Siezieniewski, Kadziewicz i Dobrowolski - chwalebny projekt ligowych wyjadaczy

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Jak w takim natłoku obowiązków znaleźć czas dla rodziny?

- Niedziela jest takim dniem, w którym każdy z nas stara się poświęcić rodzinie i odsapnąć przed kolejnym tygodniem. Nie oznacza to jednak, że wtedy nie mamy ze sobą kontaktu. Musimy ustalać plan. Z dnia na dzień działamy z treningami dzieci, a z tygodnia na tydzień z pomysłami, które mają pomóc w rozwoju Akademii Siatkówki.

W tej chwili działacie w 8 oddziałach, na Warmii i Mazurach i Dolnym Śląsku. Czy będą kolejne ośrodki?

- Będą i to w najbliższym czasie. Zanim jednak ogłosimy kolejne otwarcie, chcemy być do tego przygotowani w 100 proc. Mamy dużo miejsc, w których są czekające dzieci, ale musimy pewne sprawy załatwić do końca. My nie jesteśmy klubem sportowym, ale chcielibyśmy tym dzieciom pokazać, jak to wszystko wygląda na bazie klubu sportowego. Każdy jest u nas ubezpieczony, otrzymuje butelkę wody na każdym treningu, sukcesywnie będzie otrzymywał sprzęt Adidasa dzięki naszym partnerom technicznym. Dla nich to jest duża radość, bo frekwencja na treningach jest bardzo wysoka. To pokazuje, że nasi podopieczni związali się ze sobą i lubią przebywać w swoim towarzystwie.

Kolejne oddziały będą w tych samych regionach?

- Z racji naszego zamieszkania, na razie mocniej zajęliśmy się tymi dwoma regionami. Mamy bardzo dużo zapytań z całej Polski, ale nie jesteśmy w stanie każdemu zaoferować takiego modelu, jaki sobie wymarzyliśmy w naszej akademii.

Największym problemem jest zapewne logistyka.

- Oczywiście. Póki co, bazujemy w tych regionach i tu nadal będą się pojawiały kolejne oddziały. Wcześniej czy później, będziemy jednak w kolejnych regionach. Potrzebujemy do tego osób, które będą się tym zajmowały. Nie jesteśmy w stanie przejechać po kilkaset kilometrów po kilka razy w miesiącu. To jest niemożliwe, bo opiekujemy się dziećmi na miejscu.

Za Akademią Polskiej Siatkówki stoi potężny sponsor - Orlen. Was na tę chwilę wspierają mniejsze marki. Są sygnały, aby jakiś podmiot chciał pomóc wam od strony finansowej lub organizacyjnej?

- Jesteśmy otwarci na każdą współpracę, nie tylko finansową. Liczymy na pomoc słowną, ale też każdą inną. Chcemy mieć pewność, że nasze działania są słuszne. Mamy wiele sygnałów, że ludzie nas popierają - dzieci, rodzice, przyjaciele, znajomi przyjaciół. Zdajemy sobie jednak sprawę, że na dzień dzisiejszy taki koncern jak Orlen za nami stał nie będzie. Musimy to zorganizować tak, aby opierać się na lokalnych strukturach. Szukamy dofinansowań. Pojawiły się pierwsze sygnały od firm, które byłyby zainteresowane objęciem patronatu nad naszą akademią. Tutaj przechodzimy jednak ze sportowego życia w modele biznesowe. Próbujemy złapać różne możliwości. Możliwe, że niedługo jakieś informacje w tej sprawie się pojawią.
Paweł Siezieniewski i Łukasz Kadziewicz w poprzednim sezonie występowali w Cuprum Lubin. Teraz nadal grają w jednej drużynie Paweł Siezieniewski i Łukasz Kadziewicz w poprzednim sezonie występowali w Cuprum Lubin. Teraz nadal grają w jednej drużynie
Waszym projektem powinny być zainteresowane głównie mniejsze firmy, które będą was wspierać w większej liczbie. Trudno będzie o jednego, a mocnego sponsora.

- Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że założyliśmy Akademię Siatkówki pół roku temu. Nie jesteśmy związkiem sportowym, klubem, ani organizacją sportową. Nie jesteśmy aż takim nośnikiem reklamowym, że będziemy w stanie promować potężne firmy. Robimy swoje krok po kroku. Zaczęliśmy od mniejszych miejscowości. Jeśli nasz rozwój w województwach będzie przebiegał zgodnie z planem, to najpierw zajmiemy się kolejnymi regionami, a potem wsparciem dzieci poprzez sponsorów zewnętrznych.

Od strony sportowej na pewno sobie poradzicie. A jak wygląda wasza współpraca z samorządami terytorialnymi?

- Nie są to łatwe rzeczy. W większości są to osoby przychylne. Zdarza nam się jednak trafić w dużą politykę w małej miejscowości. Wtedy próbujemy innych możliwości otwarcia oddziału, sponsorów lokalnych bądź zewnętrznych, którzy będą w stanie nam pomóc. To jest proza życia i uczymy się z dnia na dzień. Zdarzają się nam takie zachowania, po których ręce mogą opaść. My nauczeni sportem, prędzej czy później celu dopniemy. Może to być jednak nieco później.

Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej (PZPS), Paweł Papke jest związany z regionem, w którym działacie, ale centrala pomaga wam tylko na zasadzie rekomendacji. Liczycie na większe zaangażowanie PZPS-u w wasz projekt?

- Nie. Liczymy na siebie. Cieszymy się, że dostaliśmy rekomendację z najważniejszej w Polsce instytucji zajmującej się siatkówką. Życzymy sobie, żeby któreś z naszych dzieciaków poszło w struktury szkolenia SOS-owskiej, działających pod PZPS-em. To będzie dla nas największa radość. Na niektórych płaszczyznach musimy sobie radzić sami. I staramy się to robić.

Rozmawiał Mateusz Lampart

#dziejesiewsporcie: mecz Syrii z Afganistanem nudny? Nic bardziej mylnego
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×