Prowadzona przez francuski duet kadra w zeszłym roku sięgnęła po spektakularny sukces. Wtedy to sekwencja udanych eksperymentów kadrowych pozwoliła Biało-Czerwonym wywalczyć tytuł mistrzów świata. Obecny sezon nie jest już tak udany, choć do minionej środy trudno było mówić o zawodzie. W końcu zdobyte w cuglach (przez mocno przebudowaną kadrę) czwarte miejsce w Lidze Światowej i trzecie w Pucharze Świata to i tak wciąż jedne z najlepszych w historii wyników, potwierdzające, że mimo zmiany pokoleniowej, reprezentacja Polski utrzymała się na światowym topie. Mistrzostwa Europy we Włoszech i Bułgarii, w oczach wielu, mogą jednak tę tezę podważyć.
Choć wydaje się, że zeszłoroczny cudotwórca Stephane Antiga wciąż może liczyć na spory kredyt zaufania społeczeństwa, które rok temu wprowadził na szczyt, pozwalając na całą resztę świata, przynajmniej przez kilka chwil, spoglądać z góry, coraz więcej osób zaczyna dostrzegać niepokojące symptomy w prowadzeniu reprezentacji Polski. Czas pokaże czy Francuz zareaguje i będzie w stanie wyciągnąć wnioski po ostatnich wydarzeniach, ale też, czy siatkarska centrala nie straci do niego cierpliwości i/lub zaufania. Ku przestrodze warto przytoczyć pewne historyczne porównanie, bo historia - jak wiadomo - lubi się powtarzać.
Porównanie kariery trenerskiej Stephane’a Antigi do losów jego rodaka - Napoleona Bonaparte zaciekawić powinno nie tylko znawców i fanów odległych dziejów. Analogii między tymi dwiema postaciami, które na swój sposób zapisały się w historii zarówno Francji, jak i Polski, znaleźć można wiele. Przede wszystkim obaj znakomicie radzili sobie w karierze "zawodniczej". Napoleon, jako dowódca, na parkietach wojny odnosił spektakularne triumfy, często mimo przygniatającej przewagi rywala. Urodzonym liderem w grze był również Antiga, który przebojowością i charyzmą, a z czasem doświadczeniem, w każdym klubie potrafił prowadzić kolegów do wielkich zwycięstw.
Obaj panowie, w ramach wyróżnienia za zasługi w boju, zostali skierowani na tory, których sami sobie nie wybrali. Bonaparte miał być twarzą (choć w zamyśle inicjatorów właśnie tylko i wyłącznie twarzą, w dodatku jedną z trzech) nowej Republiki Francuskiej. Antiga zaś, mający posłuch kolegów i szacunek rywali, mianowany został, ku ogólnemu zaskoczeniu, selekcjonerem reprezentacji Polski siatkarzy - jednej z nielicznych drużyn nad Wisłą należących w swojej dyscyplinie do światowej czołówki. Bonaparte szybko urwał się ze smyczy swoich mocodawców, po kilku latach mianując się nawet Cesarzem Francuzów. Antiga też nie pozwolił nikomu wodzić się za nos i w każdej sprawie stawiał na swoim, nawet kosztem największych gwiazd.
Droga na szczyt i walka o pozostanie na nim zmuszała obu Francuzów do toczenia wielu trudnych bitew. Każdy z nich przeżył swoje Austerlitz. To właśnie pod tą miejscowością na Morawach miał miejsce jeden z największych, o ile nie największy, triumf Cesarza Napoleona I, który pokonał III koalicję antyfrancuską zrzeszającą największe światowe potęgi. Czyż podobnego wyczynu nie dokonał przed rokiem w Polsce Antiga, pozostawiając w pokonanym polu siatkarskich gigantów?
Mit potęgi Napoleona umacniał się na świecie, ale umacniał się też w nim samym. Coraz większa pewność siebie i wiara nie tylko w szczęśliwą gwiazdę, ale też własną nieomylność, doprowadziły Korsykanina do dramatycznego końca. Olbrzymim jego błędem była wyprawa na Rosję. Militarną kulminacją wyprawy na Wschód okazała się bitwa pod Borodino, co do wyników której historycy spierają się do dziś. Nawet jeśli Napoleon faktycznie ją wygrał, w jej konsekwencji Rosjanie wycofali się w głąb kraju i nie dali już się dopaść przeciwnikowi. Francuzi zaś rozpocząć musieli walkę z głodem i rosyjską zimą, co zakończyło się katastrofą i powrotem do kraju jedynie ułamka wielkiej i niezwyciężonej - wydawałoby się - armii.
W kontekście Antigi wyprawa Napoleona na Moskwę może przypominać tegoroczny Puchar Świata. Polacy szli w Japonii jak burza. Kolekcjonowali kolejne zwycięstwa, ale do domów i tak wracali ze spuszczonymi głowami. Kto wie czy nie zaszły w nich wtedy zmiany, które zaowocowały kompletnie nieudanym startem na mistrzostwach Europy? Napoleon niedługo po rosyjskiej klęsce musiał abdykować, ale wrócił, by ponownie ruszyć na podbój Starego Kontynentu. Kres jego panowania przyniosła sławna porażka pod Waterloo, po której jego "legitymacja" bezpowrotnie wygasła.
Czy niepowodzenie reprezentacji w Sofii może być takim właśnie Waterloo Antigi? Raczej nie, wydaje się, że na tak poważne decyzje jak zmiana selekcjonera jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, ale warto pamiętać, że Napoleon, najpierw w Rosji, a potem pod Waterloo przegrał, bo za mocno wierzył w swoją nieomylność, ale też dlatego, że otaczał się garstką ludzi, którym bezgranicznie ufał, zamykając się na rady ludzi mądrych i życzliwych, ale w związku z tym niepochwalających wszystkich jego posunięć. Wskazówka na przyszłość? Oby.
Inna sprawa, że poprzedni rok był dla Polski po prostu szczęśliwy. Los Biało-Czerwonym sprzyjał, zarówno w kontekście wyników innych zespołów na mundialu (ta wspaniała Argentyna), jak i drabinki turniejowej i układu kolejnych rund. Polacy sprzyjające okoliczności wykorzystali wzorowo i mistrzami świata zostali w pełni zasłużenie. Nie ulega to żadnej wątpliwości, w końcu dwa razy na jednym turnieju pokonali ustępującego mistrza! Czy w związku z tym los postanowił w 2015 roku wyrównać rachunki, chociażby tym przeklętym trzecim miejscem w Japonii? Niewykluczone.
Nie ma jednak wątpliwości, że porażka ze Słowenią to poważny sygnał ostrzegawczy. Niechęć Antigi do zmian (nie tylko w ostatnim meczu, ale też chociażby podczas finałów LŚ) budzi niepokój, niektóre wybory personalne również. Docelową imprezą tego cyklu pozostają jednak przyszłoroczne igrzyska olimpijskie, a turniej eliminacyjny do nich rozegrany zostanie w styczniu. Z Berlina, gdzie Polacy stoczą walkę o przepustkę do Rio de Janeiro, geograficznie bliżej jest do Austerlitz niż Waterloo. Który kierunek obierze Antiga?
Marcin Olczyk
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Żałosne jest to, aby na portalu s Czytaj całość