W grudniu 2014 roku MKS, ówczesny beniaminek PlusLigi, sprawił w Bełchatowie wielką sensację, pokonując PGE Skrę 3:1. Wtedy Miguel Falasca do boju od pierwszej minuty nie posłał jednak najsilniejszego składu, co na gospodarzach zemściło się boleśnie. Tym razem, mając na uwadze nie tylko pamiętną porażkę, ale też nowy format rozgrywek, w którym każdy duży punkt może mieć olbrzymie znaczenie w kontekście walki o ligowe medale, trener żółto-czarnych od startu postawił na dużo mocniejszą szóstkę.
Wyrównany początek spotkania zwiastował jednak trudną dla PGE Skry przeprawę. Faworyt przyspieszył dopiero w połowie seta, kiedy to znakomita seria zagrywek Nicolasa Marechala (w tym trzy asy z rzędu) pozwoliła odskoczyć bełchatowianom na więcej punktów (16:9). Kolejne skuteczne ataki i szczelne bloki gospodarzy nie pozostawiły będzinianom złudzeń. W inauguracyjnej odsłonie przyjezdni wywalczyli 18 oczek i swojego szczęścia szukać musieli w następnych partiach.
Po zmianie stron siatkarze MKS-u ruszyli do natarcia i potrafili mocno uprzykrzyć (przede wszystkim mierzoną zagrywką) życie bełchatowianom. Wynik długo oscylował wokół remisu, a przyjezdni w żadnej akcji nie odpuszczali, wywierając dużą presję na brązowych medalistach PlusLigi. Dopiero as Karola Kłosa, przy stanie 20:18, pozwolił zawodnikom Skry pierwszy raz w tym secie odskoczyć na trzy punkty, ale moment później ich przewaga ponownie zmalała do minimum. Ostatnie słowo w tej części gry należało jednak do gospodarzy, a konkretnie do Nicolasa Marechala, który atomowym atakiem z lewego skrzydła skończył seta.
Przyjezdni w kolejnej partii wciąż próbowali stawiać opór, ale tym razem siatkarze Skry przełamali go już w okolicach pierwszej przerwy technicznej, gdy w polu serwisowym na dłużej zagościł Mariusz Wlazły. Przy jego zagrywce z wyniku 7:7 błyskawicznie zrobiło się 12:7, a gdy przy kolejnym przejściu jego miejsce zajął Marechal przewaga gospodarzy wzrosła do 9 oczek (17:8) i nadzieje podopiecznych Tomasza Wasilkowskiego na korzystny rezultat zmalały niemal do zera. Ostatecznie to właśnie wspomniany już Francuz z polskim paszportem postawił tego dnia kropkę nad "i", asem serwisowym zdobywając ostatni punkt meczu.
PGE Skra Bełchatów - MKS Będzin 3:0 (25:18, 25:23, 25:15)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Kłos, Marechal, Wlazły, Wrona, Conte, Milczarek (libero) oraz Janusz, Marcyniak, Stanković.
MKS Będzin: Lipiński, Baczkała, Pawliński, Piotrowski, Warda, Żuk, Kaczmarek (libero) oraz Kamiński, Laane, Gaca, Peszko.
MVP: Mariusz Wlazły.