Wojciech Żaliński: Kubiak próbował tego, co doskonale nam wyszło z Serbami

Reprezentacja Polski w niedzielę zagra o bilet na turniej interkontynentalny w Japonii i żeby osiągnąć ten cel, musi pokonać ekipę niemiecką.

Reprezentacja Francji okazała się być poza zasięgiem reprezentacji Polski, choć przez dwie odsłony toczyła się równorzędna walka. - Te dwa pierwsze sety to był jakiś kosmiczny mecz w siatkarskim wykonaniu. Jeśli chodzi o challenge, to jeden zahaczył, drugi nie zahaczył, zamiast 2:0 dla Polski, było 2:0 dla Francji. Odnoszę wrażenie, że te dwa pierwsze sety kosztowały nas bardzo dużo emocjonalnie, a to zaważyło na postawie drużyny w trzecim secie - podsumował Wojciech Żaliński.

Wideoweryfikacje rozstrzygnęły wyniki w pierwszych partiach. - To są naprawdę detale, gdyby Bartek uderzył trzy centymetry w lewo, to pewnie Grebennikov by tego nie obronił. Gdyby Mateusz uderzył trzy centymetry w prawo, to Rouzier by dostał po bloku. To są naprawdę minimalne różnice - zapewnił przyjmujący.

Gorąco było również pod siatką pomiędzy Michałem Kubiakiem a Earvinem Ngapethem. - Nie było mnie akurat w tym momencie na boisku. Myślę, że Michał próbował wyzwolić agresję w poczynaniach naszego zespołu i znalazł jakiś obiekt pożądania po przeciwnej stronie - wyjaśnił Żaliński.

- To normalne, kiedy drużynie nie idzie, to wszystkiego trzeba się chwytać, a gra nam się układała pod górkę. Michał próbował tego, co nam doskonale wyszło z Serbami, kiedy spiął się z Jovoviciem, zespół zaczął grać dużo bardziej agresywnie. To przyniosło spodziewany rezultat, a Francuzi tu nam za bardzo uciekli w tym trzecim secie - dodał zawodnik.

W niedzielnym meczu Polaków czeka ponownie starcie z gospodarzami turnieju. - Tu już nie ma miejsca na pomyłkę. Na pewno my albo Niemcy będziemy w niedzielę bardzo rozczarowani. Głęboko wierzę i mam nadzieję, że to my wywalczymy bilet to Japonii. To bilet pocieszenia bo przyjechaliśmy po bilet do Rio, ale wszyscy z tyłu głowy gdzieś mieliśmy, że z tego turnieju w Japonii awansować jest dużo łatwiej - powiedział.

Nieco inna będzie również godzina rozgrywania spotkania o 3. miejsce, siatkarze wyjdą na parkiet już o 13:30. Pora ta nie powinna być w żadnym stopniu przeszkodą dla Biało-Czerwonych. - W PlusLidze gra się 14:45, to niewielka różnica. Wcześniej mecze w fazie play-off też grało się z dnia na dzień. Dwie godziny siatkówki to nie jest nadludzki wysiłek. Nikt z nas na pewno nie będzie narzekał, że jest zmęczony - zakończył debiutant.

Dominika Pawlik z Berlina 

Komentarze (0)