W siatkarskich derbach Ameryki Południowej w ramach finałów III dywizji World Grand Prix doszło do prawdziwego siatkarskiego pogromu, choć mierzyły się ze sobą pierwsza i druga drużyna grupy pretendentów. Peruwianki zemściły się za dotkliwą porażkę sprzed tygodnia w trzech setach (w dodatku na własnym terenie, w Trujillo) i zdecydowanie okazały swoją wyższość nad kadrą Kolumbii.
[ad=rectangle]
Zespół Guillaume'a Eduardo sprawiał wrażenie zupełnie nieprzystosowanego do warunków panujących w hali w australijskiej Canberze: wymownie świadczy o tym fakt, że zdobył on w ataku niemal dwa razy mniej punktów od rywala, a najskuteczniejszą w jego szeregach była Amanda Coneo, autora zaledwie 8 "oczek". Natomiast drużyna z Peru szalała na parkiecie, dystansując rywalki z kontynentu w bloku (12:2), a niekwestionowaną gwiazdą nierównego starcia była Angela Leyva (19 pkt.).
Peru - Kolumbia 3:0 (25:16, 25:17, 25:19)
Peru: Uribe, Rueda, Frias, Yllescas, Leyva, La Rosa, Acosta (libero)
Kolumbia: Ampudia, Soto, Montano D., Marin, Ramirez, Coneo, Gomez (libero) oraz Vargas, Marmolejo, Arrechea, Martinez
Nietrudno było wskazać faworyta drugiego półfinału Final Four, jako że Kenijki zajęły po fazie grupowej ostatniej dywizji WGP trzecią lokatę, natomiast kadra Australii nie wygrała żadnego z sześciu spotkań tegorocznej edycji turnieju. Mimo to po inauguracyjnej partii widać było, że afrykański zespół nie może dobrze wejść w spotkanie, co zostało szybko wykorzystane przez gospodynie. Perfekcyjne ataki Elizy Hynes i intuicja znanej polskim kibicom środkowej Sophie Godfrey (8 bloków w całym meczu!) pozwoliły triumfować siatkarkom z Antypodów 25:18.
Był to jednak koniec popisów zespołu Marka Barnarda: kiedy do głosu doszła jedna z najlepszych przyjmujących Czarnego Lądu Mercy Moim (18 pkt., 55 proc. skuteczności w ataku), Australijki szybko zapomniały o swoich atutach. Do tego do liderki dołączyła Everlyne Makuto, zdobywczyni 17 punktów. Przyjezdne zdecydowanie przewyższały przeciwnika w kontrze, niejednokrotnie oszukując jego obronę wymyślnymi kiwnięciami. To skutecznie zniechęciło drużynę Australii do stawiania oporu, przez co historyczny awans afrykańskiej reprezentacji do finałów III dywizji stał się faktem. David Lungaho i jego podopieczne długo cieszyli się w sukcesu wraz z gronem kilkudziesięciu rodaków obecnych w hali.
Australia - Kenia 1:3 (25:18, 16:25, 20:25, 14:25)
Australia: Godfrey, Bertolacci, Martin, Carey, Rowe, Hynes, Walter (libero) oraz Tooker, Sloane, Osadchuk, Palmer
Kenia: Wairimu, Makuto, Wangeshi, Moim, Khadambi, Jepngetich, Wanyama (libero) oraz Wanya, Atuka, Maiyo
Mecz o 3. miejsce: Australia - Kolumbia (5:10 polskiego czasu)
Finał: Peru - Kenia (8:10)
Niemczyk o zwycięskiej walce z nowotworem i piciu alkoholu [3/3]