Bliski współpracownik Acosty rządzi europejską siatkówką. "Ma sporo za uszami"

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Wspomniany "haracz" nie jest niczym wyjątkowym w światowej siatkówce, przecież Polski Związek Piłki Siatkowej pobiera podobnej wysokości opłaty za potwierdzenie licencji i pozwolenie gry w ligach zagranicznych. Chodzi jednak o sumę tych opłat. Liczba siatkarzy z Serbii szukających szczęścia we Włoszech, Polsce czy Rosji jest nieporównywalnie większa niż liczba naszych zawodników wyjeżdżających z kraju. Stąd oburzenie serbskiego środowiska. - Te opłaty powinny być o wiele niższe - mówią menedżerowie, na których zazwyczaj spada obowiązek uregulowania zobowiązań.

Budżetu serbskiej federacji pilnuje najbardziej zaufany człowiek Boricica - Slobodan Milosević (zbieżność z prezydentem Serbii, oskarżonym o wywołanie konfliktów wojennych przez Trybunał w Hadze, zmarłym w 2006 roku jest przypadkowa). Panowie znają się od ponad 50 lat. Razem grali w siatkówkę, potem współpracowali. - Ja byłem lepszym siatkarzem, Slobo z kolei świetnie radził sobie potem jako sędzia - mówił Boricić w rozmowie z "Novosti".

Milosević zarządza wielkim - jak na biedną Serbię (w 2014 roku PKB na mieszkańca tego kraju był ponad połowę mniejszy niż na każdego Polaka) - budżetem. Miliony euro spływają do niego z różnych stron. - Gorzej z przejrzystością wydatków - twierdzi serbski dziennikarz, Miroslav Vislavski. - Sporo pieniędzy idzie na łapówki, zawsze trzeba kogoś przekupić, zamknąć usta. A potem cierpią siatkarze.

Chce kontynuować misję Acosty

Cierpią. Vislavski w jednym ze swoich artykułów przypomniał, jak jeszcze w czasach Jugosławii związek zarządzany przez Boricica nie był w stanie zapewnić kadrze narodowej odpowiednich warunków treningowych. - Często mieli do dyspozycji zaledwie jeden komplet strojów, który po każdym meczu musieli prać - pisali dziennikarze. - Mieszkali w najgorszych hotelach na całym świecie, często jeździli po Europie autobusem, a nie latali samolotami.

A to wszystko dotyczy reprezentacji, która w latach 1996-2001 zdobyła mistrzostwo olimpijskie, wicemistrzostwo świata, mistrzostwo Europy, zajęła trzecie miejsce w Lidze Światowej. - To byli dominatorzy światowej siatkówki! - wspomina Vislavski. - Do jugosłowiańskiego związku spływało morze pieniędzy. Morze, które natychmiast wysychało. Kasa w tajemniczych okolicznościach znikała.

Zdaniem opozycyjnych, wobec duetu Boricić-Milosević, dziennikarzy z Serbii, działacze od lat dążą do wymarzonego przed laty celu. Chcą rządzić światową siatkówką. - CEV to tylko przystanek na tej drodze - podkreślają. - Boricić marzy o FIVB. A ma już 67 lat i doskonale zdaje sobie sprawę, że najwyższy czas szybko przejąć stery.

Zwłaszcza że Boricić posmakował już w przeszłości bogactwa światowej federacji. Był jednym z najbliższych współpracowników Acosty. Po kolejnych skandalach Meksykanina i ostatecznym wycofaniu się z siatkówki, Serb musiał na jakiś czas usunąć się w cień. Nie był mile widziany przez przeciwników wieloletnich rządów Acosty. Teraz wraca. I chciałby kontynuować sposób zarządzania wprowadzony przez Meksykanina. A, że to nie jest dobry pomysł dla światowej siatkówki, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.






Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×