Po gładkiej porażce 0:3 we Wrocławiu, trudno było się spodziewać, aby ostatnia w lidze Calisia zdołała wysoko pokonać rywalki i awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Niespodzianki nie było, choć po pierwszej odsłonie spotkanie mogło się wydawać, że wszystko może się zdarzyć. Kaliszanki z akcji na akcje stawały się coraz słabsze, a skuteczna Gwardia wykorzystała nadarzające się sytuacje i przeszła do kolejnej fazy krajowego pucharu. - Widać było, że w tym spotkaniu opadliśmy z sił. Nie zdążyliśmy się zregenerować po tym poniedziałkowym meczu. My jesteśmy w cyklu typowo tygodniowym i to spotkanie potraktowaliśmy typowo sparingowo. Jednakże szansa była i gdybyśmy nie byli tak zmęczeni, to ogralibyśmy Gwardię. Po przegranym drugim secie dałem odpocząć Ani Woźniakowskiej i Magdzie Godos, bo one są najbardziej eksploatowane. Dzisiaj Kasia Wawrzyniak zagrała pierwsze dwa pełne sety, ale widać, że przed nią jeszcze dużo pracy, żeby zastąpić naszą podstawową rozgrywającą. W tych ważnych momentach, kiedy trzeba było podjąć decyzje te ręce drżały. Graliśmy równo mniej więcej do czternastego punktu. W siatkówce najważniejsze są końcówki, a w tych nie było najlepiej - skomentował całe spotkanie Mariusz Pieczonka trener gospodyń spotkania.
Podobne zdanie ma strona wrocławska. - Puchar Polski nie jest dla nas najważniejszy, ale na pewno chciałyśmy tutaj wygrać. Było ciężko, bo w większości jesteśmy chore, kontuje trapią i nie ukrywam było trudno - powiedziała Marta Czerwińska, jedna z lepszych zawodniczek spotkania. Trudno było nie zapytać o ważniejszy mecz obydwóch zespołów, który będzie miał miejsce we Wrocławiu już w sobotę, a jego stawką będą już ligowe punkty. - Sobotni pojedynek będzie zupełnie inny. Nie mówię, że puchar traktuje się ulgowo, ale najważniejsze jest sobotnie starcie. Na niego musimy się zmobilizować, bo gra w jaką zaprezentowałyśmy w Kaliszu nie była satysfakcjonująca - zakończyła przyjmująca dolnośląskiej drużyny.
W podobnym tonie o pojedynku wypowiadają się trenerzy. - O spotkaniu w Kaliszu nie ma co mówić. Wygraliśmy i awansowaliśmy. Właściwy pojedynek drużyny rozegrają w sobotę we Wrocławiu i dopiero tam będzie można powiedzieć, która z drużyn jest lepsza - zapewniał Rafał Błaszczyk, wrocławski szkoleniowiec. Podobnie nastawiony do spotkania jest Pieczonka. - Oczywiście do Wrocławia jedziemy po zwycięstwo. Tam będzie zupełnie inny mecz. Więcej emocji, nerwów i kto pierwszy je opanuje, ten będzie się cieszył z cennych punktów - oznajmił.