ma ludzi nieomylnych i każda passa kiedyś się kończy. Jednak, oby ta trwała jak najdłużej i Antiga uciszył w końcu tych, którzy ciągle, bez chwili spokojnego zastanowienia się, podważają jego postanowienia. Oczywiście dyskusje, wymiany opinii są dla ludzi, ale zbyt wczesna i nieuzasadniona krytyka jest po prostu nierozsądna.
Tomasz Rosiński
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)