Po fenomenalnym występie w roli jokera przeciwko AZS Politechnice Warszawskiej (29 punktów, 61 proc. skuteczności w ataku) oraz, już w roli podstawowego zawodnika, przeciwko Cerrad Czarnym Radom (32 punkty, 67 proc.), wszelkie nieudane spotkania w wykonaniu Troya z początkowej fazy obecnych rozgrywek poszły w zapomnienie. A dość powiedzieć, że tylko w pojedynkach z warszawianami i radomianami zdobył on łącznie aż o 15 "oczek" więcej niż we wszystkich wcześniejszych ośmiu meczach ligowych!
- Kosmiczny występ Troy'a był kluczem do zwycięstwa gdańszczan - skomentował jednoznacznie Raul Lozano, trener Cerrad Czarnych, po wyjazdowej porażce swojego zespołu 1:3. Przed kilka poprzednich miesięcy Amerykanin wcale nie doświadczał jednak wielkich momentów.
- Problem Murphy'ego polega na tym, że przez całe lato przebywał z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, lecz nie rozegrał w niej zbyt wielu spotkań. Głównie brał udział w treningach, a my obecnie nie mamy czasu, by spokojnie poćwiczyć - wyjaśnił przed trzema tygodniami Marco Falaschi, rozgrywający Lotosu Trefla.
Nieszczególnie korzystną dyspozycję Amerykanina z łatwością dostrzegł także Andrea Anastasi, trener ekipy z Pomorza. - W reprezentacji był drugim atakującym, więc nie spędził wiele czasu na boisku. Podczas decydujących meczów w Pucharze Świata nie grał wcale. Dałem mu kilka dni wolnego, przez co jego forma jeszcze się obniżyła. Z drugiej strony, co bardzo ważne, znakomity poziom prezentował Damian Schulz, który tym samym pozwolił Murphy'emu odbudować wysoką formę - wytłumaczył Włoch.
I aktualnie gołym okiem widać, że w swoich boiskowych poczynaniach Troy ponownie imponuje piorunującymi atakami i mocnymi zagrywkami. Z każdym kolejnym zagraniem, do imponującej od zawsze siły, dokłada coraz większą precyzję. Jest również chwalony przez osoby z różnych środowisk za swoją osobowość. 26-letni siatkarz już od dawna znakomicie wpasowuje się bowiem w rolę gracza zorientowanego przede wszystkim na dobro drużyny.
- Murphy nigdy nie przestaje wyróżniać się żywiołowością. Nie zdarzały mu się momenty utraty koncentracji i o to samo dbał wśród pozostałych kolegów. Kiedy ktoś z nas popełnił błąd, zawsze powtarzał, żeby skupić się już tylko na kolejnej akcji - powiedział Riley McKibbin, kolega atakującego z czasów akademickich, z ekipy USC Trojans. - Amerykanin cały czas pamięta o drużynie, jak i o założeniach związanych z systemem gry - dodał z kolei Anastasi. Podczas studiów Troy był również jednym z graczy, którzy najmocniej dbali o integrację drużyny także poza boiskiem.
Na podjęcie próby rozpoczęcia zawodowej przygody ze sportem zdecydował się w szkole średniej. Inspirację zaczerpnął właśnie dzięki rozgrywkom uniwersyteckim. Będąc jeszcze w roli widza, tak spodobał mu się poziom finałowych pojedynków, że obranie przyszłego kierunku rozwoju nie sprawiło mu dużego trudu.
W drodze na sportowe szczyty od zawsze mógł liczyć na poparcie rodziców, mimo że ani mama, ani tata nie mieli bezpośrednio do czynienia z profesjonalną siatkówką. - Oboje zawsze interesowali się tą dyscypliną i podczas oglądania dużo się dowiedzieli na jej temat. Dobrze, że rodzice nie byli zawodowymi sportowcami, ponieważ nie krytykują moich zagrań. Odkąd pamiętam uważali, że spisuję się świetnie - opowiedział Troy.
Nie tylko oni byli dumni z postawy swojego syna w ubiegłym sezonie, kiedy to kolejnymi znakomitymi występami prowadził on Lotos Trefl Gdańsk do zdobycia wicemistrzostwa kraju oraz Pucharu Polski. Amerykanin zjednał sobie w Polsce wielu sympatyków. W PlusLidze próżno bowiem szukać rzeszy tak skutecznych i zarazem tak entuzjastycznie nastawionych do życia zawodników jak on. Pozytywne podejście pomogło mu także w szybkim przezwyciężeniu niedawno przeżywanego kryzysu. Obecnie wygląda na to, że wrócił do gry jeszcze mocniejszy.