Mateusz Malinowski: Ważne są każde trzy punkty

Mateusz Malinowski w piątkowym spotkaniu zmienił w pierwszym secie Szymona Romacia i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa nad Effectorem Kielce.

Ela Poznar
Ela Poznar
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Nie był to pierwszy tak dobry występ 23-latka w barwach Cuprum Lubin. W poprzednich dwóch spotkaniach na własnym parkiecie Malinowski prezentował się bardzo dobrze, ale w starciu z kieleckim zespołem to zdecydowanie on brylował i ciężko pracował na statuetkę MVP.

- Wiedzieliśmy, że przeciwnik będzie ryzykował, szczególnie na zagrywce. W pierwszym secie mieliśmy z nimi spore problemy, trochę ospale zachowywaliśmy się na boisku, kilka nieskończonych akcji i rywal poczuł wiatr w żaglach. Effector zaczął dobrze grać, ale na szczęście ta końcówka nam wyszła i udało się wygrać. Wyszliśmy z dość poważnych opresji, ale drugi set to już nasza spokojniejsza wygrana - opisał przebieg początkowej części meczu.

- Cały czas musieliśmy uważać, aby nie wpaść w jakimś ustawieniu, tak jak się to zdarzyło w trzecim secie, gdzie znowu doprowadziliśmy do dość nerwowej końcówki, bo przewaga była już pięciopunktowa, a my nie potrafiliśmy spokojnie tego dowieźć - podkreślił Malinowski.

Siatkarz wszedł na boisko w drugiej połowie pierwszego seta, zmieniając Szymona Romacia, który w piątek nie radził sobie najlepiej. - Jesteśmy w stanie wymieniać się na pozycji, mamy taki sam styl gry. Akurat teraz w pierwszej szóstce wyszedł Szymek, ja go zmieniłem i dobrze mi się grało, więc zostałem na boisku. W Będzinie ja zacząłem niefortunnie, wszedł Szymon, zagrał dobre spotkanie i dzięki temu wygraliśmy. Mamy kolejne trzy punkty i tak się wymieniamy - skomentował tę zmianę zawodnik z numerem 1 na koszulce. Szczególne znaczenie dla Mateusza miała zdobyta statuetka MVP, ponieważ w piątek jego mama miała urodziny i to właśnie jej atakujący zadedykował tę nagrodę.

Mateusz Malinowski trafił do Lubina latem z Jastrzębskiego Węgla, gdzie spędził ostatnie cztery lata. Wnioskując po jego dyspozycji na boisku, można stwierdzić, że transfer był trafną decyzją. - Cieszę się, że zmieniłem otoczenie. Jestem teraz zdecydowanie bliżej domu, mam do niego stąd tylko trzy i pół godziny. Jestem tutaj szczęśliwy - krótko stwierdził zawodnik pochodzący z Piły.

Cuprum Lubin czeka teraz seria trzech wyjazdowych spotkań, a do własnej hali powrócą dopiero 9 grudnia na mecz ze PGE Skrą Bełchatów. - Jest dobrze, ale cały czas nasz zespół jeszcze się kształtuje. Ważne są każde trzy punkty, za tydzień jedziemy do Bielska. Możemy teraz troszeczkę odpocząć, bo mamy dwa dni wolnego. W tym tygodniu trenowaliśmy ciężej niż zwykle, więc myślę, że będziemy w coraz lepszej formie, zwłaszcza, że czekają nas spotkania z trudniejszymi rywalami, bo z pierwszą czwórką - podsumowuje plan na najbliższe trzy tygodnie Malinowski.

Szóstą kolejkę PlusLigi Cuprum Lubin rozegra w środę, w Bielsku-Białej z tamtejszym BBTS-em. Początek spotkania o godzinie 18.00.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×