W kolejce inaugurującej rozgrywki PlusLigi będzińscy siatkarze podejmowali Jastrzębski Węgiel. Mimo że ostatecznie przegrali 2:3, to pokazali się z naprawdę dobrej strony, a do odwrócenia losów meczu przyczyniło się dwóch zmienników - Tijmen Laane oraz Michał Kamiński.
Ostatnio Kamiński grał w słonecznej Grecji, gdzie występował w Panathinaikosie Ateny oraz w Iraklisie Saloniki, jednak chciał wrócić do Polski, gdyż greckie kluby borykają się z problemami finansowymi i organizacyjnymi.
WP SportoweFakty: Trzeba przyznać, że to było mocne otwarcie sezonu w wykonaniu MKS-u Będzin, niewiele zabrakło wam do zwycięstwa.
Michał Kamiński: Pierwszy mecz na pewno zawsze charakteryzuje się takimi emocjami, które trochę czasami albo motywują, albo blokują, różnie to bywa. Aczkolwiek cieszymy się z tego jednego punktu. Myślę, że dla oka kibiców spotkanie było dość ciekawe, może te pierwsze dwa sety trochę nieudane, ale później podnieśliśmy się. To jest najważniejsze, że wierzyliśmy do końca, to jest właśnie piękno siatkówki.
Wspomniał pan o tych emocjach. One was zablokowały w tych dwóch pierwszych setach?
- Mnie osobiście nie miały prawa z tego względu, że zawodnik wchodzący na boisko musi krzyknąć, ruszyć to towarzystwo właśnie wtedy, kiedy tego czas wymaga. Nie, myślę, że jakoś bardzo tego nie było widać. Na mój pierwszy rzut oka na koniec tego spotkania jestem w stanie powiedzieć, że właśnie jak na pierwszy mecz byliśmy dość rozluźnieni, nie było jakiegoś takiego spięcia, które bardzo by nam przeszkadzało.
Czyli czuliście, że możecie wygrać ten mecz, a nie że musicie go wygrać.
- Ponoć nie byliśmy faworytami.
Ponoć nie.
- Dokładnie. Myślę, że mało brakowało, a byśmy sprawili ciekawą niespodziankę, skoro nie byliśmy faworytami. Cieszmy się z tego jednego punktu, mecz skończył się rezultatem 2:3, śmiało możemy mieć głowy podniesione do góry i patrzeć już na kolejne spotkanie.
Ten trzeci set diametralnie zmienił przebieg meczu. Wykorzystaliście dekoncentrację Jastrzębskiego Węgla, to że za szybko uwierzyli w zwycięstwo?
- Tak, chyba ich trochę uśpiliśmy w tej trzeciej partii, potrafiliśmy to wykorzystać, nie spuściliśmy głów i wierzyliśmy do końca.
A w czwartym secie pokazaliście, że umiecie utrzymać wynik, w przeciwieństwie do rywali, bo jastrzębianie byli blisko, próbowali zakończyć ten mecz w czterech partiach.
- Mogło być tak, jak pani powiedziała. Aczkolwiek podkreślę, my naprawdę chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony, chcieliśmy stworzyć dobre widowisko, myślę, że nam się to udało. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski, które pomogą nam udoskonalić swoją grę.
Po tym spotkaniu z Jastrzębskim, myśli pan, że na co stać w tym sezonie MKS Będzin?
- Szczerze wierzę w to, że stać nas na zajęcie miejsca, które pozwoli nam wszystkim zachować uśmiech na twarzy i podniesione głowy.
A co będzie waszą największą siłą? Ambicja, waleczność?
- Całość drużyny. One team.