Ekipa ze stolicy Podkarpacia do niedzielnej rywalizacji przystąpiła jeszcze bez Dominika Witczaka, którego wypożyczenie z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zacznie obowiązywać od grudnia. Rzeszowianie od dwóch spotkań nie wygrali w PlusLidze, i to we własnej hali. Lubinianie także nie mieli się z czego cieszyć, bo w poprzedniej kolejce niespodziewanie ulegli BBTS-owi Bielsko-Biała.
Początek meczu należał do gospodarzy, którzy umiejętnie celowali zagrywką w Keitha Puparta, a Estończyk nie radził sobie w tym elemencie. Lubinianie nie mogli się wstrzelić serwisem (8:5). Resovia nie grała fajerwerków, ale to wystarczało na bardzo słabych lubinian. Tym razem rozkład ataku Pasów był w miarę równy. Co ciekawe, Bartosz Kurek i Lukas Tichacek częściej wprowadzali piłkę do gry floatem. Składne akcje Miedziowych w pierwszej partii można było policzyć na palcach jednej ręki. W końcówce co prawda trzykrotnie blokowany z pipe'a był Julien Lyneel, ale to Resovia prowadziła (25:19).
Statystyki po pierwszej partii były dla Cuprum porażające - na 19 zagrywek, aż 9 zepsutych. Widać było pomysł Gheorghe Cretu na to spotkanie, ale skala błędów była ogromna.
W drugim secie mecz się wyrównał, Resovia musiała się sprężyć na rywali. Cuprum dobrze czytało grę Tichacka, ale nie wystarczyło to, aby prowadzić (8:6). Potem jednak słaby fragment gry zaliczył Nikołaj Penczew i Pasy straciły kilka "oczek" w serii. Bułgara zmienił Aleksander Śliwka, mistrz Polski musiał gonić (13:16). Po autowym ataku Marcina Możdżonka i asie serwisowym Lyneela, obie drużyny dzieliło tylko "oczko". Na finiszu problemy w przyjęciu miał Śliwka, a zablokowany został świetnie grający Kurek. Grzegorz Łomacz kilka razy uruchomił Marcusa Bohme i lubinianie wyrównali stan meczu (21:25).
Penczew wrócił na boisko w trzeciej partii. Resovia jednak nadal zawodziła, a Cuprum powoli zaczęło wierzyć w to, że jest w stanie znów wygrać na Podpromiu, tak jak uczyniło to w poprzednim sezonie. Różnicę serwisem robił Szymon Romać (5:8). Potem gra toczyła się punkt za punkt. Nadal nie do zatrzymania dla bloku był Bohme, a szybująca zagrywka Możdżonka sprawiała podopiecznym Andrzeja Kowala duże kłopoty (14:16). Goście długo odpierali opór Resovii. Ci w końcu doprowadzili do remisu po dwóch blokach na Romaciu, ale za chwilę znów mieli problem, bo w aut atakował Dmytro Paszycki. Dramatyczna końcówka zakończyła się po myśli rzeszowian, którzy dzięki znakomitej grze Kurka prowadzili (26:24).
Czwarta odsłona to zryw lubinian i kolejne serwisowe punkty Romacia. Tichacek nadal nie oszczędzał w ataku Kurka, a Łomacz tak samo często korzystał z usług Bohme. W ofensywie nie radził sobie Penczew, a rywale byli na fali. Bułgar ponownie zawalił kilka akcji. Śliwka, który go zmienił, zaraz po wejściu zaliczył pojedynczy blok na Romaciu. Ponownie zapowiadało się na thriller. Takiego jednak nie było, bo rzeszowianie popełniali szkolne błędy w końcówce i Cuprum doprowadziło do tie-breaka (22:25).
Po czterech setach Bartosz Kurek miał już na koncie 33 punkty i 65 proc. skuteczności w ataku. Pierwsze akcje piątej partii to wyśmienita gra Cuprum i beznadziejna Resovii. Po drugiej stronie siatki na skrzydłach pewnie radzili sobie Pupart i Romać (4:8). Pasy nie zdołały już odrobić strat i zaliczyły trzecią porażkę z rzędu w PlusLidze we własnej hali (10:15). Taka seria nie zdarzyła się już temu zespołowi od dobrych kilku lat.
Asseco Resovia Rzeszów - Cuprum Lubin 2:3 (25:19, 21:25, 26:24, 22:25, 10:15)
Asseco Resovia: Tichacek, Lyneel, Paszycki, Kurek, Penczew, Dryja, Wojtaszek (libero) oraz Śliwka, Perłowski, Holmes
Cuprum: Łomacz, Pupart, Możdżonek, Romać, Włodarczyk, Bohme, Rusek (libero) oraz Malinowski, Gorzkiewicz
MVP: Marcus Bohme (Cuprum Lubin).
Ale to co Czytaj całość